– To spotkanie z Legią w dwóch wymiarach to najważniejszy mecz sezonu. Wiadomo, jak istotne są starcia z Legią, zwłaszcza na swoim stadionie. To ważne spotkanie także w kontekście przyszłego sezonu, bo wygrana przybliży nas do gry w europejskich pucharach – mówił Mariusz Rumak na przedmeczowej konferencji prasowej. – W tym momencie spotkanie z Lechem można pewnie określić meczem sezonu. Na pewno wciąż walczymy o realizację minimalnego celu, a takim jest awans do Europy. Nie sądzę, by ten mecz znaczył dla nas mniej niż dla Lecha – kontrował Goncalo Feio, trener Legii.
Oba zespoły w tym sezonie notowały gorsze wyniki. Co prawda Legia grała jeszcze w 1/16 finału Ligi Konferencji Europy przeciwko Molde, ale w Ekstraklasie wygrała tylko trzynaście meczów. Dodatkowo pracę stracił Kosta Runjaić. Lech dokonał zmiany przed rundą wiosenną, zastępując Johna van den Broma Mariuszem Rumakiem. Lech nie awansował do fazy grupowej LKE, bo wcześniej przegrał dwumecz ze Spartakiem Trnava.
I Lech, i Legia mogły jeszcze znaleźć się w czołowej trójce Ekstraklasy i zagrać w eliminacjach do Ligi Konferencji. To nie wynikało oczywiście z siły obu drużyn, ale słabości konkurentów, przez co na dwie kolejki przed końcem sezonu nadal nie znamy mistrza.
Kuriozum w Poznaniu. Lech umieścił piłkę… we własnej bramce. Dwukrotnie
W porównaniu do meczu rozegranego jesienią, tym razem pojawiły się bramki. Pierwsza z nich padła w szóstej minucie, gdy Paweł Wszołek ruszył w kontrataku, a piłka po odbiciu się od Mihy Blazicia, wpadła do bramki. Szymon Marciniak anulował ją po interwencji VAR-u, ponieważ Maciej Rosołek sfaulował Afonso Sousę w okolicy środka boiska. Pierwotnie Marciniak przyznał korzyść Legii.
Kolejna okazja na gola dla Legii pojawiła się siedem minut później, gdy Marciniak znów podszedł do VAR-u i przyznał gościom rzut karny po tym, jak Barry Douglas trafił Marca Guala łokciem w polu karnym. Do karnego podszedł Josue, ale uderzył w taki sposób, że bez problemu obronił to Bartosz Mrozek. “Bartek Mrozek” – zaczęli skandować kibice Lecha tuż po tej interwencji.
Legia jednak dopięła swego w 16. minucie. Wszołek oszukał Douglasa balansem ciała i dośrodkował piłkę w pole karne. Tam Yuri Ribeiro strącił ją do środka między Mrozka a Mihę Blazicia. Zawodnicy Lecha nie zrozumieli się w tej sytuacji, a Słoweniec umieścił piłkę we własnej bramce.
Lech nie miał zbyt wielu okazji do tego, by zagrozić Legii. Zdecydowanie najlepsza próba pojawiła się w 24. minucie, gdy Blazić uderzył piłkę głową po rzucie rożnym. Wtedy piłka odbiła się od poprzeczki. Gra Lecha ograniczała się głównie do dośrodkowań w pole karne.
Po stronie Lecha mnożyły się też błędy indywidualne. W jednej z akcji Radosław Murawski nie zrozumiał się z Bartoszem Salamonem, a z tego skorzystał Marc Gual. Strzał Hiszpana jednak był niecelny. W 45. minucie Karlstroem zagrał niecelnie na lewą stronę do Douglasa, a piłkę przejął Wszołek. Wahadłowy Legii dośrodkował piłkę w pole karne w poszukiwaniu Macieja Rosołka. Napastnik Legii nie skontrował tej piłki, ale uczynił to Salamon. Piłka odbiła się od kolana obrońcy Lecha i wpadła do bramki.
– Za dużo indywidualnych błędów z mojej strony i reszty kolegów w pierwszej połowie. Musimy kontrolować emocje i starać się to zmienić w drugiej połowie. Daliśmy Legii dwa gole, tak to nie powinno wyglądać – mówił w przerwie Barry Douglas, a komentatorzy Canal+ Sport stwierdzili, że “sam Alfred Hitchcock by tego nie wymyślił”.
Skandaliczne zachowanie kibiców Lecha. Legia straciła gola, ale wygrała
W drugiej połowie gra Lecha przez długi czas za bardzo się nie zmieniała. Na próżno było szukać prób ze strony Mikaela Ishaka czy Kristoffera Velde. Joel Pereira dośrodkował sporo piłek w pole karne Legii, ale nikt tam nie był w stanie ich skontrować. Gdy Velde został zmieniony w 67. minucie, to odkopnął dalej butelkę z wodą, a potem przeklął w stronę kamery telewizyjnej. Komentatorzy Canal+ sugerowali, że Norweg mógł zignorować trenera Rumaka.
Najlepsza próba Lecha była w 69. minucie, gdy Radosław Murawski uderzył sprzed pola karnego. Piłkę jednak znakomicie obronił Kacper Tobiasz. Legia miała co najmniej kilka okazji na podwyższenie wyniku. W jednej z sytuacji pomylił się Gual, a potem pomylił się Juergen Celhaka. Po kontrataku Juergen Elitim mógł zagrać prostopadle do Guala, ale wolał wywalczyć rzut wolny.
W 75. minucie Tobiasz mógł się wykazać po raz drugi w tym meczu. Wtedy Nika Kvekveskiri zagrał piłkę górą do Ishaka, a piłka po strzale Szweda została złapana przez bramkarza Legii. Parę chwil później kibice Lecha rzucili kilkanaście rac na pole karne Legii. Z trybun można było usłyszeć: “Dość pośmiewiska, wy**********ie z boiska”. Gra została przerwana na kilka minut.
W 83. minucie Filip Szymczak fatalnie spudłował w polu karnym Legii, przez co znów rozległy się gwizdy na Bułgarskiej. Kilkanaście sekund później była już radość wśród kibiców, bo Pereira zdecydował się na uderzenie sprzed pola karnego i pięknym strzałem pokonał Tobiasza. Jak się potem okazało, był to jedyny gol Lecha w tym spotkaniu, więc Legia wygrywa 2:1 w hicie.
Wygrana na Bułgarskiej sprawia, że Legia Warszawa awansowała na trzecie miejsce z 53 punktami i wciąż jest w grze o awans do europejskich pucharów, a także ma jeszcze matematyczne szanse na wicemistrzostwo Polski. Legia ma punkt przewagi nad piątym Lechem.
W decydujących meczach Legia zagra z Wartą Poznań i Zagłębiem Lubin, natomiast Lecha czekają rywalizacje z Widzewem Łódź oraz Koroną Kielce.
Lech Poznań 1:2 Legia Warszawa (83′ Joel Pereira; 16′ Miha Blazić [s.], 45′ Bartosz Salamon [s.])
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS