Perez po raz pierwszy w tym sezonie nie zdołał wejść do finałowego segmentu kwalifikacji i ruszał do wyścigu z jedenastego pola.
Meksykanin wraz ze swoją częścią zespołu postanowił, że wystartuje na twardych oponach, opóźniając pit stop i licząc na szczęśliwy moment wyjazdu samochodu bezpieczeństwa. Do neutralizacji jednak nie doszło. Perezowi udało się pokonać dwóch reprezentantów siostrzanej ekipy Racing Bulls oraz Nico Hulkenberga. Ósmego miejsca nie można jednak uznać za sukces. Strata do Maxa Verstappena wyniosła prawie minutę.
Sam kierowca przyznał, że szans na wiele więcej nie było.
– W pewnym sensie zdawaliśmy sobie sprawę, że to najlepsze, na co możemy liczyć – uznał Perez.
Perez sam skomplikował sobie sytuację, gdy w trakcie siedemnastego okrążenia odwiedził pułapkę żwirową w zakręcie Rivazza, uszkadzając przy okazji swojego RB20. Chociaż przedłużony stint sprawił, że Meksykanin był niedaleko trójki, wyposażeni w świeże komplety opon: Lando Norris, Oscar Piastri, Carlos Sainz i George Russell z łatwością się z nim uporali.
– Po prostu chciałem przy tym stracić jak najmniej czasu – wspominał Perez powyższe manewry rywali. – Niestety, ale w końcówce stintu temperatury opon spadają, a przyczepność jest marna.
Mimo że RBR dzięki postawie Verstappena wygrał na Imoli, zespół nie może w spokoju czekać na kolejne wyścigi. Rywale z McLarena i Ferrari wydają się być tak blisko, jak dawno już nie byli.
Perez ocenił jednak, że problemy Red Bulla wynikały bardziej ze specyfiki toru, a nie sił rywali.
– Na pewno wykonali krok naprzód. W Monako spodziewamy się, że i Ferrari, i McLaren będą mocni. Czeka nas tam spore wyzwanie.
Polecane video:
Oglądaj: Podsumowanie GP Emilii-Romanii 2024
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS