Pan Krzysztof, autor posta, stwierdził, że rachunek, który otrzymał, to prawdziwy “paragon grozy”, który znamy z sezonu wakacyjnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Droga woda w Krakowie. “Właściciele powinni zejść na ziemię”
“Fakt” donosi, że pan Krzysztof pracuje w Wenecji, ale pochodzi z Krakowa. Niedawno wrócił do rodzinnego miasta i odwiedził jedną z kawiarni w Krakowie. Jego wybór padł na elegancki lokal na rynku, z którego można podziwiać kościół mariacki.
Klient zamówił tylko tonik i wodę. “Mieszkam w Wenecji i takich cen nawet w kawiarni Florian na San Marco nie ma” – stwierdził z rozgoryczeniem w poście, do którego dołączył zdjęcie swojego “paragonu grozy”.
Za tonik zapłacił dość sporo, bo 25 zł. Jednak jeszcze większym wydatkiem okazała się zwykła woda – za dzbanek kawiarnia policzyła sobie aż 38 zł.
“Tak się zastanawiam, czy Kraków jest jeszcze w Polsce, czy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich” – przyznał. Jego zdaniem “właściciele powinni zejść na ziemię”.
Oburzenie w sieci. “Woda chyba z Lourdes?”
Internauci podzielają oburzenie pana Krzysztofa w komentarzach pod wpisem. “Woda powinna być obowiązkowa, bezpłatna” – przekonuje jeden z nich. “Woda chyba z Lourdes?” – pyta z ironią kolejny, nawiązując do teorii, że woda pochodząca z tego miejsca uzdrawia.
W komentarzach przewijają się też takie stwierdzenia jak “szok” czy “dramat”.
Choć zazwyczaj o cenach usług i posiłków robi się głośno w sezonie wakacyjnym, to w ostatnich miesiącach mogliśmy obserwować także “zimowe” paragony grozy. Jak już pisaliśmy w WP, na ogromne wydatki musieli być gotowi wszyscy, którzy postanowili odwiedzić jarmarki bożonarodzeniowe – dla przykładu za trzy szaszłyki w Poznaniu trzeba było zapłacić aż 167 zł.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS