Iga Świątek falowała w meczu z Xiyu Wang. Ale najważniejsze, że wygrała z Chinką 6:3, 6:4 i awansowała do ćwierćfinału turnieju olimpijskiego na igrzyskach Paryż 2024.
Już w trakcie meczu część kibiców wyrażała niezadowolenie ze stylu gry Igi. I niepokój, czy aby na pewno Świątek jest w formie na medal. Co na to Iga?
– Na pewno jestem dumna z siebie. I przyznam, że z tych statystyk (50. wygrany mecz w sezonie i pierwszy w historii polskiego tenisa awans do olimpijskiego ćwierćfinału) ważniejsza jest dla mnie pierwsza. Bo cieszę się, że jestem solidna przez cały sezon, że pokazałam, że mogę grać dobrze na różnych nawierzchniach. To zawsze było moim celem. A to, że jestem w ćwierćfinale igrzysk, to w pewnym sensie jest efekt tej pracy. Jestem z siebie bardzo dumna – mówi najlepsza tenisistka świata.
Świątek nie narzeka
Iga jest zmęczona trudnym meczem i okropnym upałem. Mimo że spotkanie zaczęło się dopiero o godzinie 19.15, to i tak grać trzeba było w strasznie trudnych warunkach – w temperaturze aż 33 stopni Celsjusza.
– To prawda, że była duchota, ale nie koncentrowałam się na tym. Obie miałyśmy takie same warunki i myślę, że obie je dobrze wykorzystałyśmy, bo nasze piłki były bardzo dynamiczne i topspin (rotacja) mocno zaskakiwał. Chinka też często go używa i robi sobie nim przewagę. Obie miałyśmy do tego sprzyjające warunki – analizuje Świątek.
Świątek nie korzysta z przywileju
Iga została zapytana o to, czy miała jakiś wpływ na wybór pory rozgrywania meczu. Wiadomo, że nie przepada za graniem wieczorem, ale chcieliśmy wiedzieć, czy tym razem – jako numer jeden na świecie i gwiazda Roland Garros – zasugerowała organizatorom, że ze względu na koszmarny upał wolałaby wystąpić wtedy, kiedy teoretycznie powinno być nieco chłodniej.
– Zawsze można o to poprosić, ale myślę, że tutaj na igrzyskach te kwestie są mniej brane pod uwagę. W tej chwili nie mamy stuprocentowego wpływu na to, kiedy zagramy. Trzeba być gotowym na wszystko, tak miałam przez większość kariery. Ale faktycznie ostatnio supervisor i ci, co układają plan, wysłuchają moich próśb, bo wygrywam Rolanda. Jednak nie oczekuję tego kompletnie. I akurat teraz nie miałam na to wpływu – wyjaśnia Iga.
Świątek zagra na mniejszym korcie. “Nawierzchnia jest inna”
Świątek nie miała też wpływu na to, że środowy ćwierćfinał zagra na innym korcie niż dotychczasowe mecze. Wszystkie trzy rundy rozegrała na Court Philippe-Chatrier, czyli największej arenie kompleksu Roland Garros. Natomiast z Collins zmierzy się na Court Suzanne Lenglen, drugim co do wielkości.
– W większości turniejów Rolanda Garrosa miałam tam jeden mecz. Tam jest pewnie trochę inna nawierzchnia, ale nie na tyle, żeby się na tym jakoś koncentrować, więc skupię się na sobie i myślę, że podejdę do tego, jak do każdego innego meczu. I że wtedy wszystko będzie dobrze – komentuje Iga.
Mecz Świątek – Collins odbędzie się w środę jako trzeci w kolejności. Pierwszy zacznie się o godzinie 12. Świątek ma bardzo korzystny bilans bezpośrednich spotkań z Amerykanką notowaną obecnie na dziewiątym miejscu w rankingu WTA. Na siedem rozegranych meczów Iga wygrała sześć.
– Grałyśmy ze sobą wielokrotnie, dobrze znamy swoją grę, ale nigdy nie spotkałyśmy się na kortach ziemnych. Na to muszę się taktycznie przygotować. Nie będzie łatwo, ale każdy, kto dotarł do ćwierćfinału, gra bardzo dobrze – podsumowuje Iga. I ucieka ze strefy mieszanej w momencie, w którym jeden z dziennikarzy próbuje zadać pytanie na rozluźnienie – o Dawida Podsiadłę.
– Jutro, dobrze? – pyta Świątek. I już jej nie ma.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS