W ramach cyklu #ReportażPowiatuSokólskiego mieliśmy przyjemność odwiedzić Klub Sportowy Lew Krynki, który może poszczycić się bogatą historią i wieloletnią tradycją. W tym roku obchodzi dziesięciolecie powstania, choć jego działalność sportowa rozpoczęła się ponad 20 lat temu, początkowo skupiając się na sekcji szachowej, która szybko zdobyła popularność wśród lokalnej społeczności. Wkrótce do oferty klubu dołączyła także sekcja badmintonowa, która przyciągnęła wielu entuzjastów tego dynamicznego sportu. Jednak prawdziwym przełomem w działalności kryńskiego klubu okazał się rok 2014, kiedy to założono sekcję łucznictwa bloczkowego. Od tego momentu jego członkowie poświęcili się tej dyscyplinie bez reszty, co sprawiło, że szybko stała się wizytówką klubu. Zawodnicy podzielili się z nami swoimi historiami, opowiadając o wyzwaniach i sukcesach na drodze do mistrzostwa.
– Klub Sportowy Lew Krynki został założony jako projekt przy Fundacji Drabina, która powstała po zakończeniu działalności stowarzyszenia wspierającego osoby niepełnosprawne o tej samej nazwie. Prowadziliśmy wówczas na terenie gminy Krynki zajęcia skierowane do osób wykluczonych społecznie. Jednak gdy przeszły one pod opiekę Warsztatów Terapii Zajęciowej, zaczęliśmy się zastanawiać nad dalszymi krokami – wspomina Anna Gałka, współzałożycielka klubu Lew Krynki.
Wówczas do męża Anny Gałki – Pawła, przyszedł śp. ksiądz Bronisław Wonsowski wraz z panem Bogusławem Pilcickim i zaproponowali zakup łuku. Pomysł ten stał się iskrą, która zapoczątkowała rozwój sekcji łucznictwa. Paweł Gałka, zainspirowany tą propozycją, postanowił wraz z nimi rozwinąć sekcję łuczniczą w kryńskim klubie.
Początkowo zainteresowanie strzelaniem z łuku było ogromne. Wiele osób przychodziło na treningi, chcąc spróbować swoich sił. Jednak z czasem, jak to bywa w każdej dziedzinie, umiejętności i wytrwałość uczestników były poddawane próbie. W drużynie pozostali najwytrwalsi, którzy z pasją i determinacją rozwijali swoje łucznicze talenty.
Obecnie sekcja łucznicza Klubu Sportowego Lew Krynki zrzesza 10 osób, w tym głównie seniorów oraz trzech juniorów. Zawodnicy pochodzą z różnych miejscowości województwa podlaskiego, w tym z Krynek i okolic, Białegostoku, Studzianek, okolic Łomży, a także z Białorusi.
W okresie zimowym treningi odbywają się w różnych lokalizacjach: w hali szkoły w Krynkach, na strzelnicy w Białymstoku czy pod Łomżą. Latem, łucznicy trenują na parafialnej łące przy kościele katolickim w Krynkach. Ciepłe miesiące przynoszą dodatkowe możliwości treningowe, gdyż każdy może ćwiczyć na własnym podwórku, co jest dużym ułatwieniem i pozwala na częstsze sesje treningowe.
– O ile szachy i badminton są sportami dość znanymi i popularnymi, to łucznictwo zalicza się do dyscyplin niszowych, które nie cieszą się taką samą powszechną uwagą. Łucznictwo nie jest atrakcyjnym sportem do oglądania, ale przynosi ogromną satysfakcję osobom, które go uprawiają. Nie jest to dyscyplina medialna, więc nie ma jej zbyt wiele w telewizji. Jednak dla tych, którzy strzelają, łucznictwo przynosi wiele radości i pozwala oderwać się od życia codziennego. Można je również traktować jako formę medytacji – wyjaśnia Paweł Gałka, współzałożyciel Klubu Sportowego Lew Krynki.
Treningi łucznicze odbywają się w ciszy i spokoju, co sprawia, że jest to sport wyjątkowo elitarny. Atmosfera skupienia i koncentracji, która towarzyszy treningom, pozwala uczestnikom na głębokie zanurzenie się w technice i precyzji strzału. Dzięki temu łucznictwo staje się nie tylko aktywnością fizyczną, ale także mentalnym wyzwaniem, które wzmacnia wewnętrzny spokój i samodyscyplinę. Co więcej, łucznictwo jest sportem dostępnym dla osób w każdym wieku. Nie ma tutaj ograniczeń wiekowych, co oznacza, że mogą się nim zajmować zarówno młodzi ludzie, jak i starsi. Wystarczy mieć sprawne ręce i dobry wzrok.
– Moje hobby zaczęło się 25 lat temu. Jeśli chodzi o fizyczność, łucznictwo to doskonały sport. Im bardziej człowiek się w niego zagłębia, tym bardziej angażuje także psychikę. To niesamowita walka z własnymi słabościami i ciągła chęć poprawy we wszystkim, od skupienia i koncentracji po kontrolę oddechu – mówi Robert Śliwecki, zawodnik klubu.
Łucznictwo jest również pewnego rodzaju terapią.
– Mam bardzo stresującą pracę, a po każdym treningu wstępuje we mnie nowa, pozytywna energia. Polecam każdemu ten rodzaj sportu, ponieważ jest korzystny zarówno dla ciała, jak i dla duszy – mówi Piotr Poźniewski.
W klubie są także osoby, które zostały zarażone pasją do łucznictwa przez innych. Jednym z nich jest najmłodszy uczestnik, Hubert Pilcicki, który na treningi przyjeżdża wraz z ojcem. Strzela już od trzech lat i, jak sam przyznaje, jest to tak wciągające zajęcie, że chce je stale rozwijać.
Łucznictwo bloczkowe a olimpijskie
Łucznictwo bloczkowe różni się od olimpijskiego przede wszystkim sprzętem, choć zasada lotu strzały pozostaje taka sama. W pierwszym używany jest bardziej zaawansowany technologicznie sprzęt, wyposażony w bloczki, które dodają cięciwie dodatkową energię podczas wystrzału, zwiększając tym samym jego precyzję i siłę. Z kolei łucznictwo olimpijskie opiera się na tradycyjnej konstrukcji łuku, który składa się z ramion, majdanu i cięciwy.
Kolejną różnicą jest status tych dwóch dyscyplin na arenie międzynarodowej. Łucznictwo olimpijskie jest konkurencją na Igrzyskach Olimpijskich, gdzie zawodnicy z całego świata rywalizują o medale. Natomiast łucznictwo bloczkowe, mimo swojej rosnącej popularności i zaawansowanej technologii, nie jest jeszcze częścią programu olimpijskiego.
– Mamy jednak nadzieję, że kiedyś doczekamy się momentu, gdy nasze łucznictwo bloczkowe również znajdzie się na Igrzyskach – mówi Paweł Gałka.
Do profesjonalnego strzelania z łuku niezbędny jest sprzęt wyższej klasy, który pozwala osiągać wysokie wyniki. Przy tak zaawansowanym sprzęcie, dalszy sukces w dużej mierze zależy od umiejętności łucznika i jego ciągłego doskonalenia.
Bogusław Pilcicki, kolejny zawodnik Klubu Sportowego Lew Krynki, który licencję posiada od 2016 roku, rozpoczął swoją przygodę z łukiem dziesięć lat wcześniej. I to właśnie on zajmuje się także remontem, naprawą i konfiguracją łuków, co stanowi integralną część jego zaangażowania w ten sport.
– Strzelectwo to moja pasja, a łucznictwo jest tylko jedną z jego dziedzin. Strzelam sportowo z broni od prawie 30 lat, więc łuk był naturalnym rozwinięciem mojej chęci do strzelania z różnych rodzajów broni – wyjaśnia.
Anna Gałka wyjaśniła, że istnieją cztery główne kategorie zawodów łuczniczych: halowe, na torach otwartych, 3D oraz field.
– W łucznictwie halowym strzela się na odległość około 20 metrów, natomiast w zawodach na torach otwartych odległość wynosi 50 metrów. Obie te dyscypliny dotyczą strzelania do tarcz. Z kolei zawody terenowe typu field polegają na strzelaniu do tarcz o różnych rozmiarach, w różnych odległościach i pod różnymi kątami. W pierwszej rundzie zawodów należy ocenić odległość do celu na oko, bez używania dalmierzy czy innych przyrządów pomiarowych, natomiast w drugiej rundzie odległości są już podane. Łucznictwo 3D jest uznawane za najbardziej wymagające, ponieważ każdy cel trzeba ocenić na oko, co wymaga wyjątkowej precyzji i umiejętności – doprecyzowuje Paweł Gałka.
W łucznictwie bloczkowym bardzo ważna jest tez integracja i przyjacielska atmosfera panująca wokół. Na zawodach każdy łucznik jest dla siebie przyjacielem, a kiedy drugi tego potrzebuje pędzi z pomocą. Sam sprzęt wymusza również dużo rozmów między zawodnikami, ponieważ łuk klasyczny to prosta konstrukcja w porównaniu do bloczkowego.
Zwycięstwo za zwycięstwem
Sekcja łucznicza z Krynek osiąga czołowe miejsca w Mistrzostwach Polski. Mają zaszczyt posiadać najmłodszego Mistrza Polski w kategorii seniorów. W ciągu 10 lat swojej działalności zdobyli ponad 40 medali w różnych kategoriach, w tym młodzieżowej, juniorskiej i seniorskiej, zarówno indywidualnie, jak i drużynowo.
– Nasze osiągnięcia obejmują 11 złotych, 15 srebrnych i 14 brązowych medali, co stanowi naprawdę imponujący wynik, którym możemy się śmiało chwalić – podkreśla współzałożyciel klubu.
Szymon Słowiński, który zdobył tytuł Mistrza Polski w wieku 18 lat, od dziecka fascynował się łucznictwem. Początkowo strzelał prywatnie, we własnym zakresie, używając podstawowych łuków na swoim podwórku. Kolejnym krokiem w jego rozwoju było zapisanie się do sekcji łucznictwa, gdzie ówczesny trener dostrzegł jego predyspozycje, co jeszcze bardziej zmotywowało młodego zawodnika. Około 7 lat temu przeszedł na łuk bloczkowy.
– Zawsze każdemu opowiadam, że nigdy nie zapomnę pierwszego treningu. Nie potrafiłem wtedy nawet naciągnąć łuku, a po pół roku zdobyłem tytuł Mistrza Polski. Dlatego motywuję wszystkich, aby nie poddawali się na początku. Nigdy się nie zniechęciłem, ponieważ łucznictwo jest moją pasją, która sprawia mi ogromną przyjemność i daje mnóstwo szczęścia – mówi Szymon Słowiński.
Obecnie sekcja łucznicza koncentruje się głównie na seniorach, choć, jak już wcześniej wspomniano są także w niej juniorzy. Silnie nastawiają się na czynny udział w zawodach. Osoby zainteresowane treningami są oczywiście mile widziane, jednak nie każdy kandydat jest zainteresowany strzelaniem sportowym.
– Postawiliśmy sobie ambitne cele, z których część już udało się zrealizować. Jednym z pierwszych osiągnięć było dostanie się do kadry narodowej, co udało się dwóm naszym zawodnikom. Oznacza to, że jedna piąta naszej sekcji jest obecnie częścią kadry, która liczy 10 zawodników. Planujemy także kwalifikację do zawodów europejskich. Naszym celem jest również udział w Igrzyskach Olimpijskich, jeśli łucznictwo bloczkowe zostanie włączone do programu olimpijskiego – mówi Paweł Gałka.
Z kolei Robert Śliwecki, dodaje, że planują w tym roku, na początku grudnia wyruszyć na Berlin Open.
– Szlaki przetarliśmy, a jest to niesamowite doświadczenie i podglądanie tych najlepszych Mistrzów Świata, którzy się tam pojawiają – tłumaczy.
Założyciele klubu i zawodnicy dziękują wszystkim osobom i instytucjom, które wspierają ich finansowo, bo jak przyznają koszty związane z wyjazdami na zawody są znaczne.
– Większość zawodów odbywa się w zachodnio-południowej Polsce, co generuje duże wydatki. W dużej mierze finansujemy się sami, choć Urząd Gminy w Krynkach regularnie wspiera nas raz w roku z dotacji sportowych. Jednak wciąż poszukujemy dodatkowego sponsora, który mógłby pomóc nam w podniesieniu naszych umiejętności. Choć można trenować na własnym podwórku i osiągać świetne wyniki, takie jak strzelanie same „10”, wyjazdy na zawody są kluczowe, ponieważ pozwalają na sprawdzenie swoich umiejętności w konfrontacji z innymi zawodnikami i radzenie sobie z presją – przyznają Anna i Paweł Gałka.
A teraz ciekawostka…
Zapewne większość czytelników skojarzy, że nazwa klubu wzięła się z herbu Gminy i Miasta Krynki.
– Jako pierwsi przywróciliśmy do użytku stary herb przedstawiający lwa. Przez wiele lat błędnie uważano, że w herbie Krynek znajduje się gryf, mimo że go nie przypominał. Dzięki pracy pani historyk z Krynek odkryliśmy, że w rzeczywistości w herbie widnieje lew, który był odwrócony w przeciwną stronę niż pierwotnie. Natychmiast przyjęliśmy ten wizerunek jako logo naszego klubu. Dopiero po kilku latach od jego wprowadzenia, urząd miasta i gminy przyjął ten herb jako oficjalny symbol Krynek – wyjaśnia Paweł Gałka.
Sylwia Matuk, fot. Jarosław Stasiulewicz
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS