A A+ A++

Liczba wyświetleń: 34

W literaturze trwają spory o „okrągły stół”, słynną „Magdalenkę”, „grubą kreskę” pierwszego niekomunistycznego premiera Tadeusza Mazowieckiego (zaprzysiężenie nowego-starego rządu miało miejsce 11 września), o „bezprzełomowy przełom” w prozie polskiej (polecam teksty profesora Przemysława Czaplińskiego z Poznania).

Rację mają ci, co wskazują, że z jednej strony dobrze, że u nas – podobnie jak w Pradze – była bezkrwawa, aksamitna rewolucja, a właściwie logiczniej byłoby powiedzieć „kontrrewolucja”. Na słynnym filmie pt. „Czarny czwartek” o zdarzeniach gdańskich w grudniu 1979 roku, Piotr Fronczewski jako aparatczyk wypowiada znamienne zdanie: „Z kontrrewolucją się nie rozmawia. Do kontrrewolucji się strzela”. Pamiętam też świetny klip Kazika znanej ballady protestsongowej pt.: „Janek Wiśniewski padł”.

Wyliczę teraz możliwe konteksty dla tej daty, o której „zetki” już nic nie wiedzą. Albo wiedzą źle. Masakra na placu Tienanmenn. Krwawa kontrrewolucja w Rumunii. Słowa Reagana, co prawda wcześniej, o „nowym porządku świata”. U nas nie było komunizmu, był twardy socjalizm (to nie to samo, co socjaldemokracja typu skandynawskiego czy XIX-wiecznego), nie było kołchozów, „tylko” PGR-y.

Czy 4 czerwca coś zmieniło się na lepsze? Jasne, ustał terror władzy. Przestano zabijać księży. Rozwiązano słynny IV Wydział, SB (posyłając esbeków na tłuste emerytury, albo zatrudniając w SOP, czyli Służbie Ochrony Państwa), upadła przede wszystkim wiara w materialistyczny świat, rodem z głębiej „belle epoque”. Ludzie przestali się bać. To jest fakt.

Ale jak to w życiu bywa – coś za coś. Owszem, centralne planowanie w gospodarce nakazowo-rozdzielczej nie działa, powoduje jeszcze większą nędzę niż jest faktycznie „z natury”. Ale nadeszła dekada lat 1990., które osobiście wspominam jako gorzej niż koszmar. Nagle coś w nas pękło. Już nie było czegoś złego, a jeszcze nie było dobrego. Międzyepoka. Transformacja. Chaos. Rozkładane łóżka polowe i „szczęki” na Stadionie X-lecia w stolicy. Prawna samowolka. Cały zachodni syf – prostytucja, mnożące się burdele, pornografia, zalew nieprawości, bezprawie. Zlikwidowany rząd Olszewskiego 4 czerwca 1992 w nocy (u nas jakoś posłowie wolą widać tworzyć ustawy pod osłoną nocy).

Lata 1990. to obiecanki-cacanki. Że każdy będzie wcześniej czy później bogaty. Że firmy prywatne będą lepiej płaciły, a co najmniej tyle samo, co państwowe. Reforma szokowa Balcerowicza. Denominacja złotego, zrobiona partacko. Wzorowa reforma monetarna z 1924 roku nie posłużyła za wzór. Wymieniać można dalej – chaos i katastrofa w edukacji, na rynku pracy, skokowy wzrost bezrobocia, powszechna niemoralność, odpływ ludzi z Kościoła do sekt i nowych ruchów religijnych, które monitorował znany dominikanin Jacek Gałuszka z Krakowa. Potem niestety ten projekt po jego odejściu z zakonu upadł. Przyjazdy podejrzanych typków. Sam pamiętam, jak rodzina zaciągnęła mnie jako 17-latka na „seans” Kaszpirowskiego na stadionie Cracovii. Masakra. Szalejące firmy MLM, agresywni akwizytorzy, modne „ubezpieczenia na życie” i obietnice bogactwa dla każdego. Postępujące rozwarstwienie społeczne – jedni mieli wszystko, reszta, większa połowa nie miała nic.

Z tą większą połową to żartuję rzecz jasna. „Tyle razy wam mówiłem, że nie ma mniejszej i większej połowy, bo obie są równe, ale jak zwykle większa połowa klasy nie uważała”. Chaos w każdej dziedzinie i obszarze życia. Upadające państwowe firmy, kurcząca się budżetówka, cięcie socjalu, koniec blokowisk, wzrost bezdomnych, szalejąca hiperinflacja, odradzanie się mafii w stylu międzywojennego dwudziestolecia, kidnapping i na końcu – choć to nie wszystko – „satanic panic”.

W Kościele zamęt. Nikt nie wiedział niczego. Nikt nie miał pojęcia, gdzie leży problem, a tym bardziej – prawda. Satanic panic sprzyjała „wielkiemu wybuchowi” odrodzonej i uwolnionej ze zbiorowej nieświadomości (Jung) religijności, która przestała już być patriotyczna, a stała się neognostycka. Wiedza o wierze, i to wiedza alternatywna, zastąpiły rytualizm i skostnienie, i bardzo dobrze. Spowodowały jednak napływ nowych idei, także postmodernizmu i dekonstrukcji (nagle wszystko stało się „opresyjne” i wymagające rozbiórki pojęciowej), które promowały całkowitą dowolność – każdy mógł nagle mieć swoją prawdę, bez nauki i bez wiary tradycyjnej. Każdy mógł zostać, kim chciał i wielu chciało być wszystkim (piszący też). Wszyscy nagle chcieli być biznesmenami. Na kursach wyciągano z ludzi, z których robiono natrętnych akwizytorów, kasę na organizowanych mityngach w odosobnionych, sprzyjających praniu mózgu w stylu Amway czy Amplico Life. Sam miałem nadzieję, że nowa rzeczywistość da wszystkim szansę.

Dziś widać, jak to się kończy. Mała elita ma wszystko – „masy pracujące miast i wsi” mało albo nic. Należę do mas. Piszę bez wynagrodzenia. Piszę muzykę – bez wynagrodzenia. Tworzę grafiki komputerowe – w czasie wolnym i bez wynagrodzenia. Wynagrodzenie dostaję za rozwożenie paczek. Jak to powiedział bohater jakiegoś serialu, „logistyka naszym przeznaczeniem”. Dobrze, że to lubię. Są tacy, których to męczy, ale muszą. Ale człowiek z doktoratem, który rozwozi paczki, chyba nie zdarzył się w historii europejskich uniwersytetów. Może po prostu jestem mało zdolny albo mało inteligentny. Ale czuję „under my skin”, że nie do końca – jak lubią wmawiać nam coachowie i cały ruch rozwoju osobistego – jest to moja wina.

I myślę, że 4 czerwca 2024, prócz tego, że obecnie przypada równo 100. rocznica urodzenia mojego śp. dziadka, artysty-grafika po ASP, jednocześnie zmienił coś na lepsze, a coś na gorsze. Dziadek od razu po studiach miał masę zleceń. Pracował całe życie zawodowe w domu. Projekty zanosił na cotygodniowe zebrania w Związku Artystów Plastyków przy Łobzowskiej w Krakowie, słynnym miejscu spotkań plastyków. Stać go było na coroczny, miesięczny (a nie jak dziś 4-dniowy długi weekend) pobyt nad Bałtykiem. Na wyjazd zimowy do Bukowiny Tatrzańskiej.

Nie wszystko było złe w PRL-u, ale większość tak. Historia nie jest czarno-biała. Nie wolno zapominać, że w humanistyce to nie filozofia i gnoza są centrum, lecz solidna historiografia, ani nie w stylu Grossa, ani nie w rodzaju wybielających projektów IPN (teraz już nieco mniej). Naginanie historii nic nie da. Poglądy subiektywne na dzieje się nie liczą. Istnieje obiektywna przeszłość. I obiektywna prawda albo prawdy o niej. To, że jest przed nami zakryta albo ukryta tego faktu nie zmienia.

Autorstwo: Rafał Sulikowski
Źródło: WolneMedia.net

TAGI: III Rzeczpospolita Polska, PRL – Polska Rzeczpospolita Ludowa, Transformacja ustrojowa

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć “Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji “Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPiekielne psy z podziemi – przerażające spotkania z demonami w postaci psów
Następny artykułСуд наклав арешт на елітну нерухомість Романа Гринкевича у Празі