Iga Świątek serwowała w trakcie meczu 1. rundy Wimbledonu, a po drugiej stronie kortu nie było nikogo, kto mógłby go odebrać. Ale nie było w tym nic dziwnego – Sofia Kenin korzystała wtedy z przerwy między setami, a Polka z każdej sekundy, by poćwiczyć ten element. Efekty były widoczne od razu.
Świetny serwis Igi Świątek. Nie pozwoliła na sensację
Świątek kiedyś uchodziła za tenisistkę, u której serwis jest słabością, na którą mogą liczyć przeciwniczki. Ale pod okiem trenera Tomasza Wiktorowskiego stale pracuje nad tym elementem. Nieraz dyskutowano, czy dobrym ruchem jest zmiana sposobu jego wykonywania, ale od jakiegoś czasu widać wyraźnie, że przynosi to wymierny efekt. We wtorek wykonywała go nawet w przerwie, a na trawie znaczenie serwisu jest jeszcze większe niż na innych nawierzchniach. I on we wtorek wyglądał on u Polki bardzo dobrze. Na koniec meczu miała sześć asów i 84 procent akcji wygranych po pierwszym podaniu oraz 58 proc. po drugim.
To miał być jeden z hitów 1. rundy tegorocznego Wimbledonu. W końcu spotkały się zdobywczyni pięciu tytułów wielkoszlemowych i triumfatorka jednej takie imprezy, które mierzyły się w finale Roland Garros 2020. Ten mecz do nadmiernie porywających nie należał i wyraźnie pokazał różnicę między pięcioma tytułami a jednym, oraz że od paryskiego finału minęły już cztery lata. A kibiców Polki mógł uspokoić i wprawić w dobry nastrój.
Gdy tylko okazało się, że Świątek zrezygnowała z występu w turnieju WTA w Berlinie, który miał być dla niej przygotowaniem do Wimbledonu, część fanów liderki światowego rankingu mogło uznać, że przez to narazi się na kłopoty wynikające z braku ogrania na kortach trawiastych. Tym bardziej że trafiła na Kenin, byłą czwartą rakietę świata. Ale 23-latka pokazała, że dobrze pamięta poprzednie występy z Londynu, a rywalce nie pozwoliła na sprawienie po raz drugi z rzędu sensacji. Poprzednio bowiem będąca wówczas 128. rakietą świata Amerykanka (teraz jest 49.) wyeliminowała na otwarcie rodaczkę Coco Gauff, wówczas siódmą tenisistkę na liście WTA.
Pierwszy set nie wywołał szczególnie poruszenia wśród publiczności, bo niewiele było w nim tak naprawdę tenisa. Większość akcji kończyła się po jednym lub dwóch uderzeniach. Na trybunach było więc przeważnie dość spokojnie, a niektórzy sprawdzali w telefonach wyniki z innych kortów lub zerkali na wynik meczu piłkarskich mistrzostw Europy.
Ciekawiej zrobiło się w partii numer dwa, gdy zawodniczki zaprezentowały więcej dłuższych i efektowniejszych wymian. Jedną z nich wygrała Kenin i wtedy właśnie mogła nacieszyć się brawami. Tyle że zaraz potem po zagraniu Świątek tylko bezradnie wzruszyła ramionami. Po chwili zaś słynąca z opanowania zawodniczka już całkiem poddała się frustracji. Machała rękami i wykrzykiwała coś sama do siebie.
Przez większość czasu słychać było, jak jeden z mężczyzn zachęcał do walki Kenin, powtarzając od czasu do czasu “Dalej, Sonia”, choć bez specjalnej wiary. W siódmym gemie jednak pojawiła się przed nią szansa – miała okazję na przełamanie. Wtedy dał o sobie znać jeden z fanów Świątek, który krzyknął “Nie pękaj, Iga”, ku rozbawieniu polskiej części publiczności. Pierwsza rakieta świata posłuchała i potem pewnie przypieczętowała zwycięstwo.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS