Zapewne każdy z czytelników kojarzy tę znakomitą krakowską restaurację znajdującą się u wylotu ulicy Grodzkiej, nieopodal romańskiego kościółka św. Wojciecha na placu miejskiego rynku. Restauracja ta nosi nazwisko jednej z bardziej szanowanych familii krakowskich doby średniowiecza.
Wierzynkowie – bo o nich mowa – to krakowski ród kupiecki z XIV i XV wieku. Najbardziej kojarzony z organizacją słynnej uczty we wrześniu 1364 roku. Z inicjatywy Kazimierza Wielkiego zaproszono do Krakowa wielu monarchów i książąt: m.in. Ludwik Węgierski, cesarz Karol IV Luksemburski, a nawet król dość egzotycznego Cypru – Piotr I Cypryjski. Motywem zwołania tylu zacnych władców była zapewne chęć utworzenia krucjaty antytureckiej.
Historia rodu
Wierzynkowie pochodzili najpewniej z Niemiec. Pierwsze wzmianki znajdujemy już na początku XIV wieku; informacje dotyczą Mikołaja, który występuje pod niemieckim nazwiskiem Wirzing albo Wirsing. Wspomniany Mikołaj dość szybko wzbogacił się i w 1327 roku został rajcą miejskim. Od tego momentu rozpoczął używanie herbu Wierzynek, wnikając w szlacheckie krakowskie towarzystwo. Dla Kazimierza Wielkiego znaczną rolę odegrał jego syn Mikołaj Wierzynek (dla odróżnienia nazwany Młodszym), ponieważ to właśnie on zorganizował słynną ucztę i zajmował się finansami królewskimi.
Andrzej Wierzynek
Andrzej był synem wspomnianego wcześniej królewskiego bankiera. Od młodych lat, jako bardzo szanowany krakowski mieszczanin, był członkiem Rady Miejskiej. Cieszył się poparciem króla, a także możnowładców małopolskich. Prowadził wiele interesów i miał dostęp do miejskiej kasy… co było powodem jego kłopotów.
Andrzej został oskarżony o defraudację miejskich pieniędzy (pieczę nad kasą miejską sprawowało trzech rajców, każdy z nich miał do niej dostęp; jednym z nich był Andrzej). Interesujące, że tej formy nie zmieniła nawet sytuacja, kiedy pod koniec XIV wieku, rajca miejski Gotryd Fattinante, przyznał się, że zabierał pieniądze na własny użytek. Nie dziwi więc fakt, że nadużycia były dość częste.
Rachunkowość nie była prowadzona zbyt skrupulatnie. Andrzej Wierzynek często podróżował, zabierał więc ze sobą pokaźne sumy, z który nie rozliczał się później zbyt szczegółowo. To naprowadziło pozostałych rajców na drogę podejrzeń w stosunku do jego osoby. Pewnego dnia, kiedy pobierał pieniądze z kasy, by móc opłacić miejskich ceklarzy (pachołkowie, którzy zajmowali się pilnowaniem porządku w mieście), jeden z rajców zauważył, że Andrzej chowa część pieniędzy dla siebie. Chciano złapać złodzieja na gorącym uczynku, dlatego też tydzień później podejrzano jak Andrzej wybiera pieniądze.
Wierzynka przeszukano i znaleziono przy nim kilka mieszków pełnych złota. Szybko wydano go pod sąd. Wieści o kradzieży pieniędzy z miejskiej kasy rozeszły się błyskawicznie. Andrzej próbował jeszcze się bronić oświadczeniem, że znalezione przy nim pieniądze należą do niego, ale ten argument pogrążył go jeszcze bardziej. Rajcy miejscy przygotowali się dość dokładnie do zdemaskowania złodzieja, dlatego też wcześniej monety zostały oznaczone przez nich w specjalny sposób. Takie też monety znaleziono w mieszkach przy Wierzynku. To jeszcze bardziej napędziło szybką sprawiedliwość magdeburską.
Wściekli rajcy chcieli jak najszybszego sądu nad Andrzejem. Rozpoczęto sprawę pod nieobecność krakowskiego wójta królewskiego (jego rolę przejął najstarszy z ławników miejskich – Mikołaj Długi). Taka praktyka była dość częsta, ale nie do końca zgodna z prawem.
Sąd i wyrok
Na ratuszu trwały obrady. Andrzej miał na szyi nosić sznur z przytwierdzonymi do niego skradzionymi mieszkami pełnymi złota (był to symbol nakrycia złodzieja na gorącym uczynku). Rajcy przyjęli, że w takiej sytuacji ma być sądzony „gorącym prawem” czyli szybko i bez możliwości odwołania się od wyroku.
Andrzej Wierzynek przyparty do muru i nie mający innych argumentów, przyznał się do kradzieży. Myślał zapewne, że zostanie tylko publicznie znieważony… Tak się jednak nie stało. Miejscy ławnicy podjęli decyzję – kara śmierci! W związku z wcześniejszym sprawowaniem wysokiego urzędu miała się ona odbyć poprzez ścięcie, jako kara nie hańbiąca. Nie myślano nawet o tym, by sprawę zgłosić na królewski dwór! A to, być może, uratowało by Andrzeja przed mieczem katowskim.
Wierzynka ścięto tego samego dnia, w sobotę 7 września 1406 roku. Niespotykaną wtedy praktyką było to, że Andrzejowi nie dano się nawet wyspowiadać! Daje nam to możliwość wyobrażenia sobie szybkości całego procesu. Wyspowiadanie się przed śmiercią umożliwiano wtedy nawet najgorszym przestępcom i mordercom.
Ciało Andrzeja pogrzebano za murami miejskimi, na cmentarzu skazańców. Praktyka taka miała wydźwięk także symboliczny, ponieważ grzebanie zmarłych poza murami miejskimi ówcześnie znaczyło nic innego, jak wykluczenie ze społeczności i okrycie hańbą, a nawet pozbawienie człowieczeństwa.
Z miejscem pochówku Andrzeja jest związana ciekawa historia. Jego syn, w ramach specjalnej fundacji, wybudował niewielki kościółek pod wezwaniem św. Gertrudy. Znajdował się on na terenie miejsca, gdzie grzebano skazańców (dzisiaj to miejsce znajduje się przy skrzyżowaniu ul. św. Gertrudy z ulicą Dominikańską na terenie Plant). Zburzony został w 1822 roku.
Echa wyroku
Rodzina Andrzeja i niektórzy przedstawiciele krakowskich mieszczan, starali się interweniować w sprawie szybkiego procesu i nagłej kary śmierci. Uważano, że proces był przeprowadzony karygodnie, z pogwałceniem praw i przyjętych zwyczajów, a także, że do Andrzeja Wierzynka odnoszono się z wrogością i pogardą.
Najbliżsi Wierzynkowi zgłosili sprawę do samego króla, natomiast Rada Miejska zwróciła się do Magdeburga, by tam orzekli o wyroku i wydali tzw. ortyl (wyjaśnienie prawne). Odpowiedź otrzymano w 1410 roku. Stwierdzono, że wyrok zapadł zgodnie z prawem magdeburskim. Inne zdanie na ten temat miał sąd królewski, do którego zgłosiła się rodzina; ten z kolei uważał, że rajcy miejscy zbyt szybko wydali wyrok i zostali skazani na karę grzywny.
Nie wiemy dokładnie czym kierowali się krakowscy rajcy, którzy chcieli jak najszybciej skazać Andrzeja Wierzynka na karę śmierci. Czy były tutaj jakieś względy prywatne, a może innej wagi? Zostanie to tajemnicą. Król umożliwił jednak częściową rehabilitację dobrego imienia Andrzeja, a także zadośćuczynienie w formie pieniężnej dla dzieci skazanego.
Bibliografia:
- Kutrzeba S., Historia rodziny Wierzynków, [W:] Rocznik Krakowski, t. II, Kraków 1899.
- Łysiak L., Raz jeszcze o założeniu sądu wyższego prawa niemieckiego na zamku krakowskim, [W:] Studia z Dziejów Państwa i Prawa Polskiego, 1999.
- Pieradzka K., Miasto średniowieczne, [W:] Szkice z dziejów Krakowa od najdawniejszych czasów do pierwszej wojny światowej, pod. red. J. Bieniarzówny, Kraków 1966.
- Uruszczak W., Historia państwa i prawa polskiego, t. I, Warszawa 2015.
- Wyrozumski J., Dzieje Krakowa, t. I: Kraków do schyłku wieków średnich, Kraków 1992.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS