W Paśmie Jeleniowskim odkryto niezwykły skarb. Liczne monety mogły należeć do legendarnego samozwańczego uzdrowiciela, który “chronił” okolicznych mieszkańców przed dżumą. Jedną z nich prawdopodobnie przerobił na… medalik.
Góry Świętokrzyskie to niezwykle tajemniczy obszar skrywający wiele fascynujących miejsc i legend z nimi związanych. Jednym z nich jest Pasmo Jeleniowskie, z którym związana jest legenda o Antonim Jaczewiczu, eremicie, awanturniku i fałszywym proroku. Według źródeł w tym miejscu w maju 1708 r. miał założyć pustelnię, w której przekonywał ludzi do swojej rzekomej mocy uzdrawiającej. Na swojej działalności dorobił się całkiem sporego majątku, który najprawdopodobniej został odnaleziony przez członków Świętokrzyskiej Grupy Eksploracyjnej.
Pasmo Jeleniowskie rozciąga się od doliny rzeki Słupianki na zachodzie, do Wyżyny Sandomierskiej w okolicach Opatowa na wschodzie. Wchodzi w skład Jeleniowskiego Parku Krajobrazowego. Występują tu charakterystyczne dla Gór Świętokrzyskich Gołoborza. To mniej popularny fragment Gór Świętokrzyskich, ale większość turystów, którzy odwiedzali Łysą Górę ze Świętym Krzyżem, może go kojarzyć. Gdy wchodząc na szczyt od Nowej Słupi dojdziemy do klasztoru i odwrócimy się, aby podziwiać krajobraz, to ponad koronami drzew ujrzymy właśnie Pasmo Jeleniowskie.
Skoro już wiemy, gdzie żył legendarny pustelnik wróćmy zatem do jego legendarnej działalności. Życie takiej osoby raczej kojarzy nam się z ubóstwem, nieustannym postem i oddaniem się modlitwie. W większości przypadków eremitów prawdopodobnie tak było, ale nie u Antoniego Jaczewicza. Przekonywał ludzi o swojej mocy uzdrawiania, twierdząc, że jego siła pochodzi od Matki Boskiej, która zamieszkała z nim w pustelni. Ludzie zaczęli tłumnie do niego przybywać, a sakiewka robiła się coraz cięższa.
Skąd taka popularność? Raczej nie wynikała ona ze skuteczności, a kolejnej fali epidemii dżumy, która nawiedziła Rzeczpospolitą w ostatnich latach XVII wieku. Ludzie chwytali się każdej możliwości ocalenia, nie wyłączając praktyk religijnych. I o ile tego typu zachowanie jest zupełnie zrozumiałe i obserwowane na przestrzeni dziejów, to niestety, jak w przypadku różnych katastrof, przyciąga oszustów, którzy chcą zarobić na krzywdzie innych. Pokaźne datki sprawiły, że w krótkim czasie erem zamienił się w warownię z wynajętą strażą, przy pomocy której zaczęto rabować pątników, a ponoć nawet okoliczne majątki.
Taka działalność nie mogła pozostać bez echa. Miejscowa szlachta ostatecznie schwytała Jaczewicza i oddała go krakowskiemu sądowi biskupiemu. Oszustowi udało się jednak zbiec z więzienia, wrócić do swojego eremu i dalej prowadzić działalność (podobno za przyzwoleniem papieża). Ponownie schwytany, osądzony prze … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS