A A+ A++

Joanna Wołosz tuż po dekoracji zamykającej rywalizację w Lidze Mistrzyń rozmawiała późnym wieczorem z trzyosobową grupą polskich dziennikarzy, gdy nagle musiała przerwać. Gdy podbiegło do niej z obu stron dwóch członków sztabu szkoleniowego Imoco Volley Conegliano, to pochyliła się nieco, a ci pocałowali ją w policzek. – Tradycja – tłumaczyła z uśmiechem siatkarka, która występuje w tym klubie już od siedmiu lat. Teraz, po tych siedmiu latach, czeka ją tam pewne smutne pożegnanie. – Będzie ciężko – przyznała.

Zobacz wideo
Trudny sezon Polic zakończony złotym medalem. Martyna Łukasik: Dla nas pieniądze nie są najważniejsze

“Chciałyśmy zmazać trochę przykre wspomnienia”. Przepis na poczwórną koronę

Superpuchar Włoch, Puchar Włoch, mistrzostwo Włoch i Liga Mistrzyń – Imoco Volley w tym sezonie rozbiło bank. Spory udział miała w tym Wołosz – MVP Superpucharu i Pucharu Włoch oraz członkini Drużyny Marzeń LM. W niedzielny wieczór wraz z koleżankami świętowała w Antalyi triumf w LM, po wygranej z Vero Volley Milano 3:2.

– Teraz, po tym meczu, mogę to już powiedzieć – to sezon idealny. Wygrałyśmy wszystko, co miałyśmy do wygrania, jesteśmy przeszczęśliwe. Emocji było mnóstwo i były przeróżne – łzy szczęścia, łzy smutku. Bo z kilkoma dziewczynami będziemy musiały się pożegnać. To był taki ich “Last Dance”. Nie mogłyśmy sobie wymarzyć lepszego zakończenia – podkreśliła Polka.

Nie kryła, że droga do tego finału LM nie była łatwa. – Pokonałyśmy wcześniej dwa bardzo mocne tureckie zespoły. Naprawdę musiałyśmy się napracować. Chciałyśmy też zmazać trochę przykre wspomnienia z poprzedniego sezonu, kiedy odpadłyśmy w ćwierćfinale. Dlatego to był nasz cel – przyznała rozgrywająca.

Wołosz dołożyła właśnie drugi w karierze triumf w LM i zapewnia, że smakuje tak samo dobrze jak pierwszy. Z tamtego – również w barwach Imoco – cieszyła się trzy lata temu. Wtedy również zdobyła z drużyną poczwórną koronę. Przy pytaniu, jak się osiąga takie wielkie rzeczy, najpierw uśmiecha się i stwierdza, że nie wie. Ale potem podaje jednak przepis.

– Dzień w dzień trenujemy na 100, 150 procent. Nie ma ani jednego dnia odpoczynku dla głowy. W tym sezonie przychodziłyśmy do hali z myślą, że nie obijamy się i chcemy zagrać jak najlepszy sezon. Widzieliśmy, że mamy materiał do tego, bo wszystkie jesteśmy fantastyczne. Trzeba to było po prostu złożyć w całość i się udało – relacjonowała kapitan reprezentacji Polski.

Skoro wygrała wszystko, co mogła, to nie da się tego przebić. A czy da się od razu powtórzyć?

– Mam nadzieję. Choć będzie ciężko. Będziemy mieć trochę roszad w zespole. Trzeba będzie szybko znaleźć ten “feeling”, który znalazłyśmy w tym roku – oceniła.

Wyjątkowo trudne pożegnanie. Tytuł, który kosztował trzy lata życia

Owe pożegnania, o których wspomniała, dotyczą kilku siatkarek, które żegnają się teraz z Imoco. Jedno z nich wywołuje szczególne emocje u Wołosz. Już wcześniej zakończenie kariery po tym sezonie zapowiedziała bowiem 33-letnia holenderska środkowa Robin De Kruijf.

– Zaprzyjaźniłyśmy się bardzo, to moja najlepsza przyjaciółka. Spędziłyśmy razem siedem sezonów, siedem lat dzielenia pokoju. Wyciągałyśmy się nawzajem z różnych kłopotów i trudnych dni, mogłyśmy na sobie polegać. Na pewno będzie ciężko, ale cieszę się, bo wydaje mi się, że to dla niej idealne zakończenie. Wiem, że będzie teraz jeszcze bardziej szczęśliwa – podsumowała starsza o rok od De Kruijf Polka.

Niedzielny finał LM okazał się emocjonalnym rollercoasterem, ale Wołosz od razu stwierdza, że to nie on kosztował ją najwięcej nerwów w tym sezonie. Jeszcze większą ich dawkę zapewniła jej finałowa rywalizacja o mistrzostwo Włoch, która składała się z czterech spotkań, z których dwa zakończyły się tie-breakiem, a pozostałe dwa były czterosetowe.

– To były jakieś horrory (uśmiech). Śmiałyśmy się z dziewczynami, że przez te mecze straciłyśmy trzy lata życia. Finał LM był szarpany, trzeba było po prostu opanować emocje. Gra falowała po obu stronach. Ale nie wiem, czy zdarzył się taki pojedynczy mecz finałowy, który by stał na nie wiadomo jak wysokim poziomie. Wydaje mi się, że tego niedzielnego też nie oglądało się super, ale koniec końców cieszę się, że to mój zespół opanował emocje, a w tie-breaku szłyśmy już po swoje – wspominała utytułowana rozgrywająca.

Ile w takim razie kosztował ją ten mecz? – Rok, ale jest super – zapewniła z uśmiechem.

Przed nią teraz krótki odpoczynek, a na początku przyszłego tygodnia stawi się na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Zwieńczeniem tego sezonu będą wyczekiwane od dawna w krajowej kobiecej siatkówce igrzyska.

– To może być fajny rok dla naszej kadry. Z każdym kolejnym (od 2022 roku trenerem jest Stefano Lavarini – red.) widać, że wchodzimy na wyższy poziom. Te igrzyska mogą być dla nas naprawdę czymś niesamowitym i niezapomnianym – zaznaczyła Wołosz.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŁomża: Strzały w jednej ze szkół. 15-latek trafił do szpitala
Następny artykułZAPROSZENIE NA WERNISAŻ WYSTAWY MALARSTWA W BIBLIOTECE