Pan Jerzy Cichowicz. 69 lat, trzeci rok studiów. Po ich skończeniu marzy o pracy na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Na karetce trochę już za ciężko. Obecnie pracuje jako technik w Centrum Symulacji Medycznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Pan Jerzy studiuje na Akademii Medycznej Nauk Stosowanych Humanum. Wcześniej szkoła funkcjonowała pod nazwą Wyższa Szkoła Rehabilitacji w Warszawie. Do Centrum Symulacji Medycznych WUM zgłosił się jako model do ćwiczeń aparatem USG przez uczestników specjalistycznych kursów. Sesje trwały po 2-3 godziny. Za to jednak pan Jerzy miał możliwość uczestniczenia w zajęciach. Także mógł ćwiczyć na trenażerach, czyli urządzeniach do nauki, symulacji medycznych. Studenci uczą się wykonywania złożonych czynności medycznych. Wielu z nich studenci uczą się właśnie w Centrum Symulacji. Poznają też złożone scenariusze działań medycznych. Ćwicząc pod okiem nauczycieli akademickich, przygotowują się do kontaktu z pacjentem.
Pielęgniarska inspiracja
Pomysłem na studia ratownictwa medycznego zainspirowała mnie moja żona. Jest pielęgniarką o prawie 50-letnim stażu w zawodzie. Mimo emerytury ciągle pracuje w zawodzie.
– Obserwując pracę ratowników medycznych podpowiedziała mi, że znając moją osobowość i charakter wie, że świetnie odnalazłbym się w zespołach ratowniczych. Dlaczego? Np. sposób podejmowania przeze mnie decyzji, funkcjonowanie w zespole itd. Kiedy rozmawiałem o tym z żoną byłem jeszcze przedsiębiorcą, ale już przymierzałem się do sprzedaży mojej firmy. Z wykształcenia jestem historykiem sztuki. Studia te ukończyłem na UKSW – mówi pan Jerzy Cichowicz.
Pan Jerzy wspomina rozmowy z żoną o rozpoczęciu nowych studiów w tak późnym wieku jakby to była rozmowa o rozpoczęciu życia zupełnie od nowa. – Trochę późno, nie? – uśmiecha się pan Jerzy. I dodaje, że to nowe życie jest kosztowne. Studia sporo kosztują. – Ale żona mi zapewnia finansowanie, dobrze zarabia jako pielęgniarka. Płaci ratę każdego miesiąca, nie mamy żadnych opóźnień – chwali się pan Jerzy.
Rodzinna edukacja w ratownictwie
Czy dzieci są dumne z taty?
– Mam 47 letnią córkę i wnuka. Tu do Centrum Symulacji Medycznych WUM jeszcze ich nie zaprosiłem, ale będę chciał im pokazać czym się zajmuję – deklaruje pan Jerzy.
Ratownictwo to pasja, którą można zarazić swoje najbliższe otocznie. Pan Jerzy opowiada, jak zabrał całą rodzinę na szkolenie w Wojskowym Instytucie Medycznym na ul. Szaserów. WIM prowadzi szkolenia dla cywilów jak się zachować, jeśli chodzi o pierwszą pomoc medyczną w momencie zagrożenia.
– Poszedłem tam z całą rodziną. Chciałem, żeby przymierzyli się do trudnych sytuacji. Np. odciągniecie bliskiej osoby w bezpieczne miejsce, żeby nie pozostawać pod obstrzałem. Jak opatrzeć ranę, zatamować masywny krwotok. I okazało się, że to wszystko nie jest takie proste. Samo odciągnięcie żony było trudne. Na korytarzu w szpitalu, a także na trawniku w parku trzeba było odpowiednim chwytem ją złapać i ciągnąć po podłożu w bezpieczne miejsce. Nie nieść, ale ciągnąć. Naprawdę potrzeba do tego dużo siły, nawet gdy ma się tak szczupłą partnerkę… – podkreśla nasz rozmówca.
Uczyli się też z rodziną jak założyć stazę taktyczną, czyli opaskę uciskową hamującą krwotok, a także jak zatamować krwotok metodą „wound packing” z wykorzystaniem różnych materiałów.
Jaka przyszłość? SOR czy karetka?
Po skończeniu studiów Pan Jerzy chciałby pracować zarówno w Centrum Symulacji Medycznych jak i na jakimś szpitalnym oddziale, tak aby nie stracić kontaktu z pacjentem.
– 24 godzinny dyżur w karetce już w moim wieku odpada, byłby zbyt męczący. Aczkolwiek bardzo miło wspominam wszystkie praktyki, które odbywałem w jednym z Zespołów Ratownictwa Medycznego na warszawskiej Ochocie. Do tej pory pamiętam numer mojej karetki 064 firmy Meditrans. Jak widzę ją na ulicy to wraca wspomnienie jej obsady – wspaniałych ratowników medycznych, którzy dzielili się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniami – rozczula się nasz rozmówca.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS