A A+ A++

Są w historii każdego miasta wydarzenia, które mimo swojej rangi, w natłoku zdarzeń kolejnych lat i mijającego czasu, ostatecznie popadają w niepamięć. Jedną z takich był wielki pożar fabryki towarów blaszanych i emaliowanych Adolfa Heinricha Neufeldta, którego 130. rocznica wypada właśnie dziś (27 sierpnia). Jest to więc dobra okazja do przypomnienia przebiegu tych wydarzeń w kontekście historii fabryki i jej założyciela.

Adolf Heinrich Neufeldt urodził się w 1848 roku. Jego ojciec, mistrz blacharski Heinrich Neufeldt (1817-1865), posiadał dobrze prosperującą wytwórnię i sklep towarów mosiężnych, blaszanych i cynkowych przy ul. Św. Ducha 21. Młody Neufeldt uczył się zawodu u ojca, uczęszczał także do elbląskiego Gimnazjum Realnego. Potem podróżował po całej Europie, szeroko poznając swój zawód. Po powrocie do Elbląga jako 21-latek, w 1869 roku, założył własną wytwórnię, która znajdowała się początkowo w warsztacie zmarłego ojca, a następnie przy ulicy Słonecznej 2 (obecna Zacisze). Produkowała ona towary blaszane i emaliowane, m.in. do użytku domowego, wiejskiego, a także dla przemysłu i szpitali. Ważnymi klientami były piekarnie, cukiernie czy mleczarnie, gdzie interes znajdował duży popyt. Jednym ze źródeł jego sukcesu była produkcja naczyń blaszanych według metrycznych miar pojemności, co znajdowało spory popyt nie tylko w Cesarstwie Niemieckim, lecz także szeroko poza granicami.

Widok północnej strony ówczesnego Placu Fryderyka Wilhelma z pierwotną bryłą poczty głównej i Resursy Obywatelskiej. Za nią góruje fabryka Neufeldta z widocznym reprezentacyjnym narożnikiem z alegoryczną grupą wykonaną w fabryce P. Jantzena w 1892 roku. Pocztówka wydana przez W.A. Zippa około 1892-1893 roku ze zbiorów Amadeusza Pfeifera.

Wyroby firmy Neufeldta zdobywały nagrody na wystawach przemysłowych w Królewcu i w Kassel w 1875 roku. Neufeldt prezentował je nawet na Wystawie Światowej w Paryżu w 1878 roku, a także podczas kolejnych edycji. Z czasem niewielka fabryka zaczęła się stopniowo rozrastać. Jej rozwój ukazuje wzrost liczby pracowników: w 1873 Neufeldt zatrudniał już 100 osób, w 1882 roku osiągnął liczbę 208 osób, zaś w 1888 roku 300. Zwiększano asortyment jak i potrzebnego do jego produkcji zaplecze.

Adolf H. Neufeldt nie bał się inwestować. W lutym 1887 roku za 30 tysięcy marek zakupił teren przy ówczesnej ul. Staromiejskiej Wałowej (na wysokości obecnej okolicy skrzyżowania ul. Pocztowej i Armii Krajowej) od kupca żydowskiego Itziga Löwensteina. Teren ten, częściowo osuszony pod dawnej miejskiej fosie, zajmowany był przez stajnie. Rozpoczęto wieloletni proces nowoczesnej zabudowy przemysłowej. Jeden z pięciokondygnacyjnych budynków posadowiony został dokładnie na dawnej fosie. W związku z tym w części piwnicznej poprowadzona miała być specjalna rura kanalizacyjna. Na tym terenie od strony obecnej ulicy Zacisze rozpoczęta została budowa nowoczesnej willi Adolfa H. Neufeldta. Jej część musiała być już gotowa już w sierpniu 1889 roku, bowiem wtedy miejscowa prasa donosiła o zamontowaniu pierwszego w mieście oświetlenia elektrycznego. Zapewne prąd elektryczny, wytwarzany na miejscu, wykorzystywano także w fabryce. Samą zaś willę w stylu neorenesansowym ukończono w październiku 1890 roku. W międzyczasie zaszły jednak duże zmiany w kierownictwie i strukturze firmy.

. Zachowany do dziś narożnik głównego ciągu i odnogi ul. Loży (ob. ul. Pestalozziego i al. Armii Krajowej) po odbudowie z lat 1894-1895. Lata międzywojenne. Ze zbiorów Archiwum Państwowego w Gdańsku.

Spółka z bankiem

W końcu lat 80. XIX wieku w fabryce zatrudniano już 369 osób. W sierpniu 1889 roku Adolf H. Neufeldt sprzedał fabrykę Berliner Bankowi i powstała spółka akcyjna z ograniczoną odpowiedzialnością „Metallwaaren-Fabrik und Emaillirwerk Adolph H. Neufeldt” z kapitałem 1 miliona marek. Sam Neufeldt znalazł się w spółce i zobowiązał się do pełnienia funkcji głównego dyrektora przez następne 10 lat. Spółka szybko znalazła chętnych akcjonariuszy. Spowodowało to jeszcze szybszy rozwój fabryki, która towary blaszane i emaliowane eksportowała na rynki europejskie i światowe. Poważnym klientem był rynek rosyjski. W związku ze wzrostem zamówień rada spółki natychmiast przystąpiła do rozbudowy kompleksu. Postanowiono wznieść wysokie pięciokondygnacyjne budynki produkcyjno-magazynowe przy granicznych działce ulicach:, Pocztowej (zbudowanej dopiero w 1888 roku), Loży (ob. Pestalozziego), wraz z odnogą do Pocztowej i Słonecznej (ob. Zacisze). Do prac przystąpiono niemal natychmiast. Prowadził je elbląski mistrz budowlany Otto Hoburg. Jeszcze w 1889 roku ukończono skrzydło z emaliernią od strony ul. Loży (Pestalozziego), zapewne kolejne wzniesiono skrzydło południowe wzdłuż odnogi ul Loży, zaś w skrzydło od strony ul. Pocztowej powstało w 1891 roku. Dwa lata później dobudowano jeszcze kolejną emaliernię. Skrzydła od strony ul. Pocztowej i odnogi ul. Loży były pięciokondygnacyjne, a więc wyższe niż obecnie zachowane fragmenty. Elbląska prasa określiła budowaną fabrykę mianem „miniaturowego miasta”. Kilka budynków wraz z wysokim kominem powstało również w sercu założenia. W nowych przestrzeniach znalazły się nowe emaliernie, blacharnie do blachy, czarnej i białej itp. Wzrosło także zatrudnienie – w 1890 było niemal 600, zaś w 1892 roku ponad 700 pracowników.

Narożnik fabryki przy ul. Pocztowej i odnogi ul. Loży po odbudowie z 1895 roku. Budynki, niższe o jedno piętro, zachowały się aż do 2001 roku po czym uległy niestety częściowej rozbiórce. Fotografia z okresu międzywojennego z zasobów Archiwum Państwowego w Gdańsku.

Reprezentacyjne miejsce

Pewnego rodzaju zwieńczeniem wielkiej rozbudowy było przyozdobienie narożnika ul. Pocztowej i odnogi ul. Loży. Budynki fabryczne posiadały zwykle bardzo unitarne, funkcjonalne fasady, składające się z rzędów wysokich okien. Temu miejscu zdecydowano się nadać bardziej reprezentacyjną szatę. Na początku maja 1892 roku fabryka Petera Jantzena wykonała w sztucznym kamieniu grupę, mającą być alegorycznym ucieleśnieniem fabryki. Centrum grupy, na podwyższeniu, zajmowała stojąca bogini przemysłu, która w wysoko uniesionej prawej ręce trzymała pochodnię. Drugą lewą rękę wyciągała nad siedzącym u jej boku blacharzem, a w dłoni dzierżyła gałązkę – symboliczny wyraz uznania mówiący, że ​​towary wychodzące z fabryki Neufeldta można znaleźć wszędzie. Blacharz z kolei trzymał w dłoni symboliczne nożyce do blachy. Po prawej stronie na kowadle siedział ślusarz z młotem w dłoni. Pochodnia bogini miała mieć zainstalowaną instalację elektryczną, która świecąc nocą miała dawać wspaniały efekt.

Nie udało się odnaleźć żadnej fotografii tego interesującego założenia. Jej niewyraźny wizerunek zawarty został na grafikach, wydanych jako leporello przez elbląskiego wydawcę W.A. Zippa około 1892-1893 roku. Widać na nich, że budynek fabryki z tą artystyczną instalacją stanowił w śródmieściu wyraźną dominantę, wskazując, że Elbląg był przemysłową potęgą.

Pożar z 27 sierpnia 1894 roku

Opis pożaru obił się echem w elbląskiej prasie jak i w innych miastach. Najbardziej obfite relacje z przebiegu pożaru i akcji ratunkowej opublikowano na łamach Elbinger Zeitung oraz Altpreußische Zeitung. Co ciekawe owe opisy różnią się od siebie w pewnych detalach.

Ogień w zabudowaniach fabrycznych pojawił się w poniedziałek 27 sierpnia między godziną 4 a 5 rano. Krótko po 4.30 ktoś poinformował elbląską straż pożarną ze specjalnego strażackiego punktu meldunkowego koło piekarni Wilhelma Fligge przy Starym Rynku 58. Jedna z gazet donosiła, że także potem alarm pożarowy dotarł z samej fabryki. Kiedy elbląscy strażacy krótko po godzinie 5 pojawili się na miejscu, ogień rozprzestrzenił się już na wszystkie kondygnacje aż po dach fabrycznych skrzydeł przy ul. Pocztowej i łącznika z ówczesną ul. Loży. Od buchającego ognia i wiejącego wiatru zapaliły się także ramy okienne znajdującej się po drugiej stronie wąskiej ul. Pocztowej Wyższej Szkoły dla Dziewcząt (obecny gmach I Liceum Ogólnokształcącego).

Straż pożarna pod dowództwem inspektora strażackiego Johannesa Peteraua próbowała początkowo ograniczać ogień i zabezpieczać okoliczne zabudowania dwoma motopompami. Wkrótce potem sprowadzono miejską pompę parową, a potem stoczniową od Ferdinanda Schichaua, którą sam nakazał natychmiast dostarczyć w miejsce walki z żywiołem. Ogień postępował dalej i wkrótce płonęła cała południowa część fabryki: zachodnia od strony ulic Pocztowej, południowa przy odnodze ul. Loży jak i wschodnia (od strony ówczesnego szpitala). Strażakom nie pomagały warunki atmosferyczne – wiał dość silny zmieniający kierunek wiatr na zachód jak i na północ.

Gmach ówczesnej Wyższej Szkoły dla Dziewcząt, po pracach remontowych. Przełom XIX/XX wieku. Ze zbiorów Archiwum Państwowego w Gdańsku.

Poprzez polewanie wodą udało się uchronić kolumnadę ogrodu Resursy Obywatelskiej, która od północy graniczyła z fabryka Neufeldta. Z drugiej strony zabudowań stojąca 5. Szkoła dla chłopców (późniejsza Hansa Schule, następnie Biblioteka Pedagogiczna, dziś przeniesiony jako Hotel Młyn Aqua SPA) mimo niewielkich strat także została uratowana. Nie udało się uchronić wspomnianej Wyższej Szkoły dla Dziewcząt, która znajdowała się w bezpośrednim sąsiedztwie źródła pożaru. Obok palących się okien i uszkodzeń elewacji wschodniej fruwające w powietrzu palące się fragmenty papy z dachu fabryki znalazły się częściowo na dachu szkoły, co doprowadziło do zapalenia się części budynku, gdzie mieszkał dyrektor szkoły dr Johann Witte. Szczęśliwie dzięki działaniom strażaków udało się uratować, zachowany do dziś gmach od dalszych zniszczeń. Paląca się papa niesiona przez wiatr na północ miasta dotarła aż za browar Angielski Zdrój. Była źródłem kolejnego pożaru w jednej ze stolarni, jednak ten udało się szybko ugasić.

Tragedia w najgorszym możliwym momencie

Wspomnianych skrzydeł fabryki nie udało się uratować. Uległy niemal kompletnemu wypaleniu. Dziennikarz Elbinger Zeitung stwierdził wręcz, że skrzydło od strony odnogi ul. Loży było jednym wielkim morzem ognia. Znajdowały się w nich obok pieca emalierskiego, sztancownia wykrawarki, pakownie jak również obszerne magazyny. Z dwóch skrzydeł zachowały się jedynie mury obwodowe, która częściowo zawaliły się. Z powodu niebezpieczeństwa zawalenia się kolejnych partii budynków policja wraz ze strażakami całkowicie wyłączyła z ruchu ulicę Pocztową oraz odnogę ul. Loży. Sukcesem strażaków było zatrzymanie rozprzestrzeniania się ognia od strony ul. Loży. W sumie akcja ratunkowa trwała 7 godzin – około 12 strażacy wrócili do remizy przy ul. Dworu Miejskiego. Nic nie wiadomo o poszkodowanych.

Mimo że w tamtym okresie dochodziło dość często do pożarów w mieście, tak ten należał do największych w całym półwieczu. Zniszczone zabudowania fabryczne jako dominanta były dobrze widoczne z reprezentacyjnego placu Fryderyka Wilhelma. Tragedia wydarzyła się w najgorszym możliwym momencie – 7 września Elbląg odwiedzała para cesarska, która to m.in. miała odwiedzić akurat ukończony nowy ratusz.

Kilka dni po pożarze przeprowadzono oględziny ruin fabryki, które dały następujący werdykt: ogień powstał zapewne poprzez samozapłon – wysoka temperatura wychodząca z pieca do emalii doprowadziła do zapalenia się drewnianego sufitu. Ogień rozprzestrzenił się szybko do góry poprzez kilka szybów wentylacyjnych na wyższe piętra gdzie znajdowały się magazyny z drewnianymi regałami. Całkowitemu zniszczeniu uległy: sztancownia, emaliernia, blacharnia czarnej blachy ze wszystkimi maszynami i zasobami na wpół wykończonych jak i kompletnych produktów. Nowo wybudowana w 1893 roku nowa emaliernia jest tylko częściowo uszkodzona. Zachowały się stary dział produkcji towarów blaszanych, warsztaty lakiernicze, zakład galwaniczny oraz cynownia. Te zapewne znajdowały się w części północnej kompleksu. Planowano uruchomić prowizoryczny napęd parowy aby sprawne części fabryki wznowiły pracę. Szanowano straty. Początkowo mówiono o 500 tys. marek, jednak finalnie oszacowano je na około 1 mln marek. Setki ludzi stało się bezrobotnymi.

Odbudowa

Już w połowie września fabryka uruchomiła część zachowanych działów, co pozwoliło utrzymać zatrudnienie 240 z wcześniejszych ponad 600 pracowników. Na miejscu przez kilka miesięcy pracowali rzeczoznawcy towarzystwa ubezpieczeniowego – fabryka była ubezpieczona na około 1,5 miliona marek. Akcjonariusze oczywiście chcieli szybkiej odbudowy zniszczonych części kompleksu. O ile w końcu roku trwały prace przy odbudowie skrzydła wschodniego, tak najbardziej zniszczone skrzydła południowe i zachodnie z powodu braku porozumienia między spółką a ubezpieczycielem jeszcze na początku 1895 roku wyglądały tak jak chwilę po pożarze. Problemy administracyjne udało się jednak szybko zamknąć i już w kwietniu rozpoczęto odgruzowywanie, zakończone na początku maja.

Ponownie jak miało to miejsce kilka lat wcześniej teren fabryki Neufeldta stał się jednym z największych placów budowy w mieście. Prawdopodobnie w czasie odbudowy wykorzystano fragmenty murów nadających się do dobudowy. Ze względów przeciwpożarowych miejscowa policja budowlana nie zgodziła się na przywrócenie wysokości budynków sprzed 27 sierpnia 1894 roku i zezwoliła jedynie na 4 kondygnacje. Tym razem niestety nie wykonano żadnej alegorycznej grupy na narożniku fabryki – otrzymała ona surową fasadę z wielką podłużną nazwą spółki. Prace budowlane trwały dość krótko: w końcu lipca 1895 roku osiągnięty już był stan surowy, trwały prace stolarskie i montowano nowe urządzenia. Aby szybko nadrobić straty, postanowiono zainwestować w nowoczesne urządzenia. Prace skończyły się przed 9 sierpnia, a wkrótce potem w nowo wzniesionych skrzydłach rozpoczęto produkcję.

W końcu 1896 roku fabryka zatrudniała już niemal 800 osób i planowano rozbudowę zakładu poprzez budowę 3 kolejnych pieców Muffela oraz 10 nowych pieców emalierskich. W końcu 1897 roku zakupiono teren przy dworcu kolejowym w celu wzniesienia kolejnej fabryki. Niestety wojna celna z Imperium Rosyjskim, największym importerem, zablokowała rynek zbytu, a inne czynniki gospodarcze w Rzeszy doprowadziły do spadku zamówień. Plany nowej fabryki upadły, a zatrudnienie znacznie spadło – w kolejnych latach utrzymywało się na poziomie około 400 osób. Mimo to wytwórnia towarów blaszanych i emaliowanych A.H. Neufeldta była największą tego typu wytwórnią na wschodzie ówczesnych Niemiec. W 1921 roku stała się częścią większego koncernu „Frankonia” z Beierfeld, jednak z zachowaniem dotychczasowej nazwy. Kres działalności fabryki przyniósł rok 1945. Dziś, poza szczęśliwie zachowaną willą Neufeldta, teren częściowo zachowanej dawnej fabryki robi raczej mało przyjemne wrażenie.

Wracając do założyciela przedsiębiorstwa i wieloletniego prowadzącego Adolfa Heinricha Neufeldta, jeszcze przed wielkim pożarem wyprowadził się z Elbląga i osiadł na kilka lat we Fryburgu Bryzgowijskim. Podróżował po świecie, uwielbiał jazdę na rowerze. Zmarł w Merano w 1930 roku. Jego bogaty życiorys jest tematem na inną opowieść.

Współczesny widok na willę Neufeldta i część zachowanych zabudowań byłej fabryki. Fot. Mikołaj Sobczak

Bartosz Skop

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRosyjski miliarder aresztowany we Francji. Jest reakcja Macrona
Następny artykułHoroskop na dzień 27.08.2024