W pierwszej fazie tegorocznej kampanii to Ferrari było najgroźniejszym rywalem Red Bulla. Czerwone samochody zwyciężyły w Australii, a następnie w Monako.
Na rundę w Hiszpanii w Maranello przygotowano nową podłogę, która miała poprawić właściwości aerodynamiczne. Wraz z nią nasiliło się jednak zjawisko podskakiwania, szczególnie dokuczliwe w szybkich zakrętach i czyniące z SF-24 mało przewidywalny samochód.
Uznano, że lepiej mieć gorsze osiągi, ale być pewniejszym zachowania bolidu, więc w pierwszej kolejności wrócono do podłogi w starszej wersji. Później zmieniono różne elementy podwozia, aby podskakiwanie jeszcze bardziej stłumić.
Leclerc przyznał, że związane z aerodynamiką liczby – m.in. poziom docisku – zwiększyły się dzięki nowej podłodze, jednak podskakiwanie sprawiło, że rezultaty tych poprawek nie były w pełni widoczne.
– Punkt zwrotny to Hiszpania. Włożyliśmy coś do samochodu, a i od samego początku mówiłem, że liczby są – stwierdził Leclerc w rozmowie z Motorsport.com. – No i spowodowało to sporo podskakiwania, z którym mieliśmy problemy. Jeśli o mnie chodzi, podczas ostatnich czterech wyścigów bardzo agresywnie podszedłem do ustawień, starając się znaleźć rozwiązanie.
– Zawsze staram się szukać tych ostatnich setnych części sekundy. Uważam, że takie podejście się opłaca, jak tylko wszystko w samochodzie działa jak powinno. Jednak kiedy masz samochód, który podskakuje, nie możesz się zbliżać do limitu, ponieważ zachowuje się on nieprzewidywalnie i musisz zostawiać większy margines. A mi z kolei trudno o takie podejście, więc jeśli coś takiego się dzieje, płacę wyższą cenę.
– Z drugiej strony, nie wydaje mi się, aby to było największym problemem w ostatnich wyścigach. Chodziło raczej o ustawianie samochodu bardzo agresywnie, aby coś z niego jeszcze wyciągnąć. Wydaje mi się, że to był główny powód braku osiągów.
– Winić można podskakiwanie. Ono powoduje brak konsekwencji i sprawia, że mieliśmy więcej problemów.
Charles Leclerc, Ferrari SF-24
Autor zdjęcia: Erik Junius
Leclerc przypomniał, że również w zeszłym sezonie Ferrari miało okres pełny eksperymentów, które pomogły zrozumieć problemy i po ich rozwiązaniu – m.in. dzięki wprowadzeniu nowej podłogi – Scuderia zaliczyła udaną końcówkę kampanii.
– Pamiętam, że w zeszłym roku mieliśmy dwa takie wyścigi. W Zandvoort postanowiliśmy, że może to nie będzie świetny występ, ale chcemy nauczyć się możliwie najwięcej. I jestem pewien, że teraz przechodzimy przez podobny proces. Negatywem jest to, że straciliśmy na tym trzy, cztery wyścigi, a nie dwa jak w zeszłym sezonie.
– Wierzę jednak, że dało nam to sporo głębsze zrozumienie tego, co się dzieje i jestem pewien, iż sporo się nauczyliśmy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS