To był zdecydowanie najtrudniejszy mecz dla Hurkacza w całym dotychczasowym turnieju ATP Masters 1000 w Rzymie. Sebastian Baez walczył jak lew, by zatrzymać rozpędzonego wygranymi z Rafaelem Nadalem i Tomasem Etcheverrym Polaka. Przełamać wrocławianina raz, to już duża sztuka. Ale zrobić to trzykrotnie w jednym meczu? Nawet gdy Hurkacz serwuje trochę słabiej niż zazwyczaj? Godne dużego szacunku.
Hurkacz przetrwał piekło
Nasz reprezentant miał zatem niełatwą przeprawę, wiele razy musiał wznosić się na wyżyny fizycznych i mentalnych umiejętności, by przetrwać piekło specjalizującego się w grze na mączce rywala. Ale udało mu się, W trzech setach, obowiązkowo z tie-breakiem po drodze, lecz dokonał tego. Awansował tym samym do rzymskiego ćwierćfinału i to po raz pierwszy w karierze. W wywiadzie pomeczowym Hurkacz nie miał wątpliwości co przyczyniło się do jego triumfu.
Nasz reprezentant nie przeszedł przez to sam
Czy też może raczej “kto”. Nasz reprezentant wskazał od razu na grupę kibiców, którzy z całych sił dopingowali go, a zwłaszcza w najtrudniejszych momentach. “Byli niesamowici. Wspierali mnie cały czas, szczególnie gdy byłem w trudnej sytuacji. Jestem im niezwykle wdzięczny” – powiedział Hurkacz. Nie były to jednak jedynie słowa. Jeszcze przed rozmową, Polak udał się do wspomnianej grupy fanów, by poprzybijać piątki oraz zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.
Przed Hurkaczem teraz ćwierćfinał, a w nim… wcale nie Danił Miedwiediew, jak wielu zapewne by stawiało. Rosjanin przegrał bowiem niespodziewanie z Amerykaninem Tommym Paulem i to bardzo zdecydowanie, bo 1:6, 4:6. To właśnie rozstawiony z nr 14 zawodnik będzie rywalem wrocławianina.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS