Kiedy byłem na studiach, miałem pracę na pół etatu w call center firmy telefonii komórkowej. Odbierałem telefony od klientów, a ich problemy były dość równo podzielone między drobne kwestie techniczne a problemy z rachunkami lub usługą.
Wiele problemów z rachunkami dotyczyło osób, które nie płaciły na czas rachunków za telefon komórkowy i ich usługa została zawieszona. Zazwyczaj osoby te miały fatalną historię kredytową, dlatego firma zgodziła się na udzielenie im bardzo specyficznego rodzaju umowy, która znacznie ograniczała to, co mogły zrobić po terminie zapłaty, ile mogły być winne i jak szybko po niezapłaceniu rachunku ich telefon przestał działać. Było to częściowo z myślą o ich ochronie, aby nie narastały im jeszcze większe opłaty, ale także dlatego, że firma wiedziała na podstawie ich historii kredytowej, że są fatalni w spłacaniu długów i byłoby to fatalną decyzją biznesową, aby pozwolić jakiemuś spłukanemu idiocie dawać tysiące dolarów zaległych opłat za telefon komórkowy przez miesiące, kiedy nie mógł płacić, a często nawet nie zamierzał płacić.
Pewnego razu zadzwoniła do mnie jakaś gigantyczna idiotka, kobieta, która w najgorszy możliwy sposób żądała ponownego włączenia jej usługi. Po sprawdzeniu jej konta w systemie i cierpliwym wyjaśnieniu sytuacji oraz zasugerowaniu, aby uregulowała zaległe saldo, aby jak najszybciej ponownie włączyć usługi, zażądała, abym jako kompletny nikt, pracujący w call center, nie śmiał mówić jej, odnoszącej sukcesy i bardzo ważnej przedsiębiorczyni, co ma robić ze swoimi pieniędzmi. Powiedziała mi, że moja niekompetencja powoduje, że traci klientów, bo jej bogaci klienci nie mogą się do niej dodzwonić.
Miałem wtedy pewnie 19 lat i przyznaję, że straciłem wtedy zimną krew i powiedziałem jej, że jestem tylko studentem i to jest moja praca na pół etatu, a mimo to mam dużo lepszą historię kredytową niż ona i, w przeciwieństwie do niej, rozumiem, że płacenie pieprzonego rachunku za telefon to moja odpowiedzialność i wiem, jak czytać umowy, które podpisuję. Żaden ważny biznesmen nie miałby limitu 150 dolarów na rachunku za telefon (po wykorzystaniu którego wyłączane są usługi), a jeśli z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu tak by było i było to niezbędne do jego pracy, to płaciłby na czas co miesiąc. Kobieta wpadła w szał i zażądała rozmowy z moim przełożonym. Szczerze mówiąc, wkurzyła mnie tak bardzo, że w tamtym momencie nie obchodziło mnie, czy mnie zwolnią, więc oddałem słuchawkę przełożonemu.
Ten po wysłuchaniu jej wersji wydarzeń i krótkiej rozmowie ze mną od razu powiedział jej, żeby się odpierdoliła i zapłaciła zaległy rachunek, ponieważ jedyny powód zawieszenia jej usługi to zaległości w płatnościach przekraczające miesiąc, co było całkowicie jej winą. Powiedział jej, żeby przestała marnować wszystkim czas, udając, że jest jakimś VIP-em, a jest tylko pieniaczką, która chce uzyskać usługę, za którą odmawiała zapłaty mimo podpisania umowy – i rozłączył się, kiedy próbowała się kłócić. Potem po prostu odwrócił się do mnie, oddał mi słuchawkę i skinął głową, zanim wrócił do swojego biurka. Wyglądał jak Wolverine odchodzący od eksplodującego helikoptera.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS