Kiedyś w domach, w gronie najbliższej rodziny. Dzisiaj zwykle w restauracji i z wieloma gośćmi. Na przestrzeni lat przyjęcia komunijne ewoluowały z uroczystego obiadu do imprezy, która często przypomina wesele. Korzysta na tym przede wszystkim branża restauracyjna, która liczy w tym okresie na wysoki zysk. Za taką wygodę trzeba jednak słono zapłacić. Nie każdy będzie mógł sobie na to pozwolić. Mimo wszystko, dla wielu lokali jest to szansa na wyjście chociaż z części długów, których w gastronomii nie brakuje.
Według danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy BIK zaległe zobowiązania branży przekroczyły w marcu 1 mld zł!
Jest wygodniej i nie trzeba martwić się o wszystko samemu. Zamiast myśleć o tym czy podać już obiad, można skupić się na dziecku. Można spędzić czas z gośćmi, a nie w kuchni. To tylko niektóre z argumentów, które przytaczają rodzice decydujący się na urządzenie przyjęcia komunijnego w restauracji. Za taką wygodę trzeba jednak słono zapłacić. W zależności od regionu cena „za talerzyk” waha się od 80 zł za obiad do kilkuset złotych za całodniowe przyjęcie. Nawet tak wysokie ceny nie odstraszają rodziców. Najlepsze lokale zarezerwowane są na wiele lat do przodu.
– „Do wybranych lokali dzwoniłam, gdy syn był w pierwszej klasie, wydawało mi się, że dwa lata to wystarczająco duży zapas czasu. Okazało się, że niektóre z restauracji miały już zajęty interesujący mnie termin” – mówi Kamila, mama dziesięcioletniego Adasia.
Mimo że inflacja zrewidowała możliwości wielu rodzin i ich budżetów domowych, większość obiektów ostatnie majowe i czerwcowe niedziele zapełnione ma co najmniej z rocznym wyprzedzeniem. W mniejszych miejscowościach, gdzie jest jedna lub dwie restauracje, rezerwacje na przyjęcia komunijne robione są nawet tuż po chrzcinach.
W domu, ale z obsługą
Rodziny, które do przyjęć komunijnych podchodzą bardziej tradycyjnie nadal zapraszają gości do domów, ale nawet wtedy mało kto decyduje się samodzielnie przygotowywać poczęstunek. Dużą popularnością cieszą się za to usługi cateringowe. Ale i te zamówić trzeba dużo wcześniej.
– „Catering na przyjęcie komunijne córki zamawialiśmy w wakacje zeszłego roku. W naszym rejonie działa wiele firm cateringowych i wtedy jeszcze większość miała wolne terminy. Za dwudaniowy obiad zapłacimy 70 zł od osoby. To dobra cena” – zauważa Anna, której córka idzie do Pierwszej Komunii na początku czerwca. Podobnie jak w przypadku restauracji koszt cateringu także uzależniony jest od regionu i tego co zawiera oferta. Za opcję „na bogato”, czyli obiad, ciasta, zimną płytę, ciepłą kolację oraz obsługę i zastawę zapłacić trzeba podobnie jak w restauracjach.
Nie tylko od święta
Jak pokazują wyniki badania „Wybrane wydatki Polaków”[1]
przeprowadzonego w kwietniu 2024 na zlecenie Grupy BIK, blisko 2/3 z nas przynajmniej raz w miesiącu korzysta z lokali gastronomicznych, wydając na tę przyjemność średnio 125 zł miesięcznie.
Poza domem jadają najczęściej najmłodsi (18-24 lata) – 81 proc. Odsetek ten spada jednak wprost proporcjonalnie do wieku badanych, by w grupie 65+ wynieść jedynie 43 proc. Najwięcej na jedzenie w restauracjach i barach – 167 zł miesięcznie, przeznaczają natomiast osoby w wieku 35-44 lata. Także w tej grupie znajduje się najwyższy odsetek respondentów (9 proc.) deklarujących, że ich comiesięczne wydatki na jedzenie poza domem przekraczają 400 zł.
Najwięcej miłośników jedzenia na mieście jest w województwach dolnośląskim i lubuskim, gdzie tylko 27 proc. respondentów nie wydaje nic na tę przyjemność. Co ciekawe, badani z lubuskiego mimo, że chętnie jadają poza domem, wydają na to średnio zaledwie 69 zł miesięcznie.
Najbardziej rozrzutni są w tej kwestii osoby z województwa pomorskiego, które deklarują, że co miesiąc zostawiają w restauracjach i barach około 207 zł. Na drugim biegunie są mieszkańcy Podlasia, gdzie brak wydatków na jedzenie poza domem wskazuje ponad połowa badanych.
Rekordowe długi w gastronomii
Ruszył sezon imprez okolicznościowych, zaczęło się od komunii, za chwilę będą wesela, do tego dochodzą odbywające się cały rok chrzciny i różnego rodzaju rocznice. Duże zainteresowanie przyjęciami okolicznościowymi i rosnący odsetek osób deklarujących, że przynajmniej raz w miesiącu jada poza domem, to jednak może być za mało by spłacić zaległe zobowiązania obiektów gastronomicznych.
– „Już w 2020 roku przeterminowane zobowiązania sektora gastronomii względem banków i kontrahentów przekraczały 647 mln zł i od tego czasu rosną. W międzyczasie doszła masa problemów związanych z pandemią, po której branży trudno wyjść na prostą. Inflacja i problemy finansowe Polaków również dołożyły przeszkód. Przedsiębiorcy wskazują też na trudności związane z rosnącymi kosztami zatrudnienia i na niepewność ogólnej sytuacji gospodarczej” – wskazuje Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Tylko w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego zaległości firm serwujących posiłki zwiększyły się o ponad 224 mln zł (28 proc.) i przekroczyły na koniec marca br. 1 mld zł. W gastronomii występuje też wysoki odsetek firm z problemami, bo 6,7 proc. – co oznacza, że ryzyko trafienia na firmę, która nie zapłaci na czas jest wysokie, co 15. ma bowiem problemy ze spłatą bieżących zobowiązań, kredytów i zaległości względem dostawców.
Średnio na firmę z branży gastronomicznej przypada aż 91 550 zł długów, ale są placówki, gdzie jest jeszcze gorzej.
Rośnie też liczba niesolidnych dłużników. Na koniec marca w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i bazie BIK widniało ich ponad 11 tys. (aktywnych, zamkniętych i zawieszonych). Tylko w rok przybyło kolejnych 580 podmiotów z problemami finansowymi. Zarówno zaległości, jak i liczba dłużników zwiększyła się w każdej kategorii świadczonych usług.
– „Oznacza to, że szukając lokalu na przyjęcie, możemy natknąć się na firmę z problemami i zamiast spokojnie przygotowywać się do uroczystości, stresować nas będzie szukanie awaryjnego rozwiązania, bo wybrany lokal w międzyczasie zniknął. Przed złożeniem rezerwacji i podpisaniem umowy warto więc sprawdzić sytuację finansową restauracji czy firmy cateringowej w bazie BIG InfoMonitor” – przypomina Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Przez ostatnie lata rynek gastronomiczny mający swoje trudności rósł liczony ilością aktywnie działających firm na rynku. W tym roku po raz pierwszy od 2011 według wyliczeń Dun& Bradstreet po I kwartale 2024 r. w porównaniu z końcem 2023 roku, notuje się spadającą liczbę podmiotów w branży. Trzeba wiedzieć, że każdego roku rynek rósł rok do roku w tempie nie mniejszym niż 3 proc., a obecnie nic nie zostało już z tego wzrostu. W pierwszych trzech miesiącach zawieszono działalność niespełna 200 firm. W 2023 roku Polacy zawiesili 6,7 tys. punktów gastronomicznych, a w 2022 roku 6,5 tys.
Zdaniem D&B stanowi to pierwszy poważny symptom zbliżającego się kryzysu. Powodem jest drożyzna i ogólny spadek zainteresowania klientów. Czego dowodem jest niewielka liczba firm rejestrowanych, ale i wykreślanych czy zawieszanych.
Tanio już było
Według danych opublikowanych przez GUS[2] blisko 83 proc. przedsiębiorców z sekcji zakwaterowanie i gastronomia wskazuje bariery w prowadzeniu bieżącej działalności. Najczęściej są to trudności związane z rosnącymi kosztami zatrudnienia (79,9 proc. w kwietniu br.), wysokimi obciążeniami na rzecz budżetu (50,1 proc.) i niepewnością ogólnej sytuacji gospodarczej (46,7 proc.). Co trzeci respondent martwi się też niedostatecznym popytem (41,6 proc.), oraz niejasnymi, niespójnymi i niestabilnymi przepisami prawnymi (40,8 proc.).
Według 14 proc. firm z tego sektora w kwietniu nastąpiło pogorszenie koniunktury. Jednocześnie prawie co 5. przedsiębiorca zauważył raczej poprawę. – „Aby utrzymać pozytywny trend przedsiębiorcy świadczący usługi zakwaterowania i gastronomiczne planują zmniejszyć zatrudnienie. Prawdopodobny jest też dalszy wzrost cen. Dla rodziców dopiero planujących przyjęcie komunijne to nienajlepsza wiadomość. Wszyscy wiemy w prawdzie, że „tanio to już było”, ale może okazać się, że wkrótce nawet skromne przyjęcie kosztować będzie co najmniej małą fortunę. Nie wszystkich będzie na to stać” – podsumowuje Sławomir Grzelczak.
Branża liczy jednak na poprawę swojej sytuacji finansowej, a według jej przedstawicieli zmienić ją może wprowadzenie jednolitej 5-procentowej stawki VAT na usługi gastronomiczne. Dodatkowo wsparciem dla poszkodowanych w pandemii firm mogą być środki z KPO, na które już czeka wielu przedsiębiorców.
Źródło informacji: infoWire.pl / Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor S.A.,12
[1] Badanie Poziom wydatków na „przyjemności” przeprowadzone przez Quality Watch na zlecenie BIK w dniach 12-15 kwietnia 2024 na próbie 1012 osób
[2] Koniunktura w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu i usługach 2000-2024 (kwiecień 2024)
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS