Chodzi o znak drogowy B1, czyli zakaz ruchu. – Ten w Arabii nie istnieje – mówi Marek Trzaskoś, komendant Straży Miejskiej w Zakopanem.
Do Zakopanego zjeżdża coraz więcej turystów z Bliskiego Wschodu. Górale w rozmowie z “Wyborczą” relacjonowali, że przybysze z Azji w pierwszej połowie maja zajęli kilkanaście procent wszystkich miejsc noclegowych w Kościelisku. Ich obecność cieszy podhalańskich przedsiębiorców, którzy podkreślają, że egzotyczni goście wypełnili dotychczasową lukę po bogatych turystach z Rosji i Białorusi.
Problem Arabów w Zakopanem. Nie rozpoznają polskich znaków drogowych
– Mają oni tendencję do obfitej konsumpcji, przez co nie są tak oszczędni jak Polacy, czy inni Europejczycy – tłumaczy Karol Wagner. – Turyści z Bliskiego Wschodu wybierają drogie obiekty, jadają w restauracjach, kupują w sklepach z pamiątkami, w sklepach z ubiorami, zostawiają pieniądze w atrakcjach turystycznych. Dlatego też przez lokalnych przedsiębiorców są oni tak bardzo wyczekiwani.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS