A A+ A++

Niby wszyscy wiedzą, że życie pisze najlepsze scenariusze, a jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce podkoloryzować oryginalną historię – na przykład producenci liczący na wymierne zyski. Na szczęście Lulu Wang, której “Kłamstewko” opiera się na wątkach autobiograficznych, nie uległa ich namowom. Dzięki temu możemy cieszyć się historią jej rodziny, odnajdując w niej radości i troski, jakie bywają udziałem każdego z nas. Przyznając, że podstawą jej dzieła jest prawdziwe kłamstwo, reżyserka puszcza do widza oko i jednocześnie wręcza mu klucz do jego interpretacji. “Kłamstewko” to bowiem film-oksymoron. Śmiech miesza się w nim ze łzami, miłość wyraża się za pomocą (pozornej) obojętności, a lokalne obyczaje z łatwością dają się przetłumaczyć na uniwersalny język. 

Alter ego reżyserki, 30-letnią Billi (Awkwafina), poznajemy w trudnym dla niej okresie: otrzymuje decyzję o nieprzyznaniu jej stypendium, właścicielka mieszkania sugeruje jej wyprowadzkę, a zza oceanu dociera do niej wiadomość o chorobie ukochanej babci. Diagnoza nie pozostawia złudzeń. Z zaawansowanym nowotworem płuc Nai Nai (Shuzhen Zhou) zostały trzy, przy odrobinie szczęścia cztery miesiące życia. Ku rozpaczy dziewczyny ani jej rodzice, ani dalsi krewni nie wydają się specjalnie przejęci perspektywą utraty seniorki rodu. Chcą się oczywiście pożegnać, zamierzają jednak zrobić to w taki sposób, aby starsza pani nie domyśliła się, co się dzieje. Pretekstem dla rodzinnego zjazdu staje się ślub kuzyna. Nieważne, że para spotyka się od zaledwie kilku tygodni. Jeśli Nai Nai zaangażuje się w przygotowania do radosnej ceremonii, to tym lepiej, bo nie będzie miała nawet okazji pomyśleć, że coś jej dolega. 

Choć zachowanie rodziny Wangów może się nam wydawać cyniczne, stopniowo przekonujemy się, że kierują nimi szlachetne intencje. Obserwując wydarzenia z perspektywy wychowanej w zachodniej kulturze Billi (jako sześciolatka bohaterka przeniosła się z rodzicami do Stanów Zjednoczonych), amerykańscy czy europejscy widzowie mają okazję zrozumieć mentalność Chińczyków wolących przyjąć na siebie ciężar świadomości zbliżającego się końca, niż obarczyć nim umierających bliskich. Nawet wykształcony w Wielkiej Brytanii lekarz, u którego dziewczyna szuka wsparcia, bierze stronę jej rodziny, tłumacząc, że takie postępowanie jest nie tylko powszechnie akceptowane, ale też bardziej humanitarne, bowiem nie odbiera chorym nadziei na wyzdrowienie ani radości życia. 

photo.title

Przy tym wszystkim reżyserka nie zatraca się w melodramatycznych tonach, refleksyjne sytuacje zgrabnie punktując zabawnymi anegdotami. Kojarzona do tej pory z lżejszym repertuarem Awkwafina (“Ocean’s 8”, “Bajecznie bogaci Azjaci”) doskonale wykorzystuje okazję, by zaprezentować nie tylko swój talent komediowy, ale też dramatyczny. Billi Wang to w jej wykonaniu zarazem wygadana ekstrawertyczka, jak i zagubiona młoda kobieta zmuszona zmierzyć się ze swoimi uczuciami i zweryfikować swoje poglądy. Młodej aktorce i partnerującej jej Shuzhen Zhou udało się pokazać na ekranie relację, która choć niewolna od półprawd i niedopowiedzeń, opiera się na szacunku i wzajemnym zrozumieniu. Tytułowe kłamstewko łatwo więc rozgrzeszyć, biorąc pod uwagę, że jego motywacją są dobre chęci. A że nimi właśnie wybrukowane jest piekło? Cóż, okazuje się, że czasem warto podjąć ryzyko.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKobiety weszły do domu i okradły staruszkę
Następny artykułDzień Babci i Dziadka w Lamkach