Sieć szybkich ładowarek nadal nie jest w Polsce przesadnie rozbudowana, ale i tak możemy mówić o znaczącej poprawie w porównaniu do tego, z czym mieliśmy do czynienia jeszcze kilka lat temu. Niemiej jednak nadal dobrze mieć garaż lub miejsce postojowe z własnym przyłączem, bo ładowanie elektryka „na mieście” robi się, niestety, również coraz droższe. Oto wszystkie kluczowe kwestie związane z ładowaniem aut elektrycznych i hybryd plug-in: co, gdzie, jak długo i za ile.
Jeśli zapytać przeciętnego użytkownika samochodu spalinowego o jego największe obawy związane z posiadaniem i używaniem elektryka, to większość na jednym wydechu wymieni dwie kwestie: „zasięg” i „problemy z ładowaniem”. Tak było, wciąż często jeszcze jest, ale być może już niedługo nie będzie. Bo akurat jeśli chodzi o zasięg, to szansę na zrewolucjonizowanie tej kwestii mają ogniwa z tzw. stałym elektrolitem. Na razie są one dość drogie i dostępne jedynie w wybranych modelach, ale jest szansa na to, że technologia za jakiś się nieco bardziej upowszechni. I że większością elektryków z uśmiechem na ustach będziemy zaraz jeździć nawet w dalekie trasy, a największym problemem stanie się znalezienie nie szybkiej ładowarki, a wolnej… toalety.
No dobrze, a samo ładowanie? Z tym wciąż nie jest różowo, bo choć stacji szybkiego ładowania szybko przybywa, to nadal należy mieć na uwadze dwie kwestie. Po pierwsze, ceny za 1 kWh „na mieście” wydają się stale rosnąć, a po drugie – rozłożenie tzw. słupków wciąż wydaje się być nieco nierównomierne. Bo o ile w dużych miastach i przy głównych trasach jest już coraz lepiej, o tyle wyprawa elektrykiem na prowincję wciąż często wymaga całkiem solidnego planowania.
Poza tym szybkie ładowarki w ruchliwych miejscach często są mocno obłożone, nie brakuje też cwaniaków, którzy podłączają swój pojazd, a następnie na długie godziny idą załatwiać swoje sprawy. Ładowanie dawno się więc kończy, a taki delikwent nadal blokuje stanowisko… No to może przyłącze do ładowania w domu? Bardzo dobry pomysł, lecz nie zawsze możliwy do zrealizowania. Ale po kolei.
Ładowanie samochodu elektrycznego w domu może być skuteczne i wygodne, ale zaczniemy od złej wiadomości: otóż zwykłe gniazdko 230 V (AC; prąd przemienny) zazwyczaj okazuje się niewystarczające – głównie ze względu na niską maksymalną moc (przeważnie: nie więcej niż 2-3 kW). Co z kolei oznacza, że naładowanie baterii o pojemności 70-80 kWh do 80 proc. SOC (ang. state of charge) może zająć nawet kilkadziesiąt godzin – bez sensu, zwłaszcza w sytuacji, gdy z danego auta korzystamy przez cały czas. I po prostu nie możemy tyle czekać. Da się jednak lepiej.
Ale uwaga: wyższą moc uzyskamy w zasadzie tylko wtedy, jeżeli instalacja elektryczna w danym budynku spełnia odpowiednie warunki. Kluczowe jest posiadanie tzw. przyłącza siłowego (trójfazowego, potocznie zwanego „siłą”; do 400V). I choć sama „siła” nie gwarantuje mocy na poziomie szybkiej ładowarki prądu stałego (DC), to jednak dzięki przyłączu 400 V możliwe będzie już ładowanie z mocą rzędu od ok. 6 do nawet ponad 20 kW. W efekcie czas ładowania dużej baterii może się skrócić do około 5-10 godzin, co – jakby nie patrzeć – stanowi znaczną poprawę w porównaniu zwykłego gniazda 230 V (nawet 30-40 godzin).
Ładowanie samochodu elektrycznego w domu
Kolejnym krokiem jest montaż tzw. wallboxa, czyli urządzenia, które pozwala uzyskać moc ładowania prądem przemiennym (AC) w granicach 10-20 kW (lub nawet nieco więcej!). Koszt takiej instalacji, wraz z audytem weryfikującym parametry sieci elektrycznej, wynosi zazwyczaj od niecałych 2000 do około 4500 zł. Wydaje się dużo? To spójrzcie na to z tej strony: akurat ta inwestycja, zwłaszcza w obliczu kosztów związanych z ładowaniem samochodu na publicznych stacjach, zwraca się zazwyczaj stosunkowo szybko.
Uwaga: nieco wyższe koszty zazwyczaj pojawiają się w sytuacji, gdy wallbox montowany jest na zewnętrznej ścianie budynku, lub wtedy, gdy przyłącze jest znacznie oddalone od punktu mocowania wallboxa. A także wówczas, gdy zdecydujemy się na wybór bardziej zaawansowanego typu urządzenia ładującego. Warto też pamiętać o innej ważnej kwestii: otóż pokładowa ładowarka AC w części samochodów elektrycznych nie pozwala na przyjęcie mocy wyższej niż 11 kW. Oznacza to więc, ni mniej, ni więcej, że inwestowanie w ładowarki o mocy 15-22 kW często nie ma sensu.
Dlatego na przykład w Volvo dostępne są dedykowane wallboxy, zapewniające moc 11 kW dla samochodów elektrycznych oraz 3,5 kW dla hybryd plug-in (PHEV). Montaż tych urządzeń oraz organizację audytu parametrów sieci elektrycznej przeprowadzają autoryzowane przedstawicielstwa Volvo, co stanowi dodatkowy atut i wygodę. Inna dobra wiadomość: np. Volvo EX30 przyjmie prąd AC rzędu nawet o mocy 22 kW, więc w tym wypadku mocny wallbox jak najbardziej ma sens!
Jeśli zaś chodzi o ładowanie auta elektrycznego „na mieście”, to – co dość zrozumiałe – najlepiej będzie wybrać punkt o jak najwyższej mocy (ale oczywiście nie wyższej, niż deklarowana przez producenta samochodu – wtedy para idzie w gwizdek, bo auto nie jest w stanie wykorzystać potencjału słupka!). Przeważnie punkty szybkiego ładowania zapewniają moc ładowania (DC; prąd stały) na poziomie od niecałych 50 do nawet ponad 200 kW. Zaleta: krótki (lub bradzo krótki) czas ładowania, co ma znaczenie zwłaszcza w trasie – tu liczą się przecież jak najkrótsze postoje. Wady: częste korzystanie z bardzo wysokiej mocy na dłuższą metę może negatywnie odbić się na kondycji ogniw trakcyjnych – lepiej więc w miarę możliwości regularnie „ładować się” w domu. Do tego: im wyższa moc, tym wyższe koszty za 1 kWh – przy wysokiej mocy i pojemnej baterii rachunek może już być spory (nawet ponad 300-400 zł).
Stacje ładowania samochodów elektrycznych
Jak szukać punktów ładowania? Najlepiej – poprzez dedykowane aplikacje. I te wbudowane w system operacyjny samochodu, i te zewnętrzne, instalowane np. na smartfona. Dzięki temu nie tylko namierzymy najbliższy i pasujący do naszego auta punkt ładowania (różne rodzaje gniazd, np. CCS i CHAdeMO), ale także wybierzemy odpowiednią moc i porównamy koszty. Bardzo przydatne jest też to, że aplikacje odświeżane są w czasie rzeczywistym – jeśli dane łącze jest zajęte, to będziemy o tym wiedzieć. I spokojnie poszukamy innej ładowarki (lub karnie ustawimy się w kolejce do ładowania).
Jeśli chodzi o szybkie ładowarki, to na pewno najwięcej zyskują dzięki nim auta z ogniwami o wysokiej pojemności. Na przykład Volvo EX90, które dzięki baterii o pojemności 102-107 kWh netto zapewnia znakomity zasięg, zwłaszcza w trasie. Dobrze też pamiętać o tym, że czas ładowania ogniw zależy nie tylko od pojemności baterii i stanu naładowania (SoC), od którego zaczynamy ładowanie, ale także od temperatury baterii i otoczenia, w którym ładujemy auto. Optymalne warunki? Ok. 20 stopni Celsjusza. Poza tym, jeśli zależy nam na czasie, warto unikać ładowania auta powyżej 80 proc. stanu naładowania, ponieważ powyżej tej wartości moc i szybkość ładowania zaczynają odczuwalnie spadać. Zwłaszcza w trasie najlepiej więc zakończyć ładowanie na poziomie 80 proc. SoC, aby maksymalnie skrócić czas spędzony na ładowaniu i zoptymalizować efektywność procesu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS