2024-07-24 06:00
publikacja
2024-07-24 06:00
Wycofanie się Joe Bidena ze startu w jesiennych wyborach nie wywołało potężnej reakcji. Może jednak uchronić rynki wschodzące przed uczynieniem przez inwestorów motywu przewodniego letniego handlu ze strategii bazujących na przekonaniu o nieuniknionym zwycięstwie Donalda Trumpa. Bukmacherzy wciąż przypisują kandydatowi Republikanów około 60 proc. szans na powrót do Białego Domu. Uczestnicy rynku muszą jednak liczyć się z możliwością odzyskania werwy przez kampanię Demokratów, na co obecny prezydent nawet zdaniem własnego obozu nie dawał realnych szans. Ryzyko polityczne i atmosfera wyczekiwania na dalszy rozwój wypadków mogą potęgować tradycyjne letnie uśpienie rynków finansowych.
Złoty przed tygodniem, czyli około miesiąca po apogeum strachu przed dojściem do władzy przez skrajną prawicę we Francji, powrócił do tegorocznych szczytów siły w relacji do euro i dolara. EUR/PLN i USD/PLN w minionych dniach weszły w fazę odreagowania tego skoku. Kurs euro wyhamował zwyżkę już w okolicy 4,30 zł, co jest dobrą wróżbą na kolejne tygodnie. Fintech Cinkciarz.pl spodziewa się, że notowania powinny pozostawać w bezpośredniej bliskości czteroletnich dołków. Ważną barierą, swoistym sufitem dla notowań, może być pułap 4,33 zł, przy którym zbiegają się lokalne ekstremum kursu, jak również ważna, 200-sesyjna średnia krocząca.
Prognozy walutowe Cinkciarz.pl na drugie półrocze wyróżnia dość optymistyczne spojrzenie na waluty emerging markets. Mimo to nasz fintech uważa, że o dalsze, trwałe umocnienie złotego może być trudno. Za taką oceną przemawiają zarówno czynniki krajowe, jak i globalne. Fundamenty złotego są mocne i mocne pozostaną. Inwestorzy wiedzą jednak o tym od wielu miesięcy. Radykalna zmiana postrzegania otoczenia makro zawsze działa mocniej niż utrzymywanie się pozytywnej oceny. Nie ma powodu, aby bić na alarm, ale pozytywne oddziaływanie szeregu czynników zaczyna nieco przygasać.
Reklama
Kondycja polskiej gospodarki nie sprzyja cementowaniu się wiary w skrajnie restrykcyjne nastawienie Rady Polityki Pieniężnej. Rzecz jasna, kolejny niższy od prognoz odczyt sprzedaży detalicznej, czy trzecie z rzędu rozczarowanie dynamiką wynagrodzeń przy wielomiesięcznej historii niespodzianek po stronie słabszej presji inflacyjnej nie sprawią, że odżyją szanse na cięcie stopy referencyjnej w 2024 r. Dyskusja o wznowieniu luzowania może na dobre rozgorzeć w pierwszej połowie przyszłego roku, gdy dynamika CPI minie lokalny szczyt.
Dynamika PKB w 2024 r. przyspieszająca do 3 proc. r/r to więcej niż przyzwoity rezultat, ale na rynku nie brakowało przecież zdecydowanie optymistyczniejszych szacunków. Po wyjściu z głębokiego deficytu na saldzie rachunku obrotów bieżących w 2022 r. notowana była znaczna nadwyżka, która m.in. wraz z odbiciem konsumpcji jest stopniowo wymazywana. Nie może być mowy o narastaniu niebezpiecznych dla waluty tendencji. Sytuacja w bilansie płatniczym będzie korzystna, ale po prostu w mniejszym stopniu niż dotychczas.
Podobnie sprawy mają się atrakcyjnością odsetkową. Kilkuprocentowy poziom realnych stóp procentowych z pierwszego półrocza był najwyższy od przeszło dwóch dekad, gdy polska gospodarka była przed gigantycznym skokiem i na początku drogi ku strukturalnemu zrównoważeniu. Odbijanie inflacji powyżej 5 proc. r/r w pierwszym kwartale 2025 r. odbierze nieco blasku złotemu, a później inwestorzy zaczną wypatrywać obniżek RPP. W tym czasie cięcia w regionie będą już zapewne zakończone. Wydaje się wręcz, że dyskonto mówiące o dalszych redukcjach na Węgrzech i w Czechach o 100 pb w perspektywie 12 miesięcy może być zbyt głębokie. Stanie się atutem po stronie CZK i HUF, walut regionu znacznie w minionych kwartałach słabszych od złotego. Być może pierwszy krok na drodze do poprawy postrzegania forinta odegra się już we wtorek. Węgierski bank centralny od października ub.r. obniżył główną stopę z 13 do 7 proc. i na lipcowym posiedzeniu może wstrzymać cykl luzowania.
Nie można zapominać także, że złoty na poziomie kursu realnego efektywnego, czyli wskaźnika odzwierciedlającego strukturę handlu zagranicznego i skorygowanego o różnice w sile inflacji pomiędzy gospodarkami, w dwa lata umocnił się o przeszło 20 proc. Niektóre miary sugerują wręcz, że polska waluta jest na tym polu najbardziej przewartościowana na świecie. Przy słabości przemysłu i niepewnych perspektywach ożywienia u naszych głównych partnerów handlowych, dalsze, dynamiczne spadki EUR/PLN byłyby prawdopodobnie niepożądane, a przy obecnych poziomach kursu strumień środków walutowych rządu powinien trafiać do banku centralnego, a nie na rynek.
Zbliżanie się obniżek stóp procentowych w USA to tradycyjnie woda na młyn rynków wschodzących. Podobnie było również ostatnio. Spodziewamy się, że czynnik ten będzie odpychał od dolara. EUR/USD w kolejnych miesiącach powinien zadomowić się powyżej 1,10, a USD/PLN spaść pod 3,85. Wrześniowe cięcie Fed zostało przy tym błyskawicznie wycenione, a inwestorzy od razu przetrawili cały cykl. Oczekiwania, że w rok koszt pieniądza zostanie zredukowany o łącznie 130 pb są przy tym dość daleko posunięte, co może sprzyjać korekcie letniej słabości USD. Po serii wielu rozczarowujących odczytów, kilka publikacji może zrodzić uzasadnione wątpliwości, czy rynkowe dyskonto nie jest aby zbyt agresywne. Takim pretekstem może stać się chociażby czwartkowy odczyt dynamiki PKB. Prognozy mówią, że zannualizowane kwartalne tempo wzrostu przyspieszyło w minionych trzech miesiącach z 1,4 do 1,9 proc. Uczestnicy rynku oczekują też, że PCE Core, czyli preferowana przez Fed miara presji cenowej, w czerwcu drugi raz z rzędu wzrosła o zaledwie o 0,1 proc. m/m.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS