Od początku to widowisko było dość emocjonujące i intensywne. Głównie za sprawą Widzewa, który korzystał z przestrzeni w defensywie gości. To nic nowego, albowiem tylko w trzech ostatnich meczach wyjazdowych gracze “Kolejorza” stracili aż sześć goli, a grali przecież z beniaminkami. Natomiast Widzewiacy chcieli zmazać plamę trzech porażek z rzędu. Musieli to zrobić bez swojego kapitana i najlepszego zawodnika Bartłomieja Pawłowskiego, który niedawno zerwał więzadła krzyżowe.
Lech lepiej niż zwykle. Przebudzenie Velde
Kilka dni temu Lech poinformował o podpisaniu kontraktu z nowym trenerem Nielsem Frederiksenem, ale w dwóch ostatnich kolejkach sezonu jeszcze prowadzi go Mariusz Rumak, choć po porażce z Legią wielu w Poznaniu spotkania z Widzewem i Koroną traktują jako przykry obowiązek. Jednakże “Kolejorz” w Łodzi prezentował się nieźle. Aktywny był Kristoffer Velde, który znalazł drogę do bramki Rafała Gikiewicza w 21. minucie. Strzałem głową wykorzystał dobre dośrodkowanie Filipa Szymczaka z prawej strony.
Widzew po straconym golu długo nie mógł wrócić do dobrej gry z początku meczu. Brakowało im spokoju i dobrego ostatniego podania pod polem karnym gości. Natomiast Lechici próbowali swoich szans w kontrach.
Nie układała się gra gospodarzom, ale tuż przed przerwą po interwencji VAR Piotr Lasyk podyktował rzut karny za faul Bartosza Mrozka na Kamilu Cybulskim. Golkiper Lecha zdemolował młodzieżowca Widzewa, wychodząc z bramki do dośrodkowania. Pewnym strzałem z jedenastu metrów popisał się Imad Rondić. To było ich jedyne celne uderzenie do przerwy.
Po przerwie wszystko wróciło do normy
Po zmianie stron ponownie ruszył Widzew. Już w pierwszych minutach wykonał kilka rzutów rożnych z rzędu, a po jednym z nich najpierw Juan Ibiza, a później z dobitki Mateusz Żyro próbowali pokonać Bartosza Mrozka, ale młody bramkarz Lecha popisał się dwoma interwencjami, którymi odkupił winy za sprokurowanie rzutu karnego. Natomiast jego koledzy z pola długo nie wychodzili z szatni. Przewaga gospodarzy z minuty na minutę była coraz bardziej wyraźna, ale tempo ich ataków dwukrotnie zakłócili kibice, odpalając race.
Lecha w drugiej połowie nie było w ofensywie, mimo że to poznaniakom powinno bardziej zależeć na zwycięstwie, albowiem tylko ono utrzymywało go w grze o europejskie puchary. Z kolei Widzew walczył jedynie o godne pożegnanie się z tym sezonie przed własną publicznością. I robili to z większym zaangażowaniem. Daniel Myśliwiec widział szansę na wygranie tego meczu, więc posłał do boju drugiego napastnika Jordiego Sancheza.
W 84. minucie piłkę z linii bramkowej wybijać musiał Bartosz Salamon. To był ostatni sygnał ostrzegawczy dla gości, którzy i tak chwilę później mogli niespodziewanie wyjść na prowadzenie. Strzał głową Ishaka obronił jednak Rafał Gikiewicz. Był to pierwszy strzał “Kolejorza” w drugiej połowie. Natomiast ich bramka wciąż była ostrzeliwana. W doliczonym czasie gry działo się wiele. Najpierw w słupek trafił Jordi Sanchez, ale ruszył także Lech, jakby w końcu doszło do nich, że remis jest dla nich bezwartościowy. Dobre sytuacje mieli Ishak czy Velde, ale nie zmusili nawet do interwencji golkipera rywali.
Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1, a to oznacza, że Lech awansował na czwarte miejsce w tabeli, ale nie ma już szans na przeskoczenie trzeciej Legii. To Warszawiacy zagrają latem w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Wcześniej awans do gry w pucharach zapewniły sobie: Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław oraz Wisła Kraków, która zdobyła Puchar Polski.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS