Wczoraj, 5 maja (14:26)
Katarzyna Grochola (66 l.) zmaga się z ciężką i podstępną chorobą. O tym, jak przebiega jej proces leczenia, opowiedziała w przepełnionym uczuciami wywiadzie. Relacja autorki książek z pobytu w szpitalu wyciska łzy.
Katarzyna Grochola ujawniła publicznie pod koniec 2022 roku, że zmaga się z nowotworem. Wyznanie nastąpiło za pośrednictwem felietonu jej córki na łamach “Wysokich Obcasów Extra”. Wkrótce sama pisarka również zabrała głos. Podzieliła się ze światem wstrząsającym nagraniem, przedstawiającym szpitalne korytarze, pełne chorych takich, jak ona. Grochola wyznała wówczas, że zdiagnozowano u niej raka prawego płuca. Autorka musiała przejść dwie operacje.
Od tamtych dramatycznych chwil minęło już półtora roku, ale choroba nowotworowa, niezależnie od stadium, dotyka pacjenta i jego rodzinę na całe życie. Odtąd choremu i jego najbliższym już zawsze towarzyszy lęk i poczucie niepewności. Katarzyna Grochola nie zamierza jednak rezygnować z uroków życia i pomimo niedogodności wynikających z choroby, stara się być w stałym kontakcie ze swoimi fanami.
W mediach społecznościowych regularnie publikuje zdjęcia oraz filmiki, w których dzieli się bieżącymi wynikami badań. Ostatnio Katarzyna Grochola zgodziła się udzielić szerszego wywiadu. W ramach programu Mariusza Szczygła “Rozmowy (nie)wygodne” opowiedziała o tym, jak zmieniło się jej życie w związku ze śmiertelnie niebezpieczną chorobą. Odpowiedziała na kontrowersyjne pytanie o to, jak należy pocieszać osoby chore na nowotwór.
“Nie pocieszać, być z nią. Nie trzeba pocieszać nikogo. Czasami nie można człowieka pocieszyć umierającego inaczej, niż towarzysząc mu w jego lęku, w jego strachu przed tym, co będzie, w jego nadziei. Nic więcej nie potrzeba” — odpowiedziała szczerze.
Katarzyna Grochola jako osoba, która na własnej skórze doświadczyła zmagań z nowotworem poruszyła temat związku zapadalności na raka z tym, jakie życie się prowadzi. Zauważyła, że nikt nie jest sam sobie winny choroby.
“Organizm chyba wie, kiedy może walczyć, a kiedy może powiedzieć dosyć i to też trzeba uszanować. To nie jest tak, że sami sobie prokurujemy raka, bo nie miałyby raka niemowlęta. Uwolnijmy chorych na raka od poczucia winy, że sami siebie w to wpędzili, nie przerabiając traum. Wielcy mistrzowie zen również umierają na raka, a wszystko sobie poprzerabiali” — opowiadała w wywiadzie.
Katarzyna Grochola przytoczyła historię, której sama doświadczyła podczas jednego z pobytów w szpitalu. Okazuje się, że w pewnym momencie jedyną motywacją autorki książek do jakiejkolwiek aktywności były wizyty znajomej. Gdyby nie ona, prawdopodobnie nie miałaby tyle sił do walki o zdrowie.
“Przychodziła do mnie przyjaciółka rok temu do szpitala i chodziła ze mną po korytarzu, bo musiałam chodzić, a mi się nie chciało. Jestem jej za to wdzięczna, bo mi już było wstyd, jak ona jechała, żeby być ze mną dwie godziny codziennie — wstyd było nie wstać” – wyznała pisarka.
W społeczeństwie wciąż pokutuje błędne przeświadczenie, podsycane przez trenerów motywacyjnych i coachów rozwoju osobistego, że siła woli jest wystarczająca, aby osiągnąć określony cel. Pisarka zauważyła, jak bardzo jest to nieprawdziwe w kontekście choroby.
“Nie wolno mówić: jak będziesz chciał, to wyzdrowiejesz. Widziałam wielu ludzi, którzy chcieli wyzdrowieć i nie wyzdrowieli” — zaznaczyła Grochola.
Wiadomość o raku sprawiła, że autorka postanowiła rozliczyć się z własnym życiem.
“Przed ostatnim rakiem pomyślałam sobie — mam fajne stosunki z ludźmi, nie zrobiłam nikomu krzywdy, córka jest bardzo udana i jest silna, by sobie poradzić, wszystko pozałatwiałam. Święta nie jestem, ale jest dobrze” — podsumowała swoje życie Katarzyna Grochola.
Zobacz też:
Katarzyna Grochola zabrała głos w sprawie choroby. Myślała tylko o jednym
Katarzyna Grochola podzieliła się z ludźmi szczęśliwą nowiną. Nagle oficjalnie przekazała
Szelągowska wyznała prawdę o zdrowiu mamy. “Nigdy nie będzie do końca w porządku”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS