A A+ A++

Formuła 1 po raz trzeci odwiedziła Miami, tym razem, aby rozegrać sprinterski format weekendu wyścigowego. W związku z czym kierowcy i zespoły będą mieli w ten weekend, podobnie z resztą jak i dwa tygodnie temu w Chinach, tylko jeden trening, aby przygotować się do kluczowych części weekendu wyścigowego, gdyż już dzisiaj po południu rozegrana zostanie czasówka do sobotniego sprintu.

Na korzyść ekip wpływają jednak zmiany regulaminowe, które umożliwiają zespołom wprowadzenie zmian w swoich autach po wyścigu sprinterskim.

Wyścig w Miami to niemałe święto dla Liberty Media, a potencjał amerykańskiego rynku dostrzegają również zespoły, które szykują dla fanów wiele atrakcji. Tym razem w stawce doszło do dwóch sporych zmian w malowaniach bolidów. Chodzi oczywiście o Visa RB, która popisała się wyjątkową kreatywnością przygotowując zupełnie nowy schemat barw oraz Ferrari, na którym pojawiły się, nawiązujące do historycznych startów tej marki w Stanach Zjednoczonych, jasnoniebieskie wstawki.

Na to jak Włochom wyszło połączenie tradycyjnej czerwieni i bladego koloru niebieskiego nie będziemy się rozpisywać natomiast cała zmiana zbiegła się również, przypadkowo lub nie, z przedstawieniem nowego sponsora tytularnego, firmy HP, której logotypy także prezentują niebiesko granatowe wstawki.

Jak przystało na amerykański wyścig jako pierwszy z boksów wyjechał bolid Haasa, prowadzony przez Kevina Magnussena.

Największe zaskoczenie od strony technicznej sprawił jednak McLaren, który do USA dostarczył pokaźny pakiet poprawek swojego auta. Po świetnym występie Lando Norrisa w Chinach wyraźnie widać, że pod wodzą Zaka Browna zespołowi bardzo zależy na zrobieniu kolejnych postępów. Problem w tym, że już na samym początku sesji kierowcy mieli spore zastrzeżenie co do pracy układu kierowniczego MCL38.

Lando Norris narzekał na to iż łatwiej jest mu skręcać w prawo niż w lewo, a Oscar Piastri skomentował pracę swojej kierownicy jako “dość oporną”.

Kierowcom nie udało się uniknąć przygód na ulicznym torze. Już po 10 minutach w wąskiej części, na wyjściu z zakrętu numer 16 swój bolid obrócił Charles Leclerc. Stojąc w kierunku przeciwnym do kierunku jazdy Monakijczyk nie zdołał obrócić się “na raz” i zmuszony został zrobić to na raty, blokując przez chwilę przejazd innym kierowcom.

Chwilę później sędziowie przerwali sesję czerwoną flagą, po tym jak okazało się, że kierowca Ferrari nie będzie w stanie samodzielnie powrócić do garażu. W jego aucie przegrzało się sprzęgło co uniemożliwiło mu wbicie wstecznego biegu.

W pierwszej części treningu kierowcy głównie skupiali się na pracy z twardą mieszanką opon, mając na uwadze konieczność zachowania kompletów ogumienia na kwalifikacje do sprintu. Na wyjazd na średnim ogumieniu od początku zdecydowały się ekipy Red Bulla i Mercedesa, które początkowo dyktowały tempo w stawce. Sergio Perez przez pewien czas utrzymywał się 0,1 sekundy przed Georgem Russellem, a na półmetku sesji Carlos Sainz korzystając z twardych opon tracił do nich 0,3 sekundy.

W drugiej części sesji Hiszpan poprawił swój wynik i z przewagą 0,3 sekundy nad Perezem awansował na pierwsze miejsce w tabeli. Niespełna 0,2 sekundy tracił do niego na takim samym komplecie opon Lando Norris.

Na ostatnie 15 minut przed końcem część zawodników zdecydowała się przetestować osiągi swoich bolidów na miękkich oponach. Pierwszym, który podjął się takiej próby był Valtteri Bottas ze Stake Sauber, a chwilę później na torze w podobnej konfiguracji pojawił się Alex Albon. Taj mógł mówić o dużym szczęściu, gdyż niewiele brakowało, aby ponownie stracił panowanie na swoim bolidem.

Na najbardziej miękkiej oponie zaskoczył za to Pierre Gasly, który przez moment znalazł się na prowadzeniu. Max Verstappen, który również podjął próbę pokonania toru na miękkiej mieszance, w pierwszej próbie zmuszony został do przerwania kółka, gdy jego auto zdestabilizował w długim łuku podmuch wiatru.

Końcówka sesji to spore zmiany tabeli wyników. Ostatecznie jednak najszybsi ponownie okazał się kierowca Red Bulla. Max Verstappen mimo drobnych problemów w trzecim sektorze, okazał się o 0,1 sekundy od Piastriego, Sainza i Russella. Sergio Perez ostatecznie stracił do zespołowego kolegi blisko 0,3 sekundy, dając się w końcówce wyprzedzić także Lance’owi Strollowi.

Czołową dziesiątkę uzupełnili: Hamilton, Tsunoda oraz kierowcy Alpine.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł„Czerwony” początek weekendu w Miami
Następny artykułFatalny Lech przegrywa w Chorzowie samej końcówce. Ruch wciąż w grze o utrzymanie [ZAPIS RELACJI]