Tutaj, za oceanem, z wielkim niedowierzaniem przyglądamy się zamiataniu pod dywan tematu: „Polonia”, która stała się w Polsce tematem tabu. Stan ten trwa od momentu, kiedy pan Marek Magierowski skutecznie rozbroił akcję Polonii amerykańskiej przeciwko podpisaniu w amerykańskim parlamencie ustawy JUST Act 447. W Polsce powstało wiele wybitnych książek na temat, jaka ma być Polska, jednak w żadnej z nich nie ma nawet jednego akapitu o 20-milionowej polskiej diasporze. Już w latach 90. mówił o tym głośno legendarny kurier z Warszawy Jan Nowak Jeziorański, który w swoim artykule pt. „Niedoceniony dorobek Polonii” opublikowanym 4 sierpnia 1992 roku w „Przeglądzie Polskim” wydawanym kiedyś przez „Nowy Dziennik” z Nowego Jorku pisał: „Historycy w Polsce traktują rolę Polonii bardziej niż marginesowo”. Podaje też przykład książki pod redakcją Aleksandra Gieysztora „Historia Polski”, w której na 720 stron tylko jedną zajmuje temat Polonii. Tak więc zabawnie brzmią te wszystkie frazy o wielkiej Polsce o łączeniu wszystkich Polaków bez jednej nawet zdawkowej linijki o 20 milionowej polskiej diasporze.
Po prawie pół roku trwania nowego, uśmiechniętego rządu, Polacy doznają specyficznego dysonansu poznawczego. Ten rząd pomimo wielu obietnic, nie ma żadnej wizji rozwoju Polski. Większość Polaków myśli o zagrożeniach dla Polski. Z większości opinii analityków wynika, że w ciągu 3-5 lat Polsce może grozić wojna z Rosją, tak więc bezpieczeństwo Polski powinno być najważniejszym priorytetem dla strategii państwa i wokół tego zagadnienia powinna panować zgoda narodowa. Polityka bezpieczeństwa Państwa powinna mieć ponadpartyjny charakter i być odseparowana od partyjnej polityki. Jednak wśród toczącej się debaty w Sejmie RP wcale nie prowadzi się takich rozmów. Nie ma ich także w głównych mediach. Przyglądając się naszym elitom politycznym, tutaj zza oceanu, można odnieść wrażenie, że temat bezpieczeństwa Polaków jakoś ich nie zajmuje a uwagę tychże pochłaniają, dyplomatycznie to ujmując, tematy bardzo odległe od bezpieczeństwa państwa. Analiza debaty politycznej może wskazywać na to, że elity polityczne stały się skrajnie kompradorskie, czyli realizują interesy obcych ośrodków władzy – i za ich przyzwoleniem eksploatują resztę społeczeństwa. Mówi o tym od dawna red. Stanisław Michalkiewicz.
15 maja miała miejsce premiera nowej książki Jacka Bartosiaka “Zapiski w przededniu wojny”. Miałem okazję oglądać na kanale youtube krakowską premierę w Audytorium Maximum UJ. Najlepsza część wykładu miała miejsce w drugiej części, gdzie Bartosiak odpowiadał bez politycznie poprawnych zahamowań na pytania publiczności. I tutaj warto odnieść się do najważniejszego momentu tego wykładu. Bartosiak konfrontuje słowa Bartłomieja Sienkiewicza „o polskiej peryferyjności, o sprawczości polskiego państwa i o tym, że nie stworzymy „polskich” innowacji, bo najlepsze wykupią wielkie koncerny. Nie ma się więc co obrażać na uzależnienie gospodarcze od Niemiec, tylko należy je umiejętnie wykorzystać”. Bartosiak przeciwstawia te poglądy reakcji wielu grup polskiego społeczeństwa: biznesmenów, młodych obywateli, grup niezwiązanych z postokrągłostołowymi partiami PO i PiS.
Teraz, kiedy Polska i jej przedsiębiorcy w końcu zaczęli budować w Polsce dobrobyt, o czym pisze w celny sposób prof. Marcin Piątkowski z Waszyngtonu w swojej książce “Europe’s Growth Champion: Insights from the Economic Rise of Poland” wydanej przez Oxford University Press, nowy rząd pragnie zastopować większość inwestycji rozwojowych. Aby sprostać wymaganiom młodego społeczeństwa o poglądach od prawa do lewa konieczne są inwestycje rozwojowe. CPK, porty przeładunkowe, elektrownie atomowe, modernizacja armii, rozwój nauki i szkolnictwa, inwestycje w sztuczną inteligencję, komputery kwantowe, rozwój infrastruktury w najszerszym pojęciu. Wszystko po to, aby można było w kraju budować lepsze jutro dla przyszłych pokoleń. Promowanie słynnego “polskiego hydraulika” było największą hańbą polskiego państwa, które wypychało na emigrację największy polski skarb – młode, twórcze pokolenie, zamiast tworzyć im warunki dla rozwoju w Polsce.
W Polsce musi zaistnieć skok cywilizacyjny, którego celem nie może być ograniczanie podstaw programów nauczania. Nie możemy porównywać się z tymi, którym nie chce się zdobywać wiedzy. Wiedzą to dobrze politycy w Chinach, Korei Południowej i innych azjatyckich krajów, gdzie edukacja młodzieży jest jednym z ważniejszych priorytetów. Wysyła się ich na studia do USA. Nawet małe Węgry, przysyłają swoich zdolnych absolwentów na praktyki do waszyngtońskich think-thanków. A w Polsce kolesiostwo, nepotyzm i jak nazywa to wprost prof. Marcin Piątkowski „zaściankowy minimalizm”. Setki instytucji zamiast realizować swoje misje spija kawki i przegląda gazety. Ograniczanie podstaw programowych w zakresie tożsamości narodowej jest kolejną hańbą i sposobem na inżynierię społeczną, która ma stworzyć nowego człowieka, uśmiechniętego, lecz pozbawionego kodu kulturowego, który spaja ten naród od tysiąca już lat. Nie stać nas na utratę tej najważniejszej części polskiego społeczeństwa i przyszłych elit Rzeczpospolitej.
Można zaryzykować stwierdzenie, że te miliony Polaków czytających i słuchających Bartosiaka są emanacją samoświadomego narodu. Ci wszyscy ludzie zaczynają rozumieć na czym powinno polegać Państwo, które powinno skutecznie bronić interesów społeczeństwa oraz zapewnić funkcjonowanie jako całości. Przykład poparcia społeczeństwa dla CPK, które z 50% urosło już do 70% poparcia daje wyraźny sygnał uśmiechniętej koalicji, że nie tędy droga. Niestety, nie ma Państwa Polskiego, tzn. takiego, które broni interesów Narodu Polskiego. Państwo, które istnieje teraz– to wymieniająca się co osiem lat, niesprawna, skorumpowana przez zagraniczne lobby oraz zbiurokratyzowana struktura, którą wszyscy powoli zaczynają nazywać „państwem z paździerza i dykty”. Sondaże pokazują, że w spolaryzowanej politycznie Polsce jednym z niewielu czynników, które łączą tych samoświadomych ludzi jest niechęć do elit tych z PO i PiS. Wyniki głosowania w europejskich wyborach pokażą czy jest to bunt czy poszukiwanie innego modelu zarządzania państwem. To dopiero początek wielkiej zmiany, na którą dotychczasowe elity nie są przygotowane.
Waldemar Biniecki, redaktor naczelny Kuryera Polskiego w Milwaukee
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS