Polski boks ma powody do zadowolenia. Julia Szeremeta wywalczyła pierwszy medal olimpijski dla Polski w tej dyscyplinie od 32 lat. W turnieju była także Elżbieta Wójcik, która odpadła jednak w ćwierćfinale zmagań w kategorii do 75 kilogramów.
Elżbieta Wójcik wyznała, co jej chłopak zrobił podczas igrzysk olimpijskich. “Alarm”
W sobotę w “Hejt Parku” gościła Julia Szeremeta, a pod koniec programu prowadzący połączyli się także z Elżbietą Wójcik. Ta opowiedziała bardzo ciekawą historię z wioski olimpijskiej, do czego zachęciła ją młodsza koleżanka oraz trener Tomasz Dylak. – Ela, opowiedz o kamperze – apelowali.
Wójcik zdecydowała się podzielić historią z widzami. – Do Paryża przyjechał mój chłopak, aby mnie wspierać i postawił koło wioski olimpijskiej kampera, bo mówiłam mu, że nie może wjechać. Kampera zabrała policja, bo myślała, że w środku jest bomba – wyjawiła z uśmiechem Elżbieta Wójcik.
Jak dodał trener pięściarek Tomasz Dylak, pod wioskę zjechało się mnóstwo służb ze specjalnym sprzętem, które sprawdzały dokładnie, co znajdowało się w aucie. Zamknięta była także ulica. – Alarm bombowy w Paryżu – skwitowała Julia Szeremeta.
W programie polski obóz podzielił się też innymi ciekawymi anegdotami. Tomasz Dylak wyjawił, że kiedyś polska ekipa leciała samolotem z ojcem Tadeuszem Rydzykiem, a Elżbieta Wójcik prosiła go o modlitwę o większą sumę pieniędzy. Z kolei Julia Szeremeta podczas igrzysk miała mieć zawsze porządek w swoim pokoju. Dylak wyznał też, że w wiosce olimpijskiej nasze pięściarki kompletnie nie zwracały uwagi na sportowców z innych krajów i ich nie rozpoznawały. – Były skupione na sobie – mówił trener.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS