A A+ A++

Rok temu polscy siatkarze też byli dalecy od optymalnej formy w trakcie Memoriału Wagnera, bo również byli wtedy wciąż w trakcie intensywnych przygotowań do kluczowego momentu sezonu. Teraz też nie ma co jeszcze bić na alarm, bo jeszcze rano mieli zajęcia na siłowni. Ale na pewno ich gra w pierwszej części meczu z Niemcami sprawia, że pozostaje trzymać kciuki, by to, co najlepsze, przyszło na czas. Tak jak 12 miesięcy temu.

Zobacz wideo Wilfredo Leon zawodnikiem BOGDANKI LUK Lublin! “Trzeba działać”

Od początku było wiadomo, że piątkowe spotkanie z Egipcjanami nie da odpowiedzi dotyczącej obecnego poziomu gry Polaków (wygrali pewnie 3:0). Drużyna z Afryki to outsider zarówno w gronie uczestników tegorocznej edycji memoriału, jak i wśród ekip, które wystąpią w igrzyskach. W Paryżu jednak Biało-Czerwoni zmierzą się z nimi w fazie grupowej i dlatego warto było zagrać z nimi, choć trener rywali postanowił nie zdradzać zbyt wiele i posłał do gry głównie rezerwowych.

Wiadomo też było, że pojedynek z prowadzonymi przez Michała Winiarskiego – legendę kadry – Niemcami będzie już miarodajną weryfikacją. To właśnie ta ekipa była przeciwnikiem Polaków na otwarcie w tym i poprzednim sezonie i w obu wypadkach wygrała, obnażając wszystkie słabości ekipy po drguiej stronie siatki. Trzeba jednak od razu dodać, że w tamtych spotkaniach Biało-Czerwoni grali w mocno rezerwowym składzie. Tym razem wystąpili w większości zawodnicy, którzy polecą na igrzyska. Ale wyraźnie widać było u nich ciężkie nogi i to, że docelowa impreza nie zaczyna się w niedzielę, a dopiero za dwa tygodnie.

Wiadomo też było, że Grbić będzie podczas memoriału rotował składem, ale zaskoczył, posyłając w sobotę w wyjściowej szóstce Jakuba Popiwczaka. Libero Jastrzębskiego Węgla przegrał na ostatniej prostej rywalizację z Pawłem Zatorskim o bilet na igrzyska. Według statystyk Polacy mieli w pierwszym secie dużo lepsze przyjęcie niż Niemcy, ale z perspektywy trybun wydawało się, że to oni mieli większe problemy w tym elemencie. W sumie tak jak w każdym innym.

Pierwsze akcje meczu tego nie zwiastowały. Wręcz przeciwnie – dobrze zaczęli Kamil Semeniuk i Aleksander Śliwka. A ważne to było zwłaszcza w przypadku tego pierwszego, bo dzień wcześniej zaliczył tylko epizod i to taki nienapawający optymizmem. Prowadzenie Polaków 3:0 szybko poszło w zapomnienie. We znaki gospodarzom dawali się po kolei skrzydłowi rywali, a wśród nich oszczędzany w piątek Gyorgy Grozer (Niemcy rozegrali wtedy pięciosetowy pojedynek ze Słoweńcami). Na zagrywce zaś dużo szkody robił Anton Brehme.

Dość szybko mina Grbicia zrobiła się nietęga – było 10:15, a Serb już skorzystał z obu przysługujących mu przerw. Potem już tylko poddenerwowany reagował na błędy swojej drużyny i bezradnie rozkładał ręce. Ta w końcówce nieco zmniejszyła straty, ale od odwrócenia sytuacji w tej partii była daleka.

Szkoleniowiec mistrzów Europy – mimo niepowodzenia w secie otwarcia – był wtedy cierpliwy i nie robił zbytnio zmian. Jedynie na chwilę skorzystał z tej podwójnej. Jego zespół wciąż jednak był przykładem niemocy. Oddał ją najlepiej Śliwka, którzy przy wyniku 14:18 po nieudanej obronie sfrustrowany uderzył kilka razy pięścią w parkiet. W pewnym momencie już nawet operator zaczął pokazywać rezerwowych i po jakimś czasie rzeczywiście Grbić dokonał większych zmian na kilku pozycjach. Pojawili się m.in. Łukasz Kaczmarek za Bartosza Kurka, Tomasz Fornal za Kamil Semeniuka i Mateusz Bieniek za Norberta Hubera. Coś drgnęło na chwilę, ale nie na tyle, by uniknąć przegrania tej partii.

W tym momencie spotkanie z boku obserwowali siatkarze z Egiptu, którzy wieczorem zmierzą się ze Słoweńcami. Po dwóch setach wydawało się, że niedługo już będą mogli się rozgrzewać, ale – na szczęście – dla tłumnie wypełniających Tauron Arenę kibiców Polacy obudzili się w porę, a kazali na to trochę poczekać – w trzeciej partii przegrywali już 11:16. Wtedy jednak wreszcie coś ruszyło, a duże znaczenie miały tu zmiany, których wcześniej dokonał Grbić. Na boisku zostało kilku graczy, którzy pojawili się w końcówce poprzedniej odsłony, a do tego doszli Grzegorz Łomacz na rozegraniu i Paweł Zatorski. Łomacz popisał się asem, Śliwka pojedynczym blokiem, a Kurek oklaskiwał kolegów z kwadratu dla rezerwowych.

W czwartym secie bajkowo było do pewnego momentu. Błyszczał m.in. Bieniek. Przy prowadzeniu 17:10 Grbić wpuścił ponownie Janusz, jakby chcąc mu dać się odbudować. Za Kaczmarka pojawił się zaś Bartłomiej Bołądź, rezerwowy w składzie na igrzyska. Po kilku minutach jednak szkoleniowiec musiał jednak wycofać się z tych decyzji – przewaga 20:13 stopniała do zaledwie jednego “oczka”. Spiker apelował wtedy do kibiców o pomoc wzmożeniem dopingu, a Śliwkę zmienił Semeniuk. W końcówce cenny punkt blokiem zdobył Kaczmarek, a na koniec wszyscy trzymający kciuki za Polaków zbiorowo odetchnęli z ulgą.

W tie-breaku Grbić już nie kombinował ze zmianami – i efekt był odpowiedni. Polacy długo kontrolowali sytuację, ale w końcówce znów zrobiło się nieco nerwowo, gdy ich przewaga zmalała. Ale nie na tyle, by odebrać im wyszarpane w bólach zwycięstwo.

W niedzielę, na koniec memoriału Biało-Czerwoni zmierzą się ze Słoweńcami, którzy od lat uchodzą za niewygodnego dla nich rywala. Przedolimpijskie sprawdziany zakończą w przyszły weekend dwoma spotkaniami towarzyskimi w Gdańsku. Zagrają wówczas z Japończykami i Amerykanami.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDworska Przystań – relaks i strefa zabawy w jednym miejscu.
Następny artykułTak wygląda tabela Memoriału Wagnera po szalonym meczu Polska – Niemcy