Dawniej ludzie wypatrywali cudu, liczyli na to, że ich problemy rozwiąże siła z zewnątrz. Dzisiaj sami chcą taką siłą kierować, jakby obawiali się paść ofiarą kaprysów losu.
Kilka lat temu w pewnym mieście średniej wielkości trafiłam na interesującą witrynę: oto na drzwiach z pozoru zwyczajnie wyglądającego baru z bilardem i piwem wisiało ogłoszenie z kontaktem do bioenergoterapeuty. To niespodziewane połączenie zdumiało mnie na tyle, że postanowiłam zrobić zdjęcie, co zwróciło z kolei uwagę właściciela lokalu.
Odrobinę groźnie się prezentujący, kojarzący się raczej z kulturystyką niż ezoteryką mężczyzna okazał się uzdrowicielem we własnej osobie, wyraźnie uszczęśliwionym, że kogoś zainteresowały jego usługi. Z przyjaznej rozmowy, która wywiązała się między nami, wynikało, że wciąż się uczy i dopiero rozkręca swoją działalność, ale oferuje leczenie dolegliwości fizycznych i psychicznych na odległość oraz usuwanie z otoczenia negatywnych energii, co mógł potwierdzić stosownym certyfikatem. Czy mój rozmówca faktycznie miał dostęp do niewidzialnego wymiaru funkcjonowania ludzkiego ciała, którego nie da się dosięgnąć przy użyciu standardowych metod diagnostyki medycznej? I czy takie rzeczy w ogóle istnieją? Na potrzeby tego tekstu przyjmijmy, że to chwilowo nieistotne, a przynajmniej nie tak bardzo jak fakt, że człowiek ten najzwyczajniej w nie wierzył, podobnie jak osoby korzystające z jego usług.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS