W ubiegłym miesiącu nastąpiła w moim życiu zmiana kodu na trzy z przodu. Na ten skromny jubileusz postanowiłem polecieć urlopowo do Australii.
Odwiedziłem wówczas Sydney, Melbourne oraz Adelaide. Muszę przyznać, że najbardziej zapadł mi w pamięć koncert muzyczny, w którym uczestniczyłem w unikatowym architektoniczne i akustycznie budynku Sydney Opera House.
Miałem wówczas niezwykłe szczęście usłyszeć dwa utwory – Koncert Organowy F.Poulenca oraz Symfonię Organową C. Saint-Saens’a na organy i orkiestrę symfoniczną. Za organami usiadł prawdopodobnie największy wirtuoz XXI wieku – paryski organista prof. Olivier Latry, któremu towarzyszyła Sydney Symphony Orchestra pod batutą prof. Stephane Deneve.
Chociaż obydwie kompozycje niezbyt jeszcze dobrze znałem, zdumiała mnie już na samym początku płynna wymiana ról pomiędzy orkiestrą a organami, których tzw. bufet znajduje się bardzo wysoko nad estradą. Można śmiało powiedzieć, że współistniały na tym koncercie dwie orkiestry, gdyż tak naprawdę organy imitują orkiestrę, przewyższając ją często swoimi możliwościami kolorystycznymi oraz potęgą brzmienia. Było dla mnie czymś absolutnie niezwykłym, kiedy soliści prowadzili wyrastający, niczym „Feniks z popiołów” temat melodyczny, któremu następnie towarzyszyły inne instrumenty solowe w charakterze kontrapunktu z niezwykłą precyzją, co było zadaniem absolutnie niełatwym w akustyce tejże sali koncertowej.
Do dwu-, trzygłosowej kreacji dołączały się subtelne organy w charakterze tzw. fugato i innych technik kompozytorskich epoki Bacha na tle nisko brzmiącego łagodnie fletu. Później orkiestry zaczęły dialogować oraz „przekrzykiwać się”. Byłem pod wrażeniem zamysłu kompozytorskiego francuskich mistrzów XIX wieku, którzy szybkim przebiegom melodyczno-rytmicznym orkiestry estradowej przeciwstawiali brzmienie organów, naprzemiennie w dynamice piano, forte oraz pianissimo.
Organy to instrument, który wymaga niezwykłej podzielności uwagi. Gra się jednocześnie rękami i nogami. Przeciętnemu zjadaczowi chleba organy kojarzą się wyłącznie z kościołem. Ale mało kto wie, że organy piszczałkowe znajdują się także w filharmoniach, kinach, domach prywatnych bądź na Zamkach Królewskich. Organista musi zgrać nogi, ręce, w przypadku orkiestry także słuchać, co mają muzycznie do powiedzenia orkiestra estradowa oraz dyrygent.
Dyrygent narzuca tempo przebiegów melodyczno-rytmicznych obydwu orkiestrom.
31.07.2024
Michał Gawle
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS