20 maja 2024 r. w Klubie Podróżnika działającym w żnińskiej Bibliotece Publicznej o Kenii – ojczyźnie Masajów opowiedzieli Agnieszka Górska-Poszwińska i Łukasz Poszwiński.
Na wstępie podróżnicy wprowadzili uczestników spotkania w afrykański klimat przedstawiając kilka ciekawostek na temat Kenii. – Kenia była kolonią brytyjską stąd językiem urzędowym w jest tam język angielski, obok języka suahili. Na wsiach i w mniejszych miejscowościach ludzie używają głównie języka suahili i języków plemiennych. Opowiadano nam jednak, że w Nairobi, w bogatych domach obecnie panuje moda na używanie wyłącznie języka angielskiego i nierzadko zdarza się, że dzieci w tych bogatych domach władają wyłącznie językiem angielskim – powiedziała pani Agnieszka.
Kenia to jeden z krajów Afryki najbardziej zróżnicowanych pod względem etnicznym, w którym żyje około czterdziestu różnych plemion. Jednym z nich są Masajowie, którzy posługują się językiem Maa, zupełnie odmiennym od języka suahili. W Kenii można też spotkać Hindusów, którzy zostali sprowadzeni przez Brytyjczyków do budowy linii kolejowej oraz Arabów, którzy są z kolei potomkami dawnych kupców.
Religią dominującą w Kenii jest chrześcijaństwo, które rozpowszechniło się po przybyciu do tego kraju Portugalczyków. – Drugą religią jest islam i wyznaje go jedenaście procent ludności. Zarówno w chrześcijańskiej, jak i w muzułmańskiej społeczności zachowało się wiele śladów kultów afrykańskich, przewijają się one głównie w legendach – powiedziała pani Agnieszka i dodała: – Panuje wzajemny szacunek wyznawców różnych religii i na przykład podczas ramadanu chrześcijanie starają się jeść posiłki nie na widoku muzułmanów.
Swoją przygodę państwo Poszwińscy rozpoczęli od Nairobi. – Po zameldowaniu się w hotelu wyruszyliśmy na spacer po mieście. Nie mieliśmy jakiegoś konkretnego celu, bo Nairobi nie słynie z jakiejś pięknej architektury więc był to taki spontaniczny spacer – powiedziała pani Agnieszka dodając, że obecnie w Nairobi mieszka ponad trzy miliony osób, co czyni kenijską stolicę jedną z najbardziej zaludnionych miast Afryki Wschodniej. Na terenie miasta znajduje się park narodowy, co wyróżnia Nairobi spośród innych afrykańskich stolic.- Tylko tutaj zaledwie kilkaset metrów od wysokich wieżowców przechadzają się stada zebr, antylop i słoni – powiedziała prelegentka.
Głównym celem podróżników było safari, na które wyruszyli już następnego dnia. – Warto zaznaczyć, że kiedyś safari oznaczało polowanie na dzikie zwierzęta. Egzotyczne zwierzęta przyciągały turystów począwszy od połowy XIX wieku, a w polowaniach uczestniczyli bogaci europejscy i amerykańscy arystokraci czy politycy. Dziś głównie chodzi o to, by po prostu cieszyć się widokiem zwierząt w ich naturalnym środowisku. Żadnemu ze zwierząt nie dzieje się krzywda, a polowania w Kenii na szczęście są zakazane – usłyszano.
Dowiedziano się, że wjazd do parku wiąże się z opłatą. – Część tych środków jest dystrybuowana na projekty wspierające lokalną społeczność . Są to projekty na przykład polegające na budowie studni czy budowie szkoły – powiedziała pani Agnieszka i dodała, że bardzo ważne jest wsparcie lokalnych mieszkańców w ratowaniu zwierząt i przyrody, którzy mając zapewnioną pracę i dochód z niej angażują się w te działania. – W parkach narodowych chroni się wszystkie zwierzęta. Często jest też tak, że te bardziej oblegane parki przekazują część środków ze swoich dochodów parkom rzadziej odwiedzanym – usłyszano.
W parkach nie stawia się płotów ze względu na migrację zwierząt. Odwiedzając taki park trzeba mieć też świadomość, co zauważyła prelegentka, że na safari widzi się zaledwie skrawek jakiejś rzeczywistości.
Celem podróży państwa Poszwińskich były trzy parki narodowe: Masai Mara, Nakuru i Naivasha. W Masai Mara strażnikami i kierowcami są Masajowie, którzy mogą sobie pozwolić na nieco więcej niż kierowcy z innych ludów np. na zjeżdżanie z wyznaczonych szlaków. – Przez to inni kierowcy wściekają się, ponieważ jeżeli oni zboczą z obranych dróg i ścieżek, to dla nich nie ma litości i dostają mandaty. A takie też jeżdżenie właśnie tymi nieutartymi, niewyznaczonymi ścieżkami bywa wielkim zagrożeniem, ponieważ niejednokrotnie podczas takich wypraw zdarza się, że mioty młodych giną, gdyż są niewidoczne dla kierowców wiozących ludzi na safari – powiedziała pani Agnieszka. Park Masai Mara położony jest na wysokości 1500 m n.p.m. i zajmuje przeszło 1500 kilometrów kwadratowych. – W parku żyją lwy, słonie afrykańskie, bawoły afrykańskie, nosorożce, lamparty, gepardy, hieny i inne drapieżniki. Egzystuje tam największa na świecie liczba zwierząt sawannowych, także ponad pięćset gatunków ptaków – powiedziała pani Agnieszka, zaś pan Łukasz dodał: – Zdarzają się sytuacje, że lwy, gepardy czy lamparty wskakują na te samochody z turystami np. ma maskę sobie wskakuje i sobie siedzi na tej masce.
Podczas safari podróżnicy spali w tzw. lodgach, które bardziej przypominają kempingi. – To są takie olbrzymie tereny, na których jest utworzony ten ośrodek. Zazwyczaj jest tam kilkadziesiąt domków i turyści mają swoje domki, z których rozciąga się piękny widok na sawannę czy na dany park. Zazwyczaj na terenie parku się one znajdują i są ogrodzone płotem, żeby żadne zwierzęta, szczególnie w nocy się nie przedostały – powiedział Łukasz Poszwiński dodając, że jest to niesamowite przeżycie, gdy za płotem widzi się te wszystkie biegające dzikie zwierzęta, a w domku, w nocy, słyszy się odgłosy tej dzikiej przyrody.
Na spotkaniu w żnińskiej książnicy dowiedziano się, że najbardziej drogocennym majątkiem dla Masajów jest bydło, stanowiące też ich walutę. – Mężczyzna, który chce się ożenić musi zgromadzić odpowiednią ilość bydła. Jeżeli więc taki mężczyzna pochodzi z biednej rodziny, to niestety musi czasami czekać wiele lat aż uzbiera to bydło – powiedziała pani Agnieszka.
W Afryce nic nie jest za darmo. – Oni właściwie z chęcią przyjmują turystów dlatego, że na turystach zarabiają. Jeżeli chce się odwiedzić taką wioskę masajską, to trzeba uiścić odpowiednią opłatę. Taks samo jeżeli chce się zrobić z nimi zdjęcie, to wszystko kosztuje. Od razu trzeba wyciągać dolary, bo wszystko ma swoją cenę – powiedziała prelegentka, dodając, że za uzyskane pieniądze gromadzą bydło.
Kolejnym parkiem narodowym, do którego podróżnicy zawitali to Nakuru.- Park ten stanowi rozległy malowniczy teren nad jeziorem Nakuru będący wodopojem dla miejscowych zwierząt – usłyszano. Atrakcją tego parku są charakterystyczne różowe flamingi oraz las złożony z bardzo dużych wilczomleczy. – W tym parku udało się nam zobaczyć dwa kolejne zwierzęta należące do tak zwanej wielkiej piątki czyli lamparta i nosorożca – powiedziała Agnieszka Górska-Poszwińska.
Podróżnicy odwiedzili też park narodowy nad Jeziorem Navivasha, który słynie z przepięknego ekosystemu bogatego w ptactwo. Park ulokowany jest w Wielkim Rowie Afrykańskim, a samo Jezioro Navivasha leży na wysokości 1884 m n. p. m. i ma powierzchnię 139 kilometrów kwadratowych. To tu kręcono m. in. sceny do filmu Pożegnanie z Afryką (1985) Sidneya Pollacka.
Po zwiedzeniu trzech parków narodowych samolotem państwo Poszwińscy udali się też do Mombasy – drugiego co do wielkości miasta w Kenii, położonego w południowo-wschodniej części kraju, na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego. – W naszym hotelu w Mombasie spotkaliśmy polskiego filozofa profesora Jana Hartmana. No i zaprosił nas do stolika, razem zjedliśmy śniadanie, odbyliśmy bardzo miłą dyskusję. Podczas takich podróży poznajemy ciekawe osoby, bo świat jest mały – powiedzieli prelegenci. W Mombasie na budynku Fortu Jesus w 2022 r. odsłonięto tablicę upamiętniającą przybycie polskich uchodźców do Afryki w 1942 r. oraz Eustachego Sapiehę, który w latach 1920-1921 był ministrem spraw zagranicznych oraz pełnomocnikiem Polskiego Czerwonego Krzyża na Afrykę Wschodnią podczas II wojny światowej.
Podczas spotkania dowiedziano się też, że w Kenii szkoły są publiczne, ale rodzice muszą kupić dzieciom mundurki, na które nie każdą rodzinę stać. – Kosztują około 20-30 dolarów i to są bardzo duże pieniądze dla nich ,bo często dochód takiej rodziny to mniej niż 100 dolarów miesięcznie. Często więc nie mają pieniędzy na przybory szkolne i na mundurki. Są też szkoły prywatne i takie super szkoły prywatne, gdzie płaci się ogromne pieniądze. W szkołach zaś publicznych jest niski poziom nauczania – powiedziała pani Agnieszka, zaś pan Łukasz dodał: – W parkach, w centrum często jest tak, że te dzieci dosłownie od małego są wysyłane na pole, żeby zajmować się bydłem. Nie mają iść do szkoły, tylko właśnie od małego pracują i wypasają bydło.
Było to niezwykle barwne spotkanie z afrykańską przyrodą, a po nim tradycyjnie już prelegenci zaznaczyli swój podróżniczy ślad na mapie Klubu Podróżnika.
Barbara Filipiak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS