A A+ A++

Weekend w Montrealu niezbyt dobrze rozpoczął się dla Formuły 1. Pierwsza sesja treningowa rozpoczęła się zgodnie z planem, ale kierowcy z powodu panujących warunków nie zostali wypuszczeni na tor.

Weekend w Kanadzie od początku miał stać pod znakiem sporych zawirowań pogody. Prognozy sugerowały, że wszystkie trzy dni będą deszczowe, ale nikt nie spodziewał się aż tak gwałtownego złamania pogody w piątek.

Przed rozpoczęciem sesji w okolicy toru przeszła gradowa burza. Lodowe kulki zamieniły się później w obfite opady deszczu. O skali problemów może świadczyć fakt, że organizatorzy zmuszeni zostali do ewakuacji kibiców zgromadzonych na głównej trybunie.

Mimo iż o godzinie 19:30 opady ustały, FIA postanawiała wystartować zegar, ale nie dała zielonego światła do opuszczenia alei serwisowej. Powodem były ogromne ilości wody, zalegające w niektórych częściach toru.

Porządkowi robili co w ich mocy, aby pomóc skutecznie odprowadzić nadmiar opadów z toru, ale gdy wydawało się, że sytuacja staje się opanowana, nad torem ponownie rozpadało się.

Warto nadmienić, że tor w Montrealu przed tegoroczną rundą mistrzostw świata F1 otrzymał całkowicie nową nawierzchnię. Przy okazji asfaltowania zainstalowano również zupełnie nowe tarki i zmodernizowano strefy wyjazdowe. Pierwsze reakcje kierowców były jednak pozytywne i przyczepność nawet na mokrym torze nie sprawiała im dużej trudności.

Sędziowie zdecydowali się otworzyć aleję serwisową po 21 minutach. Mimo iż w związku z prognozami synoptyków przejazdy w takich warunkach mogłyby się okazać dość wartościowe dla ekip i kierowców, do wyjazdu na tor nie ustawiła się kolejka zawodników.

Jako pierwszy na mokry tor wyjechał Lewis Hamilton, który odważył się opuścić garaż na oponach przejściowych. Chwilę później na pełnych deszczówkach z boksów wyłonił się Valtteri Bottas i kolejni zawodnicy. Fin po okrążeniu zapoznawczym przyznał jednak, że warunki pozwalają na pokonanie szybkiego okrążenia na ogumieniu przejściowym.

Gdy nad torem ponownie zaczęło nieśmiało pojawiać się słońce, kierowcy zmuszeni zostali do zjechania do swoich garaży po tym jak Zhou Guanyu nieco przesadził z dozowaniem gazu, stracił panowanie nad swoim autem i otarł się o bandę, które w Montrealu są w niektórych miejscach toru równie blisko co w Monako.

Sędziowie od razu wywiesili czerwoną flagę, a po uprzątnięciu z toru Saubera, reszta kierowców mogła powrócić do swoich zajęć.

Ruch na torze nie był jednak przesadnie duży, a kierowcy czekali na poprawę warunków i się doczekali. Chociaż na początku sesji trudno byłoby uwierzyć, że uda się im wyjechać na gładkich oponach, w samej końcówce faktycznie do tego doszło i najlepsze czasy zostały ustanowione właśnie na slickach.

O ile na oponach przejściowych najszybsi byli kierowcy Ferrari i do końca wydawało się, że uda im się utrzymać pozycje, w samej końcówce sesji na miękkich oponach P Zero wyprzedził ich Lando Norris. Ostatecznie cała pierwsza siódemka uzyskała czasy na gładkim ogumieniu.

Warunki na torze przez cała sesję były bardzo zdradliwe o czym może świadczyć to, że mało który kierowca pokonał więcej jak 10 okrążeń. Sporego pecha miał również Jack Doohan, który w Montrealu zastąpił w pierwszym treningu Estebana Ocona. Młody zawodnik w trakcie godzinnych zajęć pokonał bolidem Alpine zaledwie trzy okrążenia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBayern planuje wyprzedaż wielkich gwiazd. Można się złapać za głowę!
Następny artykułRozpoczęcie turnieju Sokolika