“Od wybuchu wojny domowej w 1975 roku do dziś Liban nigdy nie zaznał pokoju i stabilności” – napisał ojciec Gabriel Hachem, w artykule będącym analizą obecnej sytuacji. Libański teolog i członek Międzynarodowej Komisji Teologicznej podkreśla, że obecna sytuacja przypomina piekło, a jego ojczyzna znajduje się na skraju przepaści. Analiza ojca Gabriela Hachema, którą publikujemy poniżej, ukazała się w misyjnej agencji “Fides”.
Nieustannie nękany Liban znów na skraju przepaści
Od wybuchu wojny domowej w 1975 roku do dziś Liban, mały kraj na Bliskim Wschodzie, nigdy nie zaznał pokoju i stabilności. Ludność, w tym chrześcijanie, stawiała i nadal stawia opór. Jednak od 7 października 2023 roku i rozpoczęcia wojny w Strefie Gazy i Izraelu, biorąc pod uwagę konflikt z Hezbollahem, który w swych rękach trzyma los kraju i decyduje o wojnie i pokoju, sytuacja stała się piekielna, nie tylko w południowym regionie, blisko granicy z Izraelem, ale w całym Libanie, z paraliżem gospodarczym i politycznym, który zagraża tożsamości kraju.
Liban od prawie dwóch lat pozostaje bez prezydenta, funkcji instytucjonalnej, która w systemie libańskim należy do chrześcijan i stanowi symbol współistnienia i poszanowania pluralizmu. Rząd również podał się do dymisji, a ministerstwa zajmują się jedynie bieżącymi sprawami w czasie, gdy kraj bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje decyzji dotyczących swojej przyszłości, tożsamości i stabilności.
Dramat ludności
Będąca stawką w grze polityka regionalna i międzynarodowa komplikuje sytuację Libanu i pozostawia ludność w niepewności i udręce. Młodzi ludzie, zarówno muzułmanie, jak i chrześcijanie, w pośpiechu opuszczają Liban w poszukiwaniu schronienia i lepszej przyszłości za granicą. Rodzice, którzy często nie mają własnych środków finansowych z powodu kryzysu finansowego i bankowego, który dotknął kraj prawie pięć lat temu, oczekują pomocy i solidarności ze strony swoich dzieci lub organizacji charytatywnych i pozarządowych, aby kupić leki i zaspokoić podstawowe potrzeby pozwalające im przetrwać.
Pomimo prób, watykańskiej dyplomacji nie udało się przekonać przywódców chrześcijańskich partii politycznych do uzgodnienia wspólnego kandydata na prezydenta i zakończenia obecnego chaosu. Różne Kościoły działają wspólnie poprzez swoje stowarzyszenia społeczne i charytatywne, aby wspierać ludność. Jednak Libańczykom brakuje przede wszystkim znaku nadziei, który zwiastowałby koniec korupcji, przemocy, wojny i niestabilności. W międzyczasie ci, którym nie udało się uniknąć kryzysu finansowego, walczą o przetrwanie, podczas gdy inni, którzy zdołali uregulować swoją sytuację finansową i dostosować do zmiany kursu dolara, korzystają z okazji, by odpocząć i poszukać świeżego powietrza w górach.
Życie w ciągłym strachu
Lato, to dobry czas na spotkania rodzin rozdartych przez emigrację, ale w tym roku nawet ten piękny zwyczaj został zniweczony. Ci, którzy przybyli z daleka, by wesprzeć swoje rodziny i spędzić z nimi wakacje, musieli wyjechać w pośpiechu ze względu na sytuację i wezwania krajów zachodnich do opuszczenia Libanu, któremu grozi przekształcenie się w teatr wojny. Inni zabrali swoje rodziny za granicę, aby dać swoim bliskim chwilę wytchnienia i odpoczynku. Panuje niepokój, a niepewność wydaje się być królową sytuacji.
Strach panuje wszędzie i przydusza wszystkich. Rodzice z dziećmi i młodzi ludzie martwią się o opłaty za szkołę i uniwersytet, o wygórowane koszty ubezpieczenia medycznego i leków, o koszty utrzymania, o wojnę, zniszczenia, nieznany los… Jednak 2 sierpnia odbyła się beatyfikacja patriarchy Stefana Duwajhiego, która była chwilą modlitwy, nadziei i spokoju.
Niech libańscy święci i Matka Boża Królowa Libanu czuwają nad tym krajem, w tym niezwykle trudnym czasie.
Czytaj też:
Ekspert: Wojna nuklearna na Bliskim Wschodzie jest absolutnie wykluczona
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS