A A+ A++

Koszykarze Trefla zdobyli mistrzostwo Polski pokonując w finale play off ekstraklasy broniącego tytułu Kinga Szczecin 4-3. W decydującym, siódmym meczu sopocianie zwyciężyli na własnym parkiecie 77:71 (26:14, 12:16, 20:14, 19:27).

Koszykarze Kinga nie zdołali obronić tytułu. Ubiegłoroczni mistrzowie Polski prowadzili w finałowej serii z Treflem już 3-1, ale trzy kolejne spotkania zakończyły się triumfem rywali. To pierwszy przypadek w historii ekstraklasy, aby jakaś drużyna w ten sposób odwróciła losy rywalizacji.

Ostateczny cios sopocianie zadali w niedzielę, kiedy pokonali Kinga we własnej hali 77:71. Decydujące o złotych medalach spotkanie obejrzało w Ergo Arenie 9689 widzów. Po raz ostatni klub z Sopotu stanął na najwyższym stopniu podium w 2009 roku. MVP finału został Jakub Schenk, który odszedł ze… szczecińskiej drużyny w 2022 roku.

W czwartek w poprzednim spotkaniu zawodnicy Trefla trafili w Szczecinie aż 17 „trójek” na 26 prób, co dało im znakomitą skuteczność 65,4 proc. W niedzielę zanotowali zaledwie sześć takich rzutów, co nie przeszkodziło im odnieść dość pewnego zwycięstwa. Gospodarze wyraźnie prowadzili przez cały mecz, dopiero w końcówce rywale zdołali zmniejszyć rozmiary porażki.

Początek należał do sopocian, którzy w 8. minucie po rzucie „za trzy” oraz wsadzie Aarona Besta wygrywali 20:10. W tym momencie Kanadyjczyk miał na koncie połowę punktów swojego zespołu.

Po pierwszej kwarcie było 26:14 dla Trefla, jednak przyjezdnym udało się zejść na sześć punktów, bowiem w 16. minucie przegrywali 25:31. Sopocianie nie pozwolili przeciwnikowi pójść za ciosem i za chwilę prowadzili już różnicą 13 „oczek” (38:25).

W 29. minucie King przegrywał jedynie 44:51, ale końcówka trzeciej kwarty okazała się w wykonaniu gospodarzy znakomita. Przed ostatnią kwartą, po akcji Jarosława Zyskowskiego, zrobiło się 58:44 dla Trefla.

Szczecinianie, którym tytuł wymykał się z rąk, mieli tylko 10 minut na odrobienie pokaźnych strat. I w ciągu dwóch minut zmniejszyli tę różnicę do sześciu „oczek” – po „trójce” Andrzeja Mazurczaka przegrywali 52:58.

Trener miejscowych Żan Tabak natychmiast poprosił o czas i po powrocie do gry jego koszykarze odpowiedzieli takim samym rzutem Besta, a kiedy jego trafienie skopiował Paul Scruggs, to w 35. minucie zrobiło się 66:55.

Na cztery minuty przed końcem było 70:57 dla Trefla, jednak na 100 sekund przed ostatnią syreną sopocianie wygrywali tylko 72:66. Koszykarze Kinga próbowali rzutów rozpaczy, uciekali się również do fauli, ale sopocianie nie dali odebrać sobie zwycięstwa i tytułu.

olnk/PAP

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLN M: W Lubljanie zdecydują się losy olimpijskiego awansu rywali Polaków
Następny artykułIzraelskie kluby piłkarskie mają grać w Łodzi. Kibice oraz szefowie ŁKS i Widzewa są oburzeni