Lokalna prasa o narażaniu mieszkańców na zakażenia.
Każdy z nas idąc do fryzjera lub barbera chce być obsłużony w sposób właściwy i fachowy. Liczy na rzetelne wykonanie usługi oraz wysoki poziom sanitarny takiej placówki. Czasem zdarza się – na szczęście bardzo rzadko – że trafimy do osoby, która nie przestrzega wszystkich norm i prócz ładnej fryzury lub wystylizowanego zarostu możemy nabawić się nieprzewidzianej przypadłości. A jak było w dwudziestoleciu międzywojennym? Niestety jak ukazywała to ówczesna prasa, poziom higieny i odpowiedniej kontroli takich placówek pozostawiały wiele do życzenia.
Zauważalny problem
W jednym ze styczniowych numerów „Gazety Pabjanickiej” poruszono problem panujący w niektórych publicznych golarniach, a mianowicie narażaniu klientów na zakażenia. Pisano wówczas:
„Ileż to razy się zdarza, że po goleniu w publicznej golarni występują jakieś pryszcze na twarzy golonego i nieraz wiele trzeba zachodu, nim człowiek tego nabytku się pozbędzie. Przyczyna pochodzi może od zanieczyszczonej brzytwy lub też od samego golarza”.
Problem ten musiał być zauważalny i znaczący, gdyż redakcja gazety określała wprost swój brak tolerancji względem nieuczciwych i stojących na bakier z higieną usługodawców.
Lekarz musi poświadczyć
Kolejną rzeczą, która potwierdza rangę tego problemu było wydanie 5 grudnia 1935 r. przez Ministerstwo Opieki Społecznej specjalnego okólnika (za słownikiem PWN: „pismo zawierające wskazówki, polecenia wydane przez organ administracyjny podległym mu organom”) „[…] w sprawie przepisów sanitarnych dla fryzjerów”. O czym była mowa we wspomnianym dokumencie?
Dla przeciwdziałania roznoszeniu chorób „[…] pracownicy fryzjerscy i golarscy mają przedłożyć świadectwa lekarza urzędowego, stwierdzające, że nie są oni dotknięci jedną z chorób zakaźnych, wymienionych w ustawie z dnia 21 lutego 1935 r. (Dz. U. RP, nr 27, poz. 198), ani chorobą weneryczną albo zaraźliwą lub odrażającą chorobą skórną”.
Jakie choroby wymienione w okólniku uniemożliwiały właścicielom i pracownikom dalsze prowadzenie biznesu? Były to m.in. dżuma, ospa, koklusz, trąd, gruźlica, róża, odra, nosacizna, wścieklizna (…). Według ustawy z 21 lutego 1935 r. „Do chorób, których każdy przypadek powoduje obowiązek zgłoszenia, należą”:
Aby fryzjer lub golarz mogli prowadzić swój zakład bez większych problemów, musieli posiadać specjalny dokument, potwierdzający odpowiednie przepisy sanitarne. Tego typu dokumentem było świadectwo zdrowia dla zawodowych fryzjerów i „golibrodów”, które pozwalały na prowadzenie działalności gospodarczej. Wystawiane były na okres 6 miesięcy. Gdy dana osoba nie spełniała wymogów sanitarno-epidemiologicznych, była pozbawiana możliwości dalszego wykonywania zawodu do czasu wyleczenia i ponownego uzyskania odpowiedniej zgody.
Wydającymi wspomniane świadectwa zdrowia stali się lekarze urzędowi tzn. „[…] lekarze powiatowi, miejscy, okręgowi i rejonowi”. Tym samym lekarzom nakazywano „Stwierdzanie […] aktualności tych świadectw […] podczas kontroli zakładów, jednakże co sześć miesięcy, a nie, jak to miało miejsce dotychczas, raz do roku […]”.
Redakcja „Gazety Pabjanickiej” pod koniec artykułu zapewniała swoich czytelników, że powzięte przez Ministerstwo Opieki Społecznej działanie zabezpieczy „w znacznej mierze ludność przed wieloma schorzeniami i przyczyni się do podniesienia zdrowotności publicznej” oraz pozbawi praw wykonywania zawodu tych fryzjerów i golarzy, którzy „najmniej do tego” nadawali się.
Maciej Jaśniewski
źródło: „Dziennik Urzędowy Ministerstwa Opieki Społecznej”, nr 22, 15.12.1935, s. 563-564; Dz. U. RP 1935, nr 27, poz. 198;
źródło: „Gazeta Pabjanicka”, nr 5, 02.02.1936, s. 3.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS