Michał Kubiak to były kapitan reprezentacji Polski siatkarzy. Zdobył z nią m.in. dwa złote medale mistrzostw świata. Od lat drugą sportową pasją Kubiaka obok siatkówki jest tenis. To zdeklarowany fan Rafaela Nadala i Igi Świątek.
Jak się okazuje, kilkanaście dni temu Kubiak był w Paryżu i oglądał z trybun pierwszy mecz Igi w Roland Garros 2024. A teraz szykuje się na oglądanie jej finałowego meczu z Jasmine Paolini (odbędzie się w sobotę o godzinie 15).
Łukasz Jachimiak: Oglądałeś wszystkie mecze Igi Świątek w drodze do finału tegorocznego Roland Garros?
Michał Kubiak: No pewnie, że wszystkie! Większość w telewizji, ale na pierwszej rundzie byłem na trybunach kortu centralnego. Fajnie było na żywo zobaczyć, jak Iga zaczyna. Generalnie moje wrażenia są takie, że Iga na mączce, niestety dla wszystkich rywalek, jest chyba nie do zajechania. Widać bardzo dużą różnicę w grze między nią a pozostałymi tenisistkami. Widać to nie tylko na mączce, ale na niej różnica w poziomach jest najbardziej widoczna.
Na mecz Świątek – Leolia Jeanjean przyjechałeś sam czy ze swoimi dziewczynami [Kubiak ma żonę i dwie córki], żeby im pokazać trochę tenisa?
– Sam byłem, bo dopiero o godzinie 23 dnia poprzedniego dostałem bilet. Super, że się udało, bo dostałem bilet na całą sesję dzienną, a po Idze swój mecz grał tego dnia Rafa Nadal. Idealnie się złożyło!
Szkoda, że Nadal miał pecha w losowaniu – w pierwszej rundzie chyba nie mógł trafić gorzej niż na Zvereva?
– Zgadzam się. Myślę, że gdyby dostał kogoś innego, na rozgrzewkę, to doszedłby daleko i w takiej czwartej rundzie czy w ćwierćfinale jego ewentualny mecz ze Zverevem mógłby się inaczej potoczyć. On i w tej pierwszej rundzie miał z Niemcem swoje szanse. Przecież w drugim secie miał przełamanie, serwował na seta, ale tego nie dowiózł.
Ty od zawsze jesteś “team Rafa”?
– Od zawsze, oczywiście! Rafa to największy walczak, od zawsze był dla mnie numerem jeden.
Ty też – jak wielu tenisowych ekspertów – widzisz u Igi podobieństwa do Nadala? Topspinowy forhend, poruszanie się?
– Iga zdecydowanie przypomina Rafę. Widać jej niesamowite przygotowanie fizyczne. Ona tym góruje nad resztą. O przygotowaniu mentalnym to nawet nie trzeba wspominać, bo naprawdę Iga wykonuje z Darią [Abramowicz, swoją psycholog] bardzo dobrą robotę. To się przekłada na świetne wynik. Teraz jeszcze trzeba “tylko” zagrać finał i go wygrać.
Myślisz, że Jasmine Paolini ma atuty, żeby się Idze przeciwstawić?
– Pytanie, jak zaczną ten mecz. To jest najważniejsze. Paolini na pewno się cieszy już z tego, że jest w finale. Jak Iga ją na początku przyciśnie, to ona pewnie nie nadąży. A może nawet odpuści, może podejdzie do sprawy tak, jak na mączce podchodzą niemal wszystkie dziewczyny. Widać, że one uznają, że z Igą na mączce wygrać się nie da. Paolini może oczywiście mieć dzień życia, a Iga może mieć bardzo zły dzień – w takim przypadku wszystko byłoby możliwe. Ja wiem, że takie rzeczy w sporcie też się zdarzają, że naprawdę wszystko jest możliwe, gdy decyduje tylko jeden mecz, jeden dzień. Ale jeżeli miałbym postawić pieniądze, to postawiłbym na Igę. Duże pieniądze! Bo ona w finałach wygrywa prawie zawsze, a w wielkoszlemowych ma sto procent skuteczności. Kibicuję Idze mocno i bardzo trzymam kciuki za jej czwarty tytuł na Rolandzie. Ona będzie goniła Rafę, który wygrał to 14 razy!
Jesteś tak zaangażowany w tenis, że Tomka Berkietę pewnie też oglądasz?
– Jasne! Super, że młody też jest w finale. A szkoda mi było meczu Hurkacza z Dimitrowem, bo Hubert miał swoje szanse, a ich nie wykorzystał. Ale jak go znam, to będzie walczył i poprawi swoje najlepsze wyniki.
Z kolei ja znam ciebie i wiem na sto procent, że Hubert ci zaimponował w tym meczu.
– Tak, tak!
Mówimy oczywiście o tej sytuacji, gdy wkurzony decyzją sędzi pokazał swoje niezadowolenie. Świat się zdziwił, że to jednak nie zawsze grzeczny chłopiec.
– Były emocje, on się ewidentnie zdenerwował. Ale czy miał rację? My z pozycji widza, sprzed telewizora, nie byliśmy w stanie do końca ocenić czy sędzia oglądała właściwy ślad. Natomiast w tej sytuacji było widać, że Hubert chyba czuje, że musi dać z siebie trochę emocji. Bo poziomem na pewno nie odstaje od najściślejszej czołówki światowej, jeżeli chodzi stricte o tenis, ale czegoś – kurczę! – brakuje. Myślę, że on to coś niedługo odnajdzie i będziemy się też cieszyć ze zwycięstwa Polaka w szlemie męskim.
A co słychać u ciebie?
– Przedłużyłem kontrakt w Chinach, z czego jestem bardzo zadowolony. Zostaję w Szanghaju. Jeszcze nie wiemy, kiedy się zaczyna liga, ale myślę, że do Chin będę leciał w okolicach połowy października. Mogę się więc nacieszyć rodziną, odpocząć, jest fajnie!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS