Toyota drugi rok z rzędu musiała uznać wyższość Ferrari w najważniejszym wyścigu sezonu World Endurance Championship.
Załodze numer 7 w składzie: Jose Maria Lopez, Kamui Kobayashi oraz Nyck de Vries zabrakło ostatecznie zaledwie 14 sekund. A w trakcie rywalizacji przytrafiły się dwa kapcie oraz problemy z silnikiem. Zdaniem Lopeza właśnie te zdarzenia przekreśliły szanse na triumf.
– Nie lubię bawić się w „gdyby” lub „jeśli”, ale mieliśmy tempo na wygraną – przyznał Lopez w rozmowie z Motorsport.com. – Kamui miał problem z silnikiem, ja również, a potem przytrafiły się dwa kapcie, które wymusiły nieplanowane pit stopy.
– Nie był to dla nas najspokojniejszy wyścig.
Sam Lopez również popełnił błąd. Gdy ścigał Nicklasa Nielsena, będącego na ostatniej zmianie w prowadzącym Ferrari #50, obrócił się w szykanie Dunlop. Zdaniem kierowcy błąd ten nie był jednak decydujący, ponieważ rywale i tak w tamtym momencie kontrolowali swoje tempo.
Z kolei „ósemka” w składzie Sebastien Buemi, Brendon Hartley oraz Ryo Hirakawa uplasowała się na piątej pozycji. W ich przypadku główne straty wynikły z obrotu w zakręcie Mulsanne, do którego doszło po starciu z drugim fabrycznym Ferrari, wtedy z Alessandro Pier Guidim za kierownicą.
– Wydaje mi się, że bez tego delikatnego kontaktu i obrotu, wygralibyśmy wyścig – uznał Buemi. – Wtedy wszystko przepadło.
– Straciliśmy ze 40 sekund, a byliśmy wtedy daleko z przodu przed „siódemką”.
– Czujemy, że zwycięstwo po prostu nam się wymknęło – dodał Hartley.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS