A A+ A++

Zapraszamy do lektury najnowszego felietonu autorstwa PAPA:

Smukła butelka Pepsi. Taka z kręconym szkłem i niebieską etykietką. Marzenie nastolatka w latach 70-tych ubiegłego wieku. Wielkie nieba, jak ona smakowała. Nie chodziło o to, co drażniło kubki smakowe, bardziej o to, czym ta Pepsi była – namiastką Zachodu, wspaniałego świata, w którym dziewczyny w rozszerzanych dżinsowych spodniach pozwalają by wiatr rozwiewał ich włosy w czerwonych kabrioletach. 

Lata później ktoś z rodziny przywiózł z Zachodu kilka butelek Coca – Coli, paczki żelków Haribo i czuliśmy wszyscy, że świat do nas należy. Rozlewało się ten bąbelkowy napój z namaszczeniem, duże plastikowe butelki zdobiły każde przyjęcie weselne, komunijne, urodzinowe. Niezdrowe? Kogo to obchodziło. 

A potem zalał nas cukier. Symbol sytości. Podobno Indianie Ameryki Południowej, którzy w naturze mają bardzo niewielki dostęp do cukrów, nie są w stanie oderwać się od wysokocukrowych produktów, który dostarcza im cywilizacja. Jedzą je bez opamiętania, tyjąc, tracąc zęby i umierając na cukrzycę. 

Zobacz również:

Ta epidemia dopadła również nas. Nie mówię o starszych panach z piwnym brzuszkiem. Mówię o dzieciach i młodzieży, wśród których coraz więcej jest osób z nadwagą. W czasach gdy rządzi tik-tok i instagram to dla nich prawdziwe nieszczęście. Jesteśmy jak ci Indianie. Za szybko dopadła nas cywilizacja cukru. Pokolenia naszych pradziadków i dziadków żywiło się ziemniakami, kaszą, chlebem, mlekiem i kapustą. Cukier był fanaberią, czymś extra, świątecznym pojedynczym rarytasem. Dla naszych rodziców i dla nas samych cukier był nieraz walutą, często surowcem do produkcji innych produktów. To dzięki niemu cała Polska bardzo dobrze znała datę bitwy pod Grunwaldem. Był niezbędny by wszelkie owoce lata zapakować w słoiki; w zimie było to zarówno źródło witamin jak i radości. Kto się nie cieszył gdy mama pozwoliła ze słoika wydobyć dodatkową łyżeczkę powideł śliwkowych czy dżemu truskawkowego. Ten smak zostawał w ustach na długo. 

Jesteśmy zatem coraz grubsi. I coraz mniej chce się ruszać nam i naszym dzieciom. Nam się nie chce, dzieci zanurzone w cyfrowy świat, uważają wysiłek fizyczny za zbędny i bezsensowny. Przy okazji lamentu nad wynikiem polskiej reprezentacji na igrzyskach olimpijskich w Paryżu przeczytałem gdzieś, iż nasza polska niechęć do sportu wynika z chłopskiej tradycji polskiego społeczeństwa. W wiejskiej rzeczywistości czas wolny przeznaczony był na bierny odpoczynek. Trudno się dziwić, że po całotygodniowej harówce w polu i oborze wolna niedziela nie była czasem aktywności a zwykłego leżenia i odespania. 

Praca na gospodarstwie rolnym nie jest już podstawowym zajęciem naszego społeczeństwa. Powoli i nieśmiało ludzie zaczynają tęsknić za ruchem, wysiłkiem fizycznym, wynikającym z tego zmęczeniem ale i satysfakcją związaną z osiąganiem wyznaczonych sobie celów. Jeszcze dekadę temu wieczorny spacer starszych pań z kijkami byłby postrzegany w środowisku wiejskim jako wyraz sklerotycznej fanaberii. Podobnie jak wieczorne czy poranne bieganie. Widzimy, że z każdym rokiem coraz bardziej się to zmienia i dobrze. 

Trzeba się ruszać moi drodzy. Nieważny wiek, nieważna słaba forma. Należy tylko pokonać samego siebie i wstać z kanapy. Chodzić, jeździć, biegać, grać. Tak żeby zmęczyć się jak po całodziennej pracy przy żniwach czy sianokosach. Jak my zaczniemy to i młodzi pójdą naszym śladem. 

Idźmy na gruuubo. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWilliams szuka odpowiedzi
Następny artykułW środę startuje Bieg Pokoju Pamięci Dzieci Zamojszczyzny