Człowiek jest istotą społeczną i kontakt z innymi osobami jest niezbędny, aby funkcjonować. Dostęp do jak największego grona ludzi był główną ideą, która przyświecała narodzinom mediów społecznościowych. Ostatnie 20 lat pokazało, że skutki są inne niż planowano, bo to, co miało łączyć, dzieli, a “nieskończone możliwości” mają swoją cenę.
Negatywny wpływ na zdrowie psychiczne, dezinformacja, internetowe trolle oraz niekrępowana mowa nienawiści wobec różnych grup społecznych sprawiły, że dyskusja na temat ograniczenia czy wręcz likwidacji mediów społecznościowych, od kilku lat przybiera na sile i znaczeniu, szczególnie wśród młodych osób.
“Głupie telefony” pozwolą “cieszyć się prostotą”
Odzwierciedlenie tych zjawisk łatwo dostrzec na rynku smartfonów – głównych nośników mediów społecznościowych. Według danych z USA, osoby z pokolenia Z, czyli urodzonych po 1995 roku, coraz częściej wybierają telefony z ograniczonym dostępem do internetu albo w ogóle bez dostępu do sieci, w których instalowanie miliona aplikacji jest zwyczajnie niemożliwe. Renesans przeżywają: Nokia 3310, Motorola Razr Samsung E1200 czy inne klasyki, które dzisiejsi 30 i 40-latkowie dobrze pamiętają z dzieciństwa. Przekornie ochrzczone “dumbphone’y”, (dosłownie “głupie telefony”), mają pozwolić na komunikację, bez niekończącego się scrollowania i wielogodzinnego wpatrywania w ekran.
W myśl zasady, że nie wolno zmarnować dobrego kryzysu, producenci smartfonów zareagowali na najnowsze trendy, zmieniając paradygmat swoich kampanii. Zamiast “telefonu, który może wszystko”, coraz częściej można dostrzec reklamy typu “postaw na prostotę”. Lars Silberbauer, dyrektor ds. marketingu Nokia Phones i HMD Global powiedział, że tylko w 2023 roku rynek telefonów z klapką wzrósł o 5 procent. Jego zdaniem ten trend będzie zyskiwał na popularności w Europie. Równolegle użytkownicy zamiast kupować coraz to nowsze modele, stawiają na telefony z drugiego obiegu. Według raportu firmy analitycznej IDC, sprzedaż używanych smartfonów rośnie z każdym miesiącem.
– Dyskusja o jednoznacznie szkodliwym wpływie smartfonów na kondycję psychiczną trafia do coraz większej liczby odbiorców, dzięki czemu część osób zaczyna wątpić w ich sens i szuka alternatywy. Trudno się więc dziwić, że producenci smartfonów wymyślają sposoby, aby tych ludzi zatrzymać i wpłynąć na trend szkodliwy dla ich wyników sprzedażowych – twierdzi dr Tomasz Markiewka, filozof, publicysta i adiunkt Katedry Filozofii Społecznej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Czy zetki mają problem z lekturą dłuższego maila?
Renesans telefonów bez dostępu do internetu wielu ekspertów uważa za początek długiej i trudnej rozmowy na temat kondycji psychiczno-intelektualnej młodych ludzi. Ich zdaniem przedstawiciele pokolenia Z, którzy wykształcili umiejętności komunikowania w dobie mediów społecznościowych, mają coraz większe problemy natury kognitywnej. Oprócz pokoleniowych różnic światopoglądowych dot. sarkazmu, ironii czy poczucia humoru, naukowcy wskazują, że relacja z innymi za pośrednictwem SMS-ów i komunikatorów sprawiły, że młodzi nie potrafią się dłużej wypowiadać, odpowiadają jednym zdaniem i często formułują myśli w zero-jedynkowy sposób.
Zdaniem niektórych badaczy dzisiejsi dwudziestolatkowie mają mieć trudności z łączeniem faktów, a ich mniejsze możliwości poznawcze mają realny wpływ na kształt zajęć akademickich: wykładowcom nie wolno przekazać zbyt wielu informacji jednocześnie, treść musi być krótka i bogata w multimedia. Młodym osobom nawet lektura dłuższego mejla ma sprawiać trudność.
– Jestem raczej sceptyczny względem takich doniesień, ponieważ studenci są przede wszystkim bardzo różni. Co mnie niepokoi najbardziej to rozwarstwienie wśród studentów względem lektury i pisania dłuższych form pisemnych. Rzeczywiście dostrzegam dysproporcję wiedzy czy poziomu umiejętności między studentami, ale moim zdaniem to nie wynika wyłącznie z faktu, że część z nich używa mediów społecznościowych, a część nie. Jedne szkoły podstawowe czy licea, z których wyszli młodzi, poradziły sobie z nauczeniem przyswajania i analizowania informacji lepiej, a inne gorzej. A z platform korzystają praktycznie wszystkie młode osoby – podkreśla wykładowca.
– Problem leży gdzieś indziej, np. w rozwarstwieniu ekonomicznym czy dostępie do jakościowej edukacji. Dysproporcje zaczynają się w domach, gdzie niektórzy rodzice wspierają dzieci w przygotowaniach do funkcjonowania w obiegu informacji, a inni nie. Na pewno nie stawiałbym jednej, ogólnej tezy dotyczącej całego pokolenia młodych ludzi, ponieważ jest to nie tylko niewiarygodne, ale i krzywdzące – twierdzi.
“Samotne pokolenie”
Z jednej strony media społecznościowe zbliżyły nas do siebie, ponieważ obyczajowe granice czy fizyczny dystans między ludźmi znad morza i spod gór zostały pokonane. Z drugiej, w ciągu kilkunastu lat ich używania w Polsce sprawiły, że część ludzi stała się paradoksalnie bardziej samotna. Psychologowie i terapeuci wielokrotnie alarmowali, że zwłaszcza najmłodsze pokolenia, które nie pamiętają już świata sprzed internetu, mają coraz większe problemy w nawiązywaniu i utrzymywaniu relacji, przez co stają się “samotnym pokoleniem zamkniętym w wirtualnym świecie”.
Markiewka przywołuje badania amerykańskich socjologów, którzy najszczegółowiej pochylają się nad tym zjawiskiem. Wynika z nich, że dzisiejsza młodzież jest bardziej samotna niż wcześniejsze pokolenie pod względem takich kryteriów jak liczba bliskich przyjaciół, mniej partnerów romantycznych czy rzadsze spotykanie się w większym gronie znajomych.
– Smartfony i media społecznościowe w różnym stopniu wpływają na problem samotności, ale na pewno nie pomagają w jego rozwiązaniu. Fundamentalna obietnica platform społecznościowych, czyli bycie połączonym jak nigdy wcześniej, okazała się iluzją, która gaśnie po zgaszeniu ekranu komputera czy telefonu. Jeżeli z kimś nas łączą media to z reklamodawcami, dla których priorytetem jest wyświetlenie nam kolejnych reklam – twierdzi filozof.
Markiewka twierdzi, że część jego studentów nie tylko utożsamia się z wynikami amerykańskich badań, ale także zwróciła uwagę na dodatkowe aspekty. Ich zdaniem brakuje w przestrzeni publicznej miejsc, gdzie mogliby się spotkać i porobić coś razem, ale za darmo.
– Najpopularniejsze miejsca socjalizacji młodych ludzi, a więc puby, kluby czy kawiarnie wymagają wydania pewnych środków, na co większość studentów zwyczajnie nie stać. Nieliczne osoby mogą sobie pozwolić, aby np. co drugi dzień kupować napoje czy herbatę w lokalach, a o alkoholu już nie wspomnę. Szczególnie narzekają osoby, które pochodzą z mniejszych miejscowości, że gdy wyłączą komputer czy odłożą telefon, to nie mają gdzie i jak spotkać się z innymi ludźmi – przekonuje filozof.
Dobrowolna banicja towarzyska
Wykładowca UMK w Toruniu podkreśla, że w kontekście pogłębiającego się problemu samotności oraz toksycznego wpływu mediów czy technologii, nie można zapominać o drugiej stronie tego równania. Łatwo znaleźć lifestylowe artykuły, których autorzy radzą usunięcie się z mediów społecznościowych, które są przecież dobrowolne, a korzystanie z nich służy wyłącznie rozrywce. Markiewka tłumaczy, że mimo szkód emocjonalnych i zdrowotnych, dla wielu osób platformy stanowią praktyczną funkcję, z której korzystają każdego dnia.
– Żaden aparat państwowy nie zmusza nas do zakładania konta, powiedzmy na Facebooku, ale w praktyce rezygnacja z mediów społecznościowych oznacza rezygnację z życia społeczeństwie tyle, że na cyfrowym poziomie. Dla młodych ludzi jest to szczególnie dotkliwe, ponieważ oprócz samej integracji czy socjalizacji, w obrębie grup tematycznych przekazywane są choćby informacje dotyczące wykładów czy zajęć. Podobnie z komunikacją: chcąc napisać do kogoś szybko – i za darmo – młodzi sięgają po komunikatory. Społeczny koszt takiego całkowitego wylogowania się jest zbyt duży i oznaczałby pewnego rodzaju dobrowolną banicję towarzyską i mało kto może sobie na to pozwolić – twierdzi.
– Jako społeczeństwo potrzebujemy struktury i ogólnego podejścia, które da młodym ludziom możliwości funkcjonowania w świecie materialnym. Gdy odbierzemy im smartfony bądź dostęp do internetu, a nie damy nic w zamian, to będzie to bardzo połowiczne rozwiązanie problemu, a na dłuższą metę to jedynie pogorszy problem – dodaje.
Facebook nie jest zły. Jego włodarze są
Zjawiska typu cybernetyczny detoks czy telefony bez internetu nie są “świadectwem zła” mediów społecznościowych, a raczej naturalną konsekwencją decyzji osób ze starszego pokolenia. Zdaniem Magdaleny Bigaj, twórczyni i prezeski Fundacji Instytut Cyfrowego Obywatelstwa, autorki książki “Wychowanie przy ekranie”, to rodzice “zetek” pozwolili na nieskrępowany rozwój nowych technologii, które dzisiaj stanowią zagrożenie dla zdrowia psychicznego ich dzieci. Podobną opinię ma Markiewka, który zamiast demonizować platformy społecznościowe, zwraca uwagę na pogarszającą się jakość zarządzania nimi. No i zwykłą, ludzką chciwość.
– Problemem nie są sociale same w sobie, ale to, że zostały tak skonstruowane, aby uzależniać. Chcę wierzyć, że zakładając Facebooka 20 lat temu, Mark Zuckerberg nie miał złych intencji. Złe było wszystko to, co wydarzyło się później, czyli gromadzenie prywatnych danych o użytkownikach, trenowanie algorytmu, aby wyświetlał nam możliwie wyprofilowane reklamy oraz monopolizacja rynku. Wydaje mi się, że źródłem problemu jest fakt, że mamy dzisiaj sytuację, gdzie 3-4 platformy kontrolują ponad połowę światowych użytkowników, dzięki czemu mają wpływ na przepływ informacji oraz ich narrację – punktuje filozof.
Zdaniem Markiewki działania, które ograniczyłyby negatywne skutki mediów społecznościowych, są dość oczywiste: rozbicie monopolu na kilkanaście podmiotów, stworzenie systemu, który ogranicza wyświetlanie reklam, upublicznienie gromadzonych danych oraz ścisłe uregulowanie ich użycia. Dalej ekspert sugeruje wprowadzenie zmiany w algorytmach, aby użytkowanie nie było tak uzależniające i zmiany prawne, które zabraniałyby korzystać z platform poniżej pewnego roku życia. Jednocześnie wykładowca UMK zastrzega, że proponowane rozwiązania, chociaż na pewno będą korzystne, to nie rozwiążą problemu całkowicie, a ze względu na zyski, które miałyby ograniczyć, są mało prawdopodobne.
– Usunięcie mediów społecznościowych raz, że nie wydaje mi się fizycznie możliwe przy obecnym kształcie świata oraz jakoś szczególnie konieczne. Facebook czy TikTok same w sobie nie są czymś złym. Chciwość, jako model zarządzania nimi jest – twierdzi ekspert.
Reddit, czyli ostatnie nietoksyczne miejsce w internecie
Spośród największych i najważniejszych portali społecznościowych w internecie, wyjątkowe miejsce zajmuje amerykański Reddit. Zajmujący dopiero 18. pozycję w rankingu Alexa Internet i posiadający “raptem” 267,5 mln aktywnych użytkowników, serwis cieszy się najlepszą opinią pośród “wielkich” portali. Między innymi za brak scentralizowanego ośrodka zarządzania oraz aktywną postawę w pilnowaniu publikowanych tam treści.
Zdaniem Markiewki, chociaż serwis nie jest wolny od wad, to stworzenie prawdziwej internetowej społeczności, która jest w stanie się autoregulować jest czymś, co może uzdrowić wszystkie social media.
– Nie idealizowałbym Reddita, ponieważ nadal zdarzają się tam jakieś toksyczne treści, nie do końca logiczne bany czy bezsensowne kłótnie, aczkolwiek rzeczywiście jego użytkownicy starają się z tym walczyć. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że Reddit pójdzie drogą typową dla mediów społecznościowych, które wraz ze wzrostem popularności, stanie się całkowicie toksyczne, gdzie aktywni są tylko najbardziej radykalni użytkownicy, wrzucający treści pornograficzne, homofobiczne czy dezinformację. Udało się tego uniknąć w dużej mierze dzięki moderatorom, którzy są jednocześnie użytkownikami tego portalu. Ich pracę można porównać do jakiegoś czynu społecznego, ponieważ ta platforma jest dla nich cenna i zależy im, aby działała jak najlepiej – tłumaczy filozof.
Jako przykład podaje casus Twittera, gdzie funkcjonowały tzw. notki społecznościowe, czyli publiczne wskazywanie, że jakiś tweet zawiera nieprawdę. To sami użytkownicy tworzyli i głosowali, aby te notki wyświetlały się innym. Dzięki temu np. wpisy Donalda Trumpa – jeszcze jako urzędującego prezydenta USA, pojawiały się z adnotacją, że mogą zawierać przekłamania bądź manipulacje. Warto dodać, że po przejęciu Twittera przez Elona Muska w 2022 roku, oprócz zmiany nazwy portalu na “X”, wyłączył funkcję zgłaszania dezinformacji w niektórych krajach.
– Być może to jest wskazówka dla innych portali. Że jak odda się więcej władzy i sprawczości samym użytkownikom, to oni zadbają, by platforma działała lepiej, bezpieczniej i była po prostu miłym miejscem do przebywania. Reddit dowodzi też, że w okolicznościach szacunku i zaufania może powstać prawdziwa przestrzeń do wymiany poglądów czy informacji. W końcu większość tamtejszej treści to wpisy, nierzadko dużych rozmiarów oraz dyskusje na ich temat. Chyba jednak nie wszystko zastąpiły filmiki z TikToka – śmieje się rozmówca tokfm.pl.
Ekspert: Zachłysnęliśmy się internetem
Według badań przeprowadzonych przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne od internetu uzależnionych jest ok. 6 proc. osób korzystających z sieci na co dzień. Eksperci zwrócili uwagę na połączenie między korzystaniem z mediów społecznościowych a ryzykiem występowania zaburzeń psychicznych. W Polsce skala problemu jest mniejsza, ale jak twierdzą terapeuci z prywatnego ośrodka leczenia uzależnień OAZA, każdego miesiąca co najmniej kilkoro rodziców zgłasza swoje dziecko, które wykazuje problematyczne używanie internetu (PUI) albo już boryka się z behawioralnym uzależnieniem od niego.
Markiewka przekonuje, że dualistyczne myślenie na zasadzie “normalne – nienormalne” na temat mediów społecznościowych nie ma sensu. Osoby urodzone po 2004 roku nie znają świata bez Facebooka, Instagrama czy YouTube’a, a dla dzisiejszych nastolatków, rzeczywistość bez tych mediów jest wspomnieniem ich rodziców, ewentualnie starszego rodzeństwa. Środowisko internetowe jest dla zetek zupełnie naturalne, a pewnego rodzaju wynaturzeniem byłby właśnie brak jakiejkolwiek platformy społecznościowej. Nie zmienia to faktu, że za jego kształt oraz toksyczność, odpowiadają ludzie, którzy na etapie wczesnego internetu zachłysnęli się jego wolnością.
– Myślę, że z perspektywy obecnego funkcjonowania internetu, raczej nie chciałbym dzisiaj wchodzić w dorosłość, ponieważ nie wyobrażam sobie, aby moje życie było aż tak bardzo publiczne. Będąc osiemnastolatkiem, nie chciałbym słyszeć komentarzy ludzi z całej Polski, na temat mojego wyglądu, zachowania czy opinii, którą się podzielę. Wydaje mi się, że to świadomość bycia obserwowanym i ocenianym przez miliony, nakłada niesamowitą presję psychiczną na młodych ludzi. A przecież taki był cel internetowej rewolucji te 20-30 lat temu: wszystko, wszędzie naraz – tłumaczy ekspert.
– Jednocześnie chciałbym dodać, że obowiązek poradzenia sobie z najbardziej szkodliwymi cechami mediów czy internetu, nie powinien spoczywać wyłącznie na nas, tj. zwykłych obywatelach. Bardzo chciałbym, abyśmy żyli w społeczeństwie, gdzie mamy jakieś systemowe i proceduralne rozwiązania w tej kwestii. Telefony bez internetu są objawem większego problemu – podsumowuje filozof.
Po więcej tematów technologicznych odsyłamy do naszych “Techstorii”:
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS