Piątek, godziny poranne, okolice londyńskiego Wembley. Wychodząc ze stacji metra Wembley Park trudno nie zauważyć, że lada moment czeka nas wielkie sportowe wydarzenie. Można wręcz powiedzieć, że UEFA i jej sponsorzy zdołali przejąć nie tylko teren stadionu, ale całą dzielnicę wokół niego. Niektóre elementy brandingu i marketingu UEFA wciąż były instalowane, jednak organizatorzy spokojnie mogli sobie na to pozwolić.
Silny wiatr, uśmiech Mourinho i… disco polo! Wembley czeka na kibiców Borussii i Realu
Wszystko dlatego, że przez cały piątek w okolicach Wembley kibiców obu drużyn było jeszcze niewielu. Gromadzili się oni powoli w Londynie, ale raczej w jego centrum, podczas gdy stadion narodowy Anglików położony jest praktycznie na obrzeżach stolicy. W dodatku w Londynie w piątek wiało niemiłosiernie, co w połączeniu z drobnym deszczem nie sprawiało przyjemności nikomu będącemu na świeżym powietrzu.
Ci nieliczni sympatycy obecni przy Wembley mogli jednak skorzystać z uprzejmości brytyjskiej policji, która nie miała problemu nawet ze zrobieniem zdjęcia przebywającym w okolicach obiektu fanom.
Do kibiców szelmowsko uśmiechał się z jednego z pobliskich budynków olbrzymi Jose Mourinho. Jakaż to ironia, że Portugalczyk występuje tu jako reklama tureckich linii lotniczych Turkish Airways, sponsora UEFA, a lada moment podpisze dwuletni kontrakt z tureckim Fenerbahce Stambuł, klubem Sebastiana Szymańskiego. Reklamy Pepsi czy chipsów można było znaleźć dosłownie wszędzie, a i otwarte były już także pierwsze stoiska z oficjalnymi pamiątkami z okazji finału. Ale były też te nieoficjalne, rzecz jasna.
Polskie akcenty? Ich także nie zabrakło! Aczkolwiek fanów Radka Liszewskiego i zespołu “Weekend” musimy zmartwić, bo przed samym spotkaniem wystąpi jednak Lenny Kravitz.
Roberto Carlos, Figo, Kaka, Cafu, ale i Polacy. W przeddzień finału rywalizowały legendy futbolu
Za to już w centrum Londynu tradycyjny “uefowski” Champions Festival dla kibiców miał aż cztery różne odsłony w różnych miejscach brytyjskiej stolicy, choć niespecjalnie odległych od siebie. 10-15 minut spacerowym rytmem i można było przenieść się choćby z Trafalgar Square, gdzie była jedna ze stref kibica i można było m.in. zrobić sobie zdjęcie z olbrzymim Pucharem Europy (oryginał też był, ale w innej strefie), do Somerset House, gdzie w piątek po południu rozgrywano turniej piłkarskich legend.
Roberto Carlos, Luis Figo, Kaka, David Silva, Cafu, Marco Materazzi, a nawet Tomasz Kuszczak – 28 legend futbolu zostało podzielonych na cztery zespoły rywalizujące o zwycięstwo w turnieju 5×5. Do tego obecni w strefach kibica ambasadorzy UEFA, jak Gareth Bale, Jerzy Dudek czy Javier Mascherano. Kibice w Londynie na brak atrakcji narzekać nie mogli.
Jednak dopiero w sobotę fani Borussii i Realu mają zalać londyńskie ulice. Mówi się, że z Niemiec do Londynu przybędzie nawet 110 tysięcy fanów, z których tylko około połowy w najlepszym razie obejrzy finał z trybun. Ale i Real będzie mógł liczyć na ogromne wsparcie kilkudziesięciu tysięcy fanów w białych koszulkach.
Kto będzie świętował w sobotę wieczorem? Faworytem na pewno będzie ekipa Carlo Ancelottiego. Real w finałach Ligi Mistrzów / Pucharu Europy jest bezwzględny – wygrał aż osiem ostatnich, w których wziął udział, przegrywając po raz ostatni aż 43 lata temu! Co więcej, w razie pokonania Borussii “Królewscy” mogą dokonać oryginalnej rzeczy – wygrać rywalizację z każdym z czterech niemieckich zespołów biorących udział w danej edycji LM. W grupie Real ogrywał Union Berlin, w 1/8 finału pokonał RB Lipsk, a w półfinale okazał się lepszy od Bayernu Monachium. Została tylko Borussia…
Anglicy koncentrują się na swoich. Sztampowa konferencja, zabrakło najważniejszych
Angielskie media w piątek jakoś specjalnie finałem na Wembley nie żyły. W nielicznych artykułach prasowych zwracały uwagę przede wszystkim na dwóch swoich rodaków, którzy zagrają po dwóch stronach barykady – Jadona Sancho z Borussii oraz byłego piłkarza BVB Jude’a Bellinghama, który będzie rzecz jasna reprezentował w tym meczu barwy Realu.
Żadnego z nich nie było na przedmeczowych konferencjach prasowych. Podobnie zresztą jak dwóch innych postaci, które sobotnim finałem pożegnają się ze swoimi klubami, w których spędziły całą epokę, czyli Niemców Marco Reusa i Toniego Kroosa. Oprócz obu trenerów przemawiali Nacho, Luka Modrić, Julian Brandt i Nico Schlotterbeck. W ten sposób konferencje te zostały odarte z treści, które faktycznie mogłyby interesować dziennikarzy i kibiców. Jedynie Carlo Ancelotti zdołał zdradzić, że w bramce Realu koniec końców stanie wracający po kontuzji Thibaut Courtois, ale i tego można było się domyślać po ostatniej niedyspozycji Andrija Łunina, który nawet nie podróżował z zespołem z Madrytu.
W ten sposób najciekawsze przed tym meczem pozostały wypowiedzi Hansa-Joachima Watzke, szefa Borussii, który stwierdził, że jego klub w rzeczywistości zarobił już zdecydowanie więcej niż 103 miliony euro na sprzedaży Bellinghama do Realu. – Na pewno nie będziemy faworytami, ale czujemy się z tym bardzo dobrze – stwierdził też Watzke, podgryzając nieco finałowego przeciwnika.
Sobotni finał Ligi Mistrzów Real Madryt – Borussia Dortmund na londyńskim Wembley rozpocznie się o godzinie 21. Relacja na żywo na Sport.pl.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS