Hokejowa reprezentacja Polski stoczyła wielki bój z drużyną Łotwy na mistrzostwach świata elity. Biało-Czerwoni zagrali kapitalnie i zdobyli punkt. W dogrywce lepsi jednak byli rywale, którzy zwyciężyli 5:4.
PAP
/ Jarek Praszkiewicz
/ Na zdjęciu: Mateusz Bryk (P) i Miks Indrasis (L)
22 lata czekali hokeiści i kibice reprezentacji Polski, aby móc ją zobaczyć w światowej elicie. W sobotnie popołudnie w hali Ostravar Arena Biało-Czerwoni zmierzyli się z Łotyszami, czyli brązowymi medalistami zeszłorocznego turnieju. Polacy nie byli faworytami, ale pokazali waleczne serca. Po kapitalnym boju przegrali dopiero po dogrywce 4:5.
Polacy zaczęli bardzo uważnie. Starali się przede wszystkim nie popełniać błędów, widać było wielkie skupienie. W pierwszej tercji Łotysze oddali więcej strzałów (12-5), ale znakomicie poradził sobie z nimi John Murray. Rywale mieli bardzo groźną sytuację, gdy przeprowadzili dwójkową akcję, jednak skuteczną interwencją popisał się nasz obrońca Maciej Kruczek.
Biało-Czerwoni także starali się kreować sobie dogodne okazje. Już w 1. minucie sprawdzony został Elvis Merzlikins. Potem bramkarz Łotyszy obronił m.in. strzał Krystiana Dziubińskiego. Polacy grali bardzo czysto, unikali kar. Faulu dopuścił się za to Rodrigo Abols, lecz naszym hokeistom nie udało się wykorzystać przewagi 5 na 4 na lodzie.
ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski dostał w “tyłek”, kiedy był dzieckiem. “Nie miałem nawet butów na trening”
Gdy wszystko wskazywało na to, że pierwsza tercja zakończy się bezbramkowym remisem, padł gol dla Polski. O krążek świetnie powalczył Krzysztof Maciaś. Młody zawodnik, który za kilka dni będzie obchodzić 20. urodziny, zdecydował się na strzał z prawej strony lodowiska. Krążek zatańczył między parkanami Merzlikinsa i wpadł do bramki! Po pierwszej tercji Biało-Czerwoni prowadzili 1:0.
Po przerwie Łotysze rzucili się do ataków. Widać było, że w szatni musiało dojść do męskiej rozmowy, ponieważ rywale Polaków ambitnie walczyli o krążek. Na wyrównujące trafienie nie trzeba było długo czekać. W 23. minucie bramkę zdobył Roberts Mamcics. Obrońca dopadł do bezpańskiej “gumy” i zmieścił ją tuż przy słupku. Murray po wcześniejszej skutecznej interwencji nie zdołał w porę się przemieścić.
Najważniejsze, że stracona bramka nie zniechęciła Polaków i nie złamała morale zespołu. Łotyszom nie udało się wówczas zdobyć drugiego gola, choć okazji ku temu nie brakowało. Świetnie bronił Murray, a z czasem swoje szanse zaczęli mieć reprezentanci Polski. To oni zdobyli bramkę na 2:1. W 29. minucie doszło do sporego zamieszania w tercji rywali. Znów niepewnie interweniował Merzlikins. Krążek jeszcze odbił się od łyżwy jednego z obrońców i wpadł do bramki! Trafienie zapisano Kamilowi Wałędze.
I znów podrażnieni Łotysze ruszyli do ataków, aby szybko odrobić stratę. Biało-Czerwoni dzielnie się bronili, ale nie uniknęli fauli. Na ławce kar wylądowali kolejno Maciej Kruczek i Mateusz Bryk. Zespół ambitnie wówczas pracował, aby nie dać przeciwnikom okazji do gola. W końcówce drugiej tercji Polacy parę razy mieli sporo szczęścia, bowiem krążek minimalnie minął słupek.
Po 40 minutach gry Polacy byli bliżej zwycięstwa. Niestety na początku trzeciej tercji przytrafił się Biało-Czerwonym fatalny błąd. I to w sytuacji, gdy na ławce kar siedział Oskars Batna. Łotysze przejęli krążek i we trójkę wjechali do polskiej tercji. Idealnie obsłużony został Rodrygo Abols, który pewnym strzałem pokonał Murraya i doprowadził do remisu po 2.
Ale i stracona w fatalny sposób druga bramka nie załamała Biało-Czerwonych. Polacy powrócili do uważnej gry i czekali na kolejne szanse. W 48. minucie zdobyli gola na 3:2. Przeprowadzili kapitalną akcję, którą zwieńczył precyzyjnym strzałem Krzysztof Maciaś.
Łotysze jeszcze raz rzucili się do odrabiania strat. Atakowali zawzięcie i wyrównali na 3:3. W 53. minucie doszło do zamieszania pod polską bramką. Sędzia początkowo nie uznał trafienia Kasparsa Daugavinsa. Wydawało się, że łotewski zawodnik mógł przeszkadzać Murrayowi. Jednak trener Łotyszy poprosił o challenge i po wideoweryfikacji bramka została uznana.
Walka na lodzie rozgorzała na nowo, ale to Łotysze poszli za ciosem. W 55. minucie świetną akcję przeprowadził Rihards Bukarts, który ulokował krążek w bramce. Ale Polacy szybko odpowiedzieli! W 57. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Mateusz Bryk. Wydawało się, że “guma” zahaczyła jeszcze o Dziubińskiego. W każdym razie wpadła do bramki i był remis po 4.
Więcej bramek w regulaminowym czasie gry już nie padło, dlatego konieczna była dogrywka. Polacy mogą żałować, że wówczas nie wykorzystali przewagi 4 na 3 na lodzie. Potem Dominik Paś trafił w słupek, a tym samym odpowiedzieli rywale. W czwartej minucie dogrywki padł zwycięski gol dla Łotyszy. Dwójkową akcję zakończył Daugavins i brązowi medaliści zeszłorocznych mistrzostw świata wygrali 5:4.
Po niesamowitej walce Polacy wywalczyli punkt, który może mieć znaczenie w kontekście utrzymania się w elicie. Przed Biało-Czerwonymi jeszcze sześć spotkań i wszystko może się wydarzyć. Już w niedzielny wieczór (początek o godz. 20:20) zmierzą się z faworytami turnieju, czyli Szwedami.
Polska – Łotwa 4:5 po dogrywce (1:0, 1:1, 2:3, 0:1)
1:0 – Maciaś (Michalski) 16′
1:1 – Mamcics (Ansons, Indrasis) 23′
2:1 – Wałęga (Urbanowicz, Dronia) 29′
2:2 – Abols (Daugavins) 43′ (4 na 5)
3:2 – Maciaś (Dziubiński) 48′
3:3 – Daugavins (Zile, Dzierkals) 53′
3:4 – Ri. Bukarts (Ro. Bukarts, Batna) 55′
4:4 – Bryk (Michalski) 57′
4:5 – Daugavins (Abols) 64′
Polska: Murray – Ciura, Kolusz; Zygmunt, Pasiut, Wronka – Wajda, Kruczek; Maciaś, Dziubiński, Michalski – Górny, Bryk; Łyszczarczyk, Paś, Fraszko – Dronia, Kostek; Urbanowicz, Komorski, Wałęga.
Łotwa: Merzlikins – Jaks, Zile; Dzierkals, Abols, Daugavins – Freibergs, Cukste; Ri. Bukarts, Batna, Ro. Bukarts – Mamcics, Komuls; Krastenbergs, Ansons, Indrasis – Cibulskis, Gavars, Egle, Tralmaks.
Czytaj także:
Co za widok! Jest oficjalny ranking WTA
Roszady w rankingu ATP po turnieju w Madrycie. Sprawdź miejsce Hurkacza
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS