A A+ A++

Karolina Stankiewicz, Wirtualna Polska: Kiedy zrodził się pomysł na realizację tego filmu i dlaczego w ogóle się na to zdecydowałaś?

Karolina Domagalska: Pomysł powstał po tym, jak napisałam tekst do “Wysokich obcasów” o Aborcyjnym Dream Teamie. Gdy zobaczyłyśmy reakcję na ten tekst i okładkę, zdałyśmy sobie sprawę, że jest dużo niezrozumienia wobec tego, co one robią. Było wielkie oburzenie, które dało nam wyraźny sygnał, że wiele rzeczy jest jeszcze do zrobienia w tym temacie.

A co najbardziej oburzyło ludzi?

Zdjęcie okładkowe, na którym bohaterki stały na różowym tle w koszulkach z napisem “Aborcja jest ok”. Dla mnie zaskakujące jest to, że tę okładkę krytykowały też osoby, które deklarują się jako pro-choice, czyli takie z naszej bańki. Osoby, które są feministkami. Ataki były ze wszystkich możliwych stron i padały oskarżenia, że to jest psucie sprawy, że to tylko zaszkodzi, że to jest przekreślanie całego czarnego protestu. Żadna z nas nie spodziewała się rozmiaru tej reakcji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W jaki sposób film miałby tę reakcję złagodzić?

Osoby z Aborcyjnego Dream Teamu są mocnymi i różnorodnymi osobowościami. Miałam poczucie, że jeżeli udałoby mi się pokazać je w inny, nieco bliższy sposób, w filmie, w którym będzie miejsce na niuans, na osobistą perspektywę, na ich relację wewnątrz grupy, to może łatwiej będzie zrozumieć, co one robią i dlaczego w taki, a nie inny sposób.

Ale sam pomysł powstał w głowie Pauli Reiter, z którą pracowałam w “Wysokich Obcasach”. To ona zasiała we mnie ten pomysł i pracowałyśmy nad tym filmem razem przez rok. Ale potem, kiedy pojawiała się opcja finansowania, która zresztą, jak to niestety często bywa, potem się rozpadła, Paula zrezygnowała, gdyż zależało jej na pracy, którą miała. Ten film jest pokłosiem tego, że spotkałam niesamowite osoby, które mają coś niezwykłego do przekazania, są nieoczywiste, nieprzeciętne. Mają w sobie coś, co potrafi przenosić góry, co inspiruje. Sama się wciągnęłam w aktywizm aborcyjny.

Mówisz, że chcesz pokazać bohaterki w bliższy sposób, ale jednak twój film dotyka bardzo gorącego tematu i myślę, że będzie odczytany jako polityczny.

Starałam się, żeby ten film nie był głosem w politycznej debacie. Zgadzam się, że on jest polityczny, natomiast to nie była moja intencja. To jest wypowiedź w temacie, który jest polityczny i oczywiście, że ja jestem w stu procentach za wolną aborcją, oglądając ten film nikt nie będzie miał wątpliwości co do tego. Natomiast ja chciałam trochę wyjść poza ramy tej dyskusji między przeciwnikami i zwolennikami, tych argumentów, które się powtarzają i które zderzone ze sobą nigdy nie doprowadzą do żadnego rozwiązania.

Dlatego poznanie dziewczyn z Aborcyjnego Dream Teamu było dla mnie wielkim wydarzeniem i przebudzeniem, no bo one się wypisały z tej całej politycznej dyskusji. Ja robiąc ten film, chciałam iść za człowiekiem, za jego historią, emocjami, zastanowić się, dlaczego to robi, jak to wygląda od kuchni. Nie chciałam, żeby to był kolejny reportaż, który pokazuje obydwie strony. Były takie osoby, które mi doradzały, że powinna być tam ta druga strona. Ale to nie jest film, który ma dać nowe argumenty, albo wyłożyć wszystkie, żeby widz sobie mógł zdecydować. Nie.

Do kogo zatem “Nie jesteś sama” jest skierowany?

Bardzo bym chciała, żeby oglądały go osoby, które miały aborcję, bo liczę na to, że poczują dzięki niemu, że nie są same. Że poczują ulgę. Bo aborcja w kraju, w którym jest to tak bardzo stygmatyzowane, często jest bardzo samotnym doświadczeniem. Niektóre kobiety oczywiście mają wsparcie przyjaciół czy rodziny, ale inne robią w tajemnicy przed własnym mężem. I to się zdarza częściej niż by się wydawało. Osoby, które potrzebują aborcji, są bardzo różne i odmienne światopoglądowo. I katoliczki i ateistki, z lewicy i z prawicy, z poglądami sprecyzowanymi i kompletnie niesprecyzowanymi, takie które czasem nie mają pojęcia, że aborcja jest nielegalna.

A są takie?

Tak! Ale tu nie chodzi o ignorancję. To działa w taki sposób, że jak kobieta jest w niechcianej ciąży, to zrobi wszystko, żeby zrobić aborcję. I nie interesuje jej, czy to jest legalne, czy nie, chce tylko wiedzieć, co jest skuteczne. Dopiero później może się zastanawiać nad innymi kwestiami. Stąd też podejście Aborcyjnego Dream Teamu, który ma w nosie to, co mówią i robią politycy. Przez 30 lat nie zrobili nic, a my w niechciane ciąże zachodzimy, chcemy je przerywać i robimy to. No bo dokąd nas te spory i to lobbowanie zaprowadziło do tej pory? Zawsze ktoś przehandluje te prawa kobiet, nawet nie mamy pojęcia, kiedy i za co.

Czy mimo takiego podejścia to, co się dzieje obecnie w Sejmie w kwestii aborcji, zaskoczyło bohaterki twojego filmu? Myślisz, że liczyły na jakąś zmianę?

Myślę, że są rozczarowane. Ale i tak robią swoją robotę, bo ona najprawdopodobniej jeszcze długo będzie potrzebna. Zmiana prawa też wcale nie oznacza, że będzie łatwiejszy dostęp do aborcji. Albo że będą go miały osoby wykluczone z różnych powodów. Nie ma też pewności, że jeśli prawo się zmieni, to od razu będzie wystarczająco dobre.

W “Nie jesteś sama” jest scena, w której kobieta robi aborcję farmakologiczną przed kamerą. Czy od początku planowałaś, że ta scena znajdzie się w filmie?

Tak, od początku miałam taki cel i wierzyłam, że to się uda. Nie od razu znalazła się chętna osoba. Gdy zdjęcia zbliżały się do końca, zaczęłyśmy intensywniejsze poszukiwania i wysłałyśmy ogłoszenia. W końcu pojawiła się osoba, która bez żadnego problemu powiedziała, że możemy przyjść i jej towarzyszyć w tym procesie. Byłam tym strasznie poruszona. Wiedziałam, że jeżeli ktoś taki się znajdzie, to to będzie osoba, która też chce jakiejś zmiany, która chce się przyczynić do niej i będzie mieć poczucie, że zgoda na obecność kamery jest tego warta.

Czy myślisz, że ta scena może wywołać szok u niektórych widzów?

Mam nadzieję, że nie. Chodziło mi o normalizację aborcji. Pokazanie, że to się dzieje w naszych domach, że nie umieramy od tego i nie jest to makabryczne. Dla mnie osobiście ta scena była wyjątkowa.

Mam wrażenie, że twój film jest głównie o pracy. O tym, jak dużo miejsca ona zajmuje w życiu twoich bohaterek, o tym, jakie kompetencje muszą mieć i jak potrafią się organizować. Kiedy myślimy o podziemiu aborcyjnym, rzadko wyobrażamy sobie sprawnie funkcjonujący system, którym ono jednak jest.

Okazało się, że ich życie skupia się głównie na tej pracy. One się same śmiały, że pewnie jestem rozczarowana, że tak mało jest w ich życiu innych aspektów poza nią. Ale też wszystko zmieniło skalę po wyroku Trybunału. Ja zakładałam, że zrobię intymny portret czterech koleżanek, które robią coś niezwykłego, a tu nagle wydarzyła się historia, której nie dało się zignorować. No bo nie można było pominąć procesu Justyny, kolejnych demonstracji czy śmierci Izy z Pszczyny. Tym bardziej, że to mocno wpływało na moje bohaterki.

Czy chciałabyś kontynuować swoją przygodę z filmem? Masz już jakieś plany?

Spodobało mi się to i dobrze się w tym odnajduję. Mam taki pomysł, żeby zrobić serial, którego akcja dzieje się w klinice aborcyjnej. Taki medyczny tasiemiec.

Coś w stylu “Na dobre i na złe”?

Tak! To jest moje marzenie, zaczynam właśnie pisać pierwszy odcinek.

Rozmawiała Karolina Stankiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski

Film “Nie jesteś sama” można oglądać podczas festiwalu Millenium Docs Against Gravity stacjonarnie (od 10 do 19 maja) i online (od 21 maja do 3 czerwca).

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRadni nie przyszli. Wiadomo kiedy będą ślubować
Następny artykułOdwołane kursy linii 6