Słuchając wypowiedzi Borysa Budki i Beaty Szydło w TVP można było odnieść wrażenie, że ta dwójka mogłaby stoczyć podobną debatę przy okazji dowolnej kampanii. Temat europejski dla obu okazał się pretekstem. Korzystali za to kandydaci najbardziej eurosceptyczni.
Debata kandydatów do Parlamentu Europejskiego była taka sama jak cała kampania. Po pierwsze, w bardzo niewielkim stopniu dotyczyła Unii Europejskiej. Kandydaci pytania dotyczące unijnej polityki najczęściej po prostu ignorowali i mówili o kwestiach związanych z polityką krajową. Nikt nie powiedział, czym konkretnie chciałby się zająć w Parlamencie Europejskim, ani jakie miałby pomysły na przyszłość Unii i Polski w europejskiej wspólnocie.
Po drugie, tak jak w kampanii, politycy mówili głównie do swoich już przekonanych wyborców. Nie próbowali wyjść z przekazem do niezaangażowanego, nieprzekonanego czy niezainteresowanego polityką elektoratu. Po trzecie wreszcie, debata, tak jak ostatnie kilka tygodni, pokazała, że politycy są już zwyczajnie zmęczeni ciągnącą się właściwie bez przerwy od końca wakacji 2023 r. kampanią wyborczą i coraz trudniej wykrzesać im z siebie konieczną do porwania wyborców energię.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS