Zarówno w Polsce, jak i na Słowacji „demokraci” są zawsze ofiarami, zaś ich polityczni rywale to w najlepszym razie „populiści”, choć i tak każdy wie, że to „faszyści”.
Tym, co się rzucało w oczy po postrzeleniu premiera Słowacji Roberta Fico, było usilne przypinanie sprawcy do wszelkich rosyjskich wątków. Tyle że on bardzo pasuje do wizerunku typowego słowackiego „demokraty”, gdyby odwołać się do terminologii używanej w Polsce przez przedstawicieli koalicji 13 grudnia. Czy jego wściekłość, opisywana po zamachu w słowackich mediach, z powodu polityki rządu Fico wobec publicznych mediów, nie przypomina czasem tego, jak były już minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz i inni politycy rządzącej obecnie koalicji uzasadniali rozprawę z TVP, Polskim Radiem i PAP?
Czy szukanie rosyjskich wątków nie jest podobną próbą odepchnięcia od słowackich „demokratów” niewygodnych faktów, jak w Polsce w wypadku rodzimych „demokratów” i zbiegłego na Białoruś Tomasza Szmydta? Przecież, gdy Szmydt decydował się na ucieczką, od wielu miesięcy był bohaterem „obozu demokratycznego”, zapraszanym do Sejmu jako „świadek koronny” przeciw PiS, na przykład przez poseł Kamilę Gasiuk-Pihowicz? Szmydt był już wtedy ulubieńcem mediów „obozu demokratycznego”, występującym w roli skruszonego, który sypie.
„Gazeta Wyborcza”, powołując się na węgierskiego dziennikarza śledczego Szabolcsa Panyi, napisała, że zamachowiec Juraj Cintula „miał powiązania z prorosyjskim ugrupowaniem paramilitarnym Slovenskí Branci (SB). Jako dowód przedstawił na platformie X zdjęcie napastnika z 2016 r., jak stoi wśród umundurowanych członków organizacji”. To ten typ dowodzenia związków, jaki znamy z paranoicznej logiki stosowanej przez Tomasza Piątka, człowieka, który stał się idolem koalicji 13 grudnia i samego premiera Donalda Tuska.
Czy uważający się za pisarza, a nawet należący do stosownego stowarzyszenia Juraj Cintula sprzed zamachu nie przypomina wielu ludzi w Polsce związanych z kulturą, którzy otwarcie prezentowali swoją nienawiść do rządów Prawa i Sprawiedliwości oraz Jarosława Kaczyńskiego? Swoją olbrzymią frustrację rozładowywali tak, że otwarcie złorzeczyli konkretnym politykom PiS. Teraz za wszelką cenę próbuje się wymazać wizerunek dość typowego „demokraty” (z okresu przed zamachem), niespecjalnie się różniącego od wielu „demokratów” w Polsce.
Z „Gazety Wyborczej” można się dowiedzieć, że „centrum Słowacji to bastiony prawicy i nacjonalistów, wschód – faszystów”. A Fico i jego rząd to też właściwie faszyści. Napisał w „Wyborczej” wice Michnik, czyli Bartosz Wieliński: „Do zamachu doszło w chwili, gdy temperatura sporu politycznego na Słowacji wyraźnie wzrosła, a polaryzacja społeczeństwa – napędzana przez obóz premiera – osiągnęła nieznane wcześniej rozmiary”. Zwróćmy uwagę: „polaryzacja” była napędzana przez obóz premiera, a „demokraci” to zapewne biedne, niewinne ofiary. W Polsce podobnie organ „demokratów” opisywał „obóz” premiera Mateusza Morawieckiego.
Odkrył Wieliński, że „w atmosferze niegasnącej wewnątrzpolitycznej wojny łatwo o szaleńców i o prowokatorów. W 2019 r., w czasach narodowego szczucia na wrogów Prawa i Sprawiedliwości, z ręki zaczadzonego propagandą mediów narodowych zamachowca zginął prezydent Gdańska Paweł Adamowicz”. Podczas procesu zabójcy, Stefana Wilmonta, sędzia nie zostawiła suchej nitki na owym „zaczadzeniu propagandą mediów narodowych”. Ani słowem nie wspomina natomiast wice Michnik o zamordowanym 19 października 2010 r. w łódzkim biurze poselskim PiS Marku Rosiaku. Morderca Ryszard Cyba był tak „zaczadzony” wdrukowywaną mu przez lata nienawiścią do PiS, czyli standardem u „demokratów”, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego, tylko ten był dobrze chroniony. I to wszystko działo się prawie 14 lat temu, w dodatku w czasach, gdy Polską rządzili „demokraci”.
Zarówno w Polsce, jak i na Słowacji „demokraci” są zawsze ofiarami, zaś ich polityczni rywale to w najlepszym razie „populiści”, choć i tak każdy wie, że to w gruncie rzeczy „faszyści”. Tyle tylko, że to wokół „demokratów” cuchnie, gdy chodzi o różne działania przemocowe, np. siłowe opanowanie Telewizji Polskiej. Oczywiście wszystko to w zbożnym dziele przywrócenia demokracji i praworządności. A gdy coś paskudnego się wyleje, to zgodnie z logiką paranoika „demokraci” znajdują u politycznych przeciwników rosyjskie wątki albo zawinioną przez „antydemokratów” polaryzację. Co pokazuje, że „demokraci” są w stanie zrobić każde świństwo i każde przerzucić na oponentów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS