A A+ A++

Najwyższa Izba Kontroli uznała, że minister zdrowia wprowadzał obostrzenia covidowe w oparciu o nierzetelne dane, nie wiedząc, ilu Polaków naprawdę choruje. System notował bowiem ilość pozytywnych testów, a nie pacjentów z objawami COVID.

W marcu 2020 r. w Polsce odnotowano pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. W miarę rozwoju epidemii polskie państwo podejmowało bezprecedensowe działania wymagające koordynacji wielu jednostek i służb, co wymagało prawidłowego zarządzania informacją oraz dostępu do rzetelnych i aktualnych danych. NIK postanowiła zbadać działania podejmowane podczas epidemii COVID-19 przez kluczowe instytucje odpowiedzialne za zdrowie publiczne, w tym Ministra Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego.

Obostrzenia bez rzetelnych podstaw

Kluczowe organy państwa odpowiedzialne za zdrowie publiczne oceniając przebieg epidemii COVID-19 opierały się głównie na pozytywnych wynikach testów, bowiem dane o zachorowaniach (objawach klinicznych) nie były gromadzone od 2 maja 2020 r. Jednocześnie nadzór Ministra Zdrowia nad zapewnieniem kompletnych i rzetelnych danych istotnych dla takiej oceny był nieskuteczny. Minister nie przedstawiał Radzie Ministrów konkretnych danych, które uzasadniałyby wprowadzanie różnych obostrzeń, nakazów i zakazów, np. dotyczących korzystania z lasów, plaż itp. – poinformowała po kontroli Najwyższa Izba Kontroli.

Ponadto od listopada 2020 r. do zakończenia kontroli w lipcu 2023 r. Minister Zdrowia nie przeprowadził naboru na stanowisko Głównego Inspektora Sanitarnego, które było kluczowe dla zarządzania zdrowiem publicznym w okresie epidemii COVID-19.

Słaby nadzór i miliony na informatyzację

Na budowę i utrzymanie nowych systemów teleinformatycznych resort zdrowia wydał prawie 54 mln zł, tymczasem część z nich zawierała nieprawidłowe zapisy dotyczące testów, hospitalizacji, szczepień i zgonów.

W marcu 2020 r. systemy informacyjne w ochronie zdrowia były ograniczone lub nie w pełni wdrożone, co skutkowało rozproszonymi danymi istotnymi dla oceny zagrożenia epidemicznego. Ministerstwo Zdrowia wprowadziło elektroniczne sprawozdania dla laboratoriów i zbudowało cztery nowe systemy, w tym Ewidencję Wjazdów do Polski (EWP) i Krajowy Rejestr Pacjentów z COVID-19. Kontrola NIK wykazała liczne błędy w ewidencjonowanych danych, szczególnie w nazwach szczepionek i numerach serii, oraz wskazała na nierzetelne informacje o szczepieniach i testach u osób zmarłych. Brak walidacji danych przy wprowadzaniu do systemu oraz automatycznych weryfikacji chronologii zdarzeń spowodował te anomalie. Ministerstwo Zdrowia nie miało analiz dotyczących potrzeb systemowych, a budowa nowych systemów kosztowała prawie 54 mln zł, często bez odpowiedniego rozpoznania rynku. NIK oceniła, że słaba jakość danych teleinformatycznych wpłynęła negatywnie na podejmowanie decyzji podczas pandemii. W latach 2020-2023 Minister Zdrowia wydał 13 rozporządzeń dotyczących stanu epidemii, z których sześć było bez wniosku GIS, co było niezgodne z prawem. Rada Ministrów wydała 101 rozporządzeń wprowadzających różne ograniczenia, często bez rzetelnych danych uzasadniających te decyzje.

Trzyletni wakat na stanowisku GIS

19 listopada 2020 r. z funkcji Głównego Inspektora Sanitarnego odwołano Jarosława Pinkasa, ale przez blisko trzy lata nie przeprowadzono naboru na jego następcę. Stanowisko GIS było nieobsadzone przez całą pandemię. W ocenie Izby taka sytuacja wskazywała na nieprawidłowy nadzór Ministra Zdrowia nad tym organem.

Brak GIS wpłynął negatywnie na jakość informacji przekazywanych przez ten organ. Analizy GIS nie zawierały ocen, prognoz rozwoju epidemii ani rekomendacji dotyczących obostrzeń. Wnioski do Ministra Zdrowia dotyczące stanu epidemii i zagrożenia epidemicznego nie były poparte analizami. GIS powinien wspierać Ministra Zdrowia w podejmowaniu decyzji o obostrzeniach. Jednak, co zauważyła NIK od 2 maja 2020 r. GIS nie miał danych o zachorowaniach na COVID-19, ponieważ osoby zobowiązane zostały zwolnione z przekazywania tych informacji, a dane opierały się na wynikach testów na SARS-CoV-2.

Zastępca GIS wyjaśnił, że zarówno zakażenie, jak i zachorowanie na COVID-19, uznawane są za „chorobę zakaźną”, a jedynie dodatni wynik testu stanowił dowód zakażenia. Objawy kliniczne nie były podstawą do rozpoznania choroby ani do nałożenia izolacji. NIK wskazał, że zmiana ta nie została uzasadniona, a brak danych o objawach klinicznych ograniczał prognozowanie skutków epidemii. W 2020 r. rozpoczęto budowę systemu SEPIS do zarządzania informacjami o epidemii, ukończonego w 2021 r., jednak dane w SEPIS były niewiarygodne i niekompletne. GIS przekazywał do KPRM nierzetelne dane o NOP (niepożądane odczyny poszczepienne), co budziło wątpliwości co do wiarygodności informacji. Mimo wdrożenia SEPIS, nadal tworzono ręczne zbiory danych, które były dostępne na rządowej stronie, wykazując wady w opisie odczynów poszczepiennych.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSyn Czesława Michniewicza został trenerem Pogoni
Następny artykułKto porzucił te worki z odpadami?