– Lepszych urodzin sobie nie mogłem wymarzyć – przyznał zadowolony Marcin Komenda po zwycięstwie Polaków nad Holendrami 3:0 w meczu Ligi Narodów w Antalyi. Po raz pierwszy od dawna miał okazję zaprezentować się na parkiecie w dłuższym wymiarze czasu w kadrze i zaplusował nie tylko za sprawą niezwykłego wyczynu w bloku. Gdy jednak pojawiło się pytanie o igrzyska w Paryżu, to powtarzał przede wszystkim dwa słowa i dodał, że tylko to jest istotne.
Reprezentacyjny rekord. “Marzyłem, by tak się skończyło”. Igrzyska? Komenda powtarza dwa słowa
Bartłomiej Bołądź w ostatnich dniach wyrósł na jednego z głównych bohaterów Polaków w Antalyi, ale w piątkowy wieczór większość czasu spędził w kwadracie dla rezerwowych, obserwując poczynania kolegów. Za głowę łapał się już w pierwszej połowie inauguracyjnej partii. Sprawił to Komenda, który okazał się przekleństwem dla holenderskich skrzydłowych. Rozgrywający Bogdanki LUK Lublin jedynie w pierwszej odsłonie aż trzy razy zapunktował w ten sposób, a w całym meczu cztery – najwięcej w drużynie. Zrobił tym wrażenie nie tylko na atakującym, ale i na całej reszcie drużyny narodowej. Czy to jego osobisty rekord? Częściowo tak.
– Nie przypominam sobie, bym przerobił coś takiego wcześniej w reprezentacji. W meczu ligowym kiedyś mi się to już przydarzyło. Bardzo się cieszę, bo sporo nad tym elementem pracowałem. Trener Nikola Grbić dużo mi zwracał uwagę na dobrą technikę. Przyniosło to w piątek efekt – opowiadał szczęśliwy.
W tym elemencie co prawda nie dorównał mu tego wieczora nikt z kolegów, ale wspólnie postawili ścianę przed “Pomarańczowymi”. Łącznie zatrzymali ich bowiem aż 14 razy. Rywale też radzili sobie nieźle w tym elemencie – zdobyli w ten sposób dziewięć punktów. Komenda błyszczał zaś nie tylko w bloku, zebrał także pochwały za prowadzenie gry drużyny, a świetnym występem przypieczętował obchodzone tego dnia 28. urodziny. Po raz pierwszy nie tylko w tym sezonie, ale od kilku dobrych lat był w spotkaniu kadry głównym dyrygentem. Tym razem tylko momentami zmieniał go Grzegorz Łomacz.
– Jestem megaszczęśliwy, że w dniu urodzin, ale i że generalnie dostałem szansę zagrania w dłuższym wymiarze, a do tego wygraliśmy 3:0. Jadąc na ten mecz marzyłem, by tak się skończyło, bo to by znaczyło, że będę miał superprezent. Bardzo się cieszę. Lepszych urodzin sobie nie mogłem wymarzyć – podsumował brązowy medalista mistrzostw Europy 2019.
W pierwszym sezonie pracy z Polakami Grbić nie powołał go wcale. Rok temu znalazł się już w szerokim składzie i trenował z kadrą, ale nie dostał szansy, by zaprezentować się w meczu o stawkę. W drużynie narodowej drugim rozgrywającym był dotychczas jedynie przez jeden sezon – cztery lata temu. Przez ostatnie lata był nim właściwie stale Łomacz. Grbić zabrał do Antalyi ich obu, bo będący jego pierwszym wyborem na tej pozycji Marcin Janusz obecnie trenuje jeszcze w Spale, zgrywając się z obecnymi tam czołowymi graczami. Wobec udanego piątkowego występu Komendy i słabszego Łomacza w czwartkowym meczu z Kanadą kilku dziennikarzy zapytało teraz pierwszego z nich o ocenę swoich szans na występ w zbliżających się igrzyskach.
– Dla mnie najważniejsze jest dobro reprezentacji. Szczerze mówiąc, to nie zastanawiam się nad tym, jakie mam szanse. Po prostu na treningu i meczu staram się jak najlepiej pomóc drużynie i to jest dla mnie istotne. Jaką decyzję by trener nie podjął, to trzeba będzie ją uszanować. Co by się nie stało, to istotne jest tylko dobro reprezentacji. Ciężko mi powiedzieć, jak wyglądają moje szanse i szczerze mówiąc, to nie jest to chyba miejsce i pora, bym się na ten temat wypowiadał – podsumował zawodnik klubu z Lublina.
Samokrytyka Śliwki. Był przekonany, że zejdzie już w pierwszym secie
W piątek urodziny świętował wspólnie z Aleksandrem Śliwką, który był najlepiej punktującym graczem w tym spotkaniu (16 “oczek”). Początek jednak przyjmującemu nie wyszedł, choć statystyki tego aż tak nie pokazywały. W pierwszej odsłonie – zaraz po tym jak z dobrej piłki zaatakował w aut i gdy gotowy do wejścia czekał Kamil Semeniuk – Śliwka był pewien, że to właśnie on ma zejść i podbiegł do linii. Grbić, którego celem jest teraz odbudowa tego gracza po długiej przerwie związanej ze złamaniem palca, jednak ani na chwilę go nie zmienił. A trzykrotny triumfator Ligi Mistrzów odwdzięczył się, zdobywając m.in. dwa ostatnie punkty w zaciętej końcówce. W kolejnych dwóch partiach również prezentował się lepiej, przede wszystkim w ofensywie. Sam jednak był wobec siebie krytyczny.
– Cieszę się, że w końcówkach setów zachowaliśmy spokój, bo przeciwnik ryzykował na zagrywce i gonił, ale udawało się kończyć te ostatnie piłki. Ja osobiście trochę źle wszedłem w ten mecz, nie do końca byłem skoncentrowany. Muszę dać lepszy przykład chłopakom i w następnym spotkaniu zrobić to lepiej – zaznaczył.
Polscy kibice zgromadzeni na trybunach w Turcji odśpiewali jemu i Komendzie po spotkaniu tradycyjne “100 lat”. Koledzy z kadry i członkowie sztabu szkoleniowego zrobili to wcześniej, a dzięki temu mogli potem liczyć na “nagrodę”.
– Podzielimy się z Olkiem na pół opłaceniem poczęstunku. Już wcześniej wstępnie ustalaliśmy, jak to będzie wyglądać. Na pewno nikt nie będzie stratny – zapowiedział z uśmiechem Komenda.
Sobota jest dniem wolnym od rywalizacji dla Polaków. Na koniec pierwszego tegorocznego turnieju fazy interkontynentalnej LN w niedzielę zmierzą się ze Słoweńcami.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS