– Bez koloru, bez polotu, bez emocji – tak Kamil Semeniuk krótko podsumowuje obraz gry polskich siatkarzy w jednostronnym meczu Ligi Narodów ze Słowenią. Będący również na parkiecie w niedzielę Grzegorz Łomacz z kolei dodaje, że Biało-Czerwonym zabrakło jednej rzeczy. Ta dotkliwa porażka na koniec turnieju w Antalyi popsuła trochę nastroje w drużynie, ale – mając na uwadze cały sezon, który dopiero co się zaczął – słowem-kluczem jest tu “lekcja”.
Polacy nie powtórzyli wyczynu Polek. Bolesna weryfikacja. “Najgorszy mecz”
Do niedzieli Antalya przez ostatnie dwa tygodnie była bardzo szczęśliwa dla polskiej siatkówki. W poprzednim tygodniu udział w LN zainaugurowała tam kobieca drużyna narodowa pod wodzą Stefano Lavariniego i wróciła do kraju z kompletem zwycięstw 3:0. Koledzy po fachu też zaczęli dobrze, bo po trzech spotkaniach oddali rywalom jedynie seta. Na koniec mierzyli się z drugą niepokonaną w Turcji ekipą i tam weryfikacja okazała się bardzo bolesna.
Sytuacja obu drużyn w Antalyi znacząco się różniła – Słoweńcy wciąż walczą o awans na igrzyska z rankingu i pojawili się w najmocniejszym składzie. Polacy, którzy bilet do Paryża wywalczyli jesienią w turnieju kwalifikacyjnym, a wielu czołowych graczy dopiero pracuje nad formą na treningach w Spale. Ale to, jak bardzo w niedzielę odstawali od drużyny, która przez wiele lat była ich koszmarem w mistrzostwach Europy (przegrywali z nimi regularnie ważne mecze we wszystkich edycjach tej imprezy w latach 2015-21), zwróciło uwagę wszystkich.
Trener Nikola Grbić w każdym z trzech poprzednich spotkań w Antalyi reagował bardzo emocjonalnie na proste błędy swoich zawodników. Operatorzy nieraz wyłapywali, jak zasłaniał dłonią twarz lub w podobny sposób wyrażał niezadowolenia. Podczas przerw zaś nieraz podniesionym głosem strofował graczy. W niedzielę też apelował do nich mocno, choć pod koniec i on już jakby stracił przy tym zapał.
– To był nasz najgorszy mecz w tym turnieju. Wcześniej zagraliśmy trzy bardzo dobre spotkania. Dziś Słoweńcy grali dobrze, ale to nie było maksimum ich możliwości. Widziałem ich lepiej grających. Dlatego mam żal, że my nie byliśmy w stanie zaprezentować się na naszym poziomie – ocenia szkoleniowiec.
W grze Polaków rzeczywiście nie działało tego dnia nic. Nie było zagrywki, nie było skutecznego ataku (wcześniej w Antalyi potrafili nim zneutralizować gorsze przyjęcie), nie funkcjonował też zbyt dobrze system blok-obrona. Z kolei Słoweńcy radzili sobie dużo lepiej w każdym z tych elementów.
– Nie zaskoczyli nas niczym. Zabrakło nam energii. Nie mieliśmy punktu zaczepienia – kwituje Łomacz.
“Jacyś tacy niewyraźni, przezroczyści”. Grbić mówi o lekcji
Na ten sam aspekt zwraca uwagę Semeniuk. Dodatkowo wskazuje on na ogromną różnicę na tym tle między obydwoma zespołami.
– Słoweńcy znają się na wylot i mieli ten “team spirit”. A my byliśmy jacyś tacy niewyraźni, przezroczyści – bez koloru, bez polotu, bez emocji, bez ognia. Oni cieszyli się po każdym punkcie, niezależnie od tego, jak go zdobyli. Nakręcali się w ten sposób i to ich jeszcze bardziej pchało do przodu. My zaś nie celebrowaliśmy wygranych akcji. Tak, jakby to był chleb powszechni. A naprawdę trzeba się nieźle namęczyć, by zdobywać punkty z taką drużyną jak reprezentacja Słowenii. I nie udawało nam się tego zmienić, nawet gdy na siłę próbowaliśmy – analizuje przyjmujący Sir Safety Perugii.
Podkreśla przy tym jednak, że niedzielni rywale – w przeciwieństwie do Biało-Czerwonych – zaprezentowali się w najmocniejszym możliwym zestawieniu.
– Oni na pewno nie zagrają w innym składzie (w meczu o ważną stawkę – red.), a my możemy. I na pewno możemy grać lepiej – zaznacza.
Grbić też ma tego świadomość, ale przede wszystkim chce, by zawodnicy, którzy w niedzielę zaprezentowali się na parkiecie wyciągnęli wnioski. Bo w żadnym z trzech setów nie nawiązali równorzędnej rywalizacji z przeciwnikami.
– Gdy mierzysz się z takimi zespołami jak Słowenia, Włochy, USA, Japonia czy Brazylia – czyli mocnymi drużynami – to gdy grają dobrze, to bardzo trudno jest z nimi rywalizować. Ale spójrzmy na wyniki setów dziś – 20:25, 21:25, 18:25. Nie byliśmy blisko, to nie był nasz poziom. To jedyna rzecz, która mi się nie podobała. Mam nadzieję, że to będzie dla nas lekcja, by na przyszłość lepiej grać, jeśli znów będziemy w takiej sytuacji – dodaje Serb.
Do Antalyi z graczy, którzy realnie mają szanse na występ w igrzyskach w Paryżu, zabrał on Jakuba Kochanowskiego, Łomacza, Semeniuka, Aleksandra Śliwkę i Bednorza. Ten ostatni w ostatnich dniach prezentował się świetnie, ale musi mocno walczyć, bo na przyjęciu jest najmocniejsza konkurencja, a dotychczas na kluczowe imprezy szkoleniowiec zabierał innych lub stawiał na nich w dużo większym stopniu. Z dobrej strony wcześniej w Turcji pokazał się także atakujący Bartłomiej Bołądź, ale w niedzielę i on był bezradny.
Grbić jeszcze nie podał oficjalnie, kto znajdzie się w składzie na kolejny turniej LN, na który Polacy udadzą się do Japonii. Zapowiedział już jednak wcześniej, że będzie w nim więcej kluczowych graczy. W Fukuoce Biało-Czerwoni – poza gospodarzami – zmierzą się z: Bułgarami, Turkami i Brazylijczykami.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS