A A+ A++

Polki przeciwko Serbkom pokazały dwie twarze – tę bardzo pozytywną z pierwszego seta wygranego wysoko i w wielkim stylu, ale także bladą i pozbawioną energii, która mogłaby symbolizować ich grę od drugiej partii. Przeważała niestety ta druga, a Serbki gorzej zaprezentowały się tylko na początku spotkania. Potem świetnie wykorzystywały błędy i chwile słabości Polek.

Zobacz wideo Co za porównanie! “Sceny rozbierane, a potem nuda, nuda”

Najpierw był koncert Polek. Same nie dowierzały, co robią na boisku

Mecz z Serbkami od początku wydawał się być tym najpoważniejszym sprawdzianem przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu. Naprzeciwko mistrzynie świata, a w głowach świadomość tego, że to ostatni mecz przed wylotem do Francji. Dlatego Stefano Lavarini do wyjściowego składu zmieścił pełne “galowe” ustawienie Polek – z Magdaleną Stysiak w ataku, Joanną Wołosz na rozegraniu, Magdaleną Jurczyk i Agnieszką Korneluk w roli środkowych, Natalią Mędrzyk i Martyną Łukasik na przyjęciu i Aleksandrą Szczygłowską na libero. W trakcie seta na końcówkę za Mędrzyk na przyjęciu pojawiła się nominalna libero, Maria Stenzel, a chwilę później włoski szkoleniowiec wprowadził także Katarzynę Wenerską i Malwinę Smarzek za duet Stysiak-Wołosz.

I to był absolutny koncert na otwarcie meczu. Aż trudno było uwierzyć, że jeszcze na tydzień przed igrzyskami, po okresie ciężkich treningów, Polki już są w stanie wejść na tak wysoki poziom gry. Od początku spotkania po prostu miażdżyły mistrzynie świata. Serbki kompletnie nie wiedziały, co się dzieje i co chwilę popełniały coraz większe błędy. Za to po polskiej stronie nie było ich praktycznie w ogóle – zawodniczkom Lavariniego zapisano zaledwie jeden w całym pierwszym secie.

Chyba same Polki nie do końca dowierzały, w jaki sposób rozpoczęły to spotkanie. Unosiły brwi, były pod wrażeniem tego, jaką przewagę zbudowały sobie nad Serbkami, choć przecież one także grały w swoim najsilniejszym składzie. I jedna z najlepszych atakujących na świecie, Tijana Bosković, była bezradna. Tylko krzywiła się, widząc, że jej zespół jest o klasę gorszy od Polek. Wykorzystała tylko jedną z sześciu otrzymanych piłek.

Na początku biało-czerwone doszły do pięciopunktowej przewagi (8:3), ale to nie był moment, w którym różnica pomiędzy nimi i Serbkami była największa. Choć rywalki straty odrobiły i były już tylko o punkt od Polek przy stanie 9:8, to następnie długo nie były w stanie wygrać choćby jednej akcji. Zrobiło się 15:8, potem 17:9, a nawet 21:11. Drużyna Lavariniego szybko zyskała aż dziesięć piłek setowych, ale w końcówce była jakby nieco zdekoncentrowana. Ostatecznie Polki wygrały tę partię 25:17, więc i tak wypracowały sobie zdecydowany zapas nad przeciwniczkami.

Polki rozzłościły Lavariniego. Trener starał się im przywrócić agresywność

W przerwie trener Serbek, Giovanni Guidetti, był już ewidentnie poddenerwowany i wręcz skrzyczał swoje zawodniczki. Na wściekłą wyglądała też Tijana Bosković. Atakująca jakby napędzała się własną złością, bo od początku drugiej partii grała już zdecydowanie lepiej. Polkom nie udało się utrzymać szybko zdobytego prowadzenia 3:0. Od stanu 11:10 dla Polek punkty długo nabijały Serbki. Zrobiło się 11:14 i mistrzynie świata te trzy punkty różnicy były w stanie mieć po swojej stronie do końcówki (16:19) tej partii.

Chciałoby się Polki chwalić za ich grę, jak w przypadku pierwszej partii, ale teraz się nie dało. Zawodniczki Lavariniego nie grały tragicznie, ale widać było, że znacznie spadła jakość ataku – z 54 do 31 procent w ataku. Zdobyły w tym elemencie sześć punktów mniej i nawet fakt, że Serbki nadal popełniały od nich więcej błędów, nie pozwoliła im zyskać potrzebnej przewagi. Ta tym razem pojawiła się po stronie rywalek.

Stefano Lavarini dość szybko, już w połowie seta, zdecydował się na podwójną zmianę i wejście na boisko duetu Smarzek-Wenerska. Ciekawe jednak, że nie dał Polkom dokończyć tej partii z nimi w składzie. Choć Polki zbliżyły się do Serbek na jeden punkt (19:20), to Włoch przywrócił na boisko Stysiak i Wołosz, a do tego dołożył zmianę Martyny Czyrniańskiej na przyjęciu.

Niestety, rywalki dobrze czytały grę Polek, a im jakby brakowało werwy i dynamiki. Podczas przerwy, o którą poprosił rozzłoszczony Lavarini, przekazał swoim siatkarkom, że brakuje im agresywności. Tak jakby widział to już od dłuższej chwili i powrotem do wyjściowego ustawienia w ataku i na rozegraniu starał się pomóc ją przywrócić swojemu zespołowi. To się jednak nie wydarzyło i Serbki wyrównały stan meczu, wygrywając 25:21.

Polki nagle stanęły, a rywalki przejęły kontrolę. “Zjazd do bazy” Stysiak

Polki stanęły, a niemal pełną kontrolę nad spotkaniem przejęły ich przeciwniczki. Zaczęły się bawić siatkówką w taki sposób, jak wcześniej bawiły się nią biało-czerwone. Serbki złamały je i grały bardzo pewnie. Brakowało świeżości i argumentów, które pozwoliłyby im przeciwstawić się zyskującym coraz więcej siły rywalkom.

Przy stanie 10:4 dla Serbek Lavarini starał się jeszcze ratować wynik i wprowadził kolejne zmiany: Czyrniańska zastąpiła Łukasik, a Alagierska Jurczyk. To jednak nie wystarczyło. Lavarini dobrze widział, że już chwilę w gorszej dyspozycji jest Magdalena Stysiak. Zazwyczaj w tej sytuacji sięgał po podwójną zmianę, ale tym razem skorzystał z roszady na pozycji atakującej, 1:1. Malwina Smarzek weszła na boisko za Stysiak, pierwszy raz w taki sposób od dłuższego czasu. I choć grała na niezłym poziomie – skończyła trzy piłki z pięciu – to nie okazała się kluczem do powrotu do choćby wryrównanej gry w tym spotkaniu.

“Zjazd do bazy” liderki Polek raczej nie pomógł ich moralom. Drużyna, która pokonała Serbki do 17 w pierwszej partii, zniknęła. Polki były sfrustrowane – zupełnie bezradne, chwilami bez walki i iskry w oczach. Nawet Lavarini zwracał im uwagę, że do niektórych piłek tylko dostawiały ręce, wiedząc, że i tak nie podbiją ich tak, żeby utrzymać je w grze.

Dziewięć punktów przewagi, jakie Serbki osiągnęły przy stanie 16:7, wydawało się nokautującym ciosem. Polkom udało się zmniejszyć ten dystans maksymalnie do sześciu punktów (12:18). Niestety z kolejnych dziesięciu punktów, aż siedem padło łupem Serbek i wygrały trzeciego seta do 15.

Lavarini bezradnie szukał rozwiązania. Porażka z Serbią to mały zimny prysznic

Mistrzynie świata postawiły Polki pod ścianą, stało się jasne, że tu nie będzie już żadnego marginesu błędu, jeśli zawodniczki Lavariniego chciałyby powalczyć o zwycięstwo. Niestety, coraz częściej nie było czuć po nich takiej energii, żeby Serbkom zagrozić. Ani zagrywką, ani blokiem, ani tym bardziej regularnym i solidnym atakiem. Pojawiały się tylko pojedyncze zrywy i błyski poszczególnych zawodniczek. Brakowało stabilności, żeby ta gra przyniosła Polkom coś więcej niż dość smutne podążanie za zmierzającymi do wygranej przeciwniczkami.

Lavarini zaczynał tę partię z Alagierską, Smarzek i Czyrniańską na boisku – tak namieszał w stosunku do wyjściowego ustawienia. Potem próbował już niemal wszystkiego, żeby znaleźć punkt zaczepienia przeciwko tak silnym Serbkom i tak dużej słabości własnego zespołu. Przywrócił na boisko nawet Magdalenę Stysiak, ale ta się nie odbudowała. Lavarini pokazał tym, że w chwilach dużego kryzysu będzie szukał rozwiązań, gdzie tylko będzie mógł. W piątek trudno było jednak znaleźć takie, które skutecznie usprawni grę Polek. Im bliżej końca meczu, tym częściej Włoch po prostu kręcił głową.

Przy wyniku 14:23, przy dziewięciopunktowej przewadze Serbek, wydawało się, że jest po meczu. Tymczasem dobra zagrywka Joanny Wołosz, blok Martyny Czyrniańskiej i dyspozycja w ataku Malwiny Smarzek dały jeszcze jeden mały pozytyw w tym spotkaniu. Pięć punktów z rzędu pokazało, że Polki były w stanie się pozbierać. Niestety, było za późno, żeby powalczyć o przedłużenie spotkania. Autowy atak Czyrniańskiej dał Serbkom zwycięstwo już przy pierwszej z pięciu piłek meczowych, które sobie wywalczyły. Skończyły tego seta wynikiem 25:19 i cały mecz 3:1.

Rozstrzygnięcie tego meczu i jego scenariusz to mały zimny prysznic dla tych, którzy po dwóch zwycięstwach z Dominikaną i Francją myśleli, że do igrzysk będzie już tylko dobrze. Docelowa, stabilna forma ma przyjść dopiero w Paryżu, więc takie mecze jak ten – bardzo nierówne – teraz nie są jeszcze czymś nieakceptowalnym, czy ogromnie zaskakującym. Dyspozycja Polek w trakcie spotkania falowała i była w dużej mierze zależna od tego, co robiły rywalki – zwłaszcza, jeśli po ich stronie nie funkcjonował serwis, a przyjęcie nie było przynajmniej solidne. Do tego niektóre z czołowych zawodniczek na pewno chciałyby zagrać o wiele lepsze spotkanie niż to piątkowe. To małe znaki ostrzegawcze, ale choć takich Polek jak z trzech ostatnich setów meczu z Serbią bardzo nie lubimy oglądać, niech pozostaną tylko przestrogami przed tym, czego unikać w kolejnych tygodniach. Lavarini dostał teraz na tacy to, co powinien z gry Polek wyciąć. Oby udało się to skutecznie wykonać.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBezpłatne bilety na zwiedzanie Kopalni Soli z okazji Dnia św. Kingi
Następny artykułOświadczenie członka zarządu powiatu zambrowskiego