Zbliża się majówka, będzie czas na wycieczki. Cmentarz rodowy Dohnów pod Markowem, zaskakuje oryginalnością, jest położony na odludziu, coś dla miłośników miejsc szczególnych o ciekawej historii. Określa się go najczęściej, jako pseudo megalityczny, wzorowany jest, bowiem na kamiennych konstrukcjach kultur megalitycznych sprzed tysięcy lat. Reklamowany, mocno na wyrost, jako mazurskie Stonehenge. A powstał dokładnie 100 lat temu…
Markowo było pierwszą siedzibą rodową Dohnów i od XVI wieku do 1945 roku, majątek był w posiadaniu tego znaczącego w Prusach rodu. Dohnowie z latami wyrośli na czołową arystokrację pruską z wieloma majątkami, w tym niezwykle reprezentacyjnymi Słobitami. Ale Friedrich Ludwig Dohn, zmarły w 1924 roku, został pochowany w kolebce rodu, na wzgórzu pod Markowem.
Markowo znajdziemy na Mazurach, w gminie Morąg, jadąc na północ od miasta.
Obecnie cmentarz jest pochłonięty przez las, zaprojektowano go jednak na wysokim klifie z widokiem na stawy. Nekropolię zaplanowano na planie kilku kręgów, jest otoczona wianuszkiem brzozowym, potem mamy wieniec „megalityczny” z głazów polodowcowych i w centrum pochówki. Jeden to grobowiec ojca, czyli Friedricha Ludwiga, pochowanego w 1924, drugi jego syna Christopha, tragicznie zmarłego w 1934 roku, w wypadku samochodowym. Ten drugi nagrobek charakteryzuje, nadal bijąca po oczach swastyka. Rodzina była raczej przychylna polityce nazistów, na terenie Prus Wschodnich, była to powszechna postawa, ze znanymi konsekwencjami. Ciekawa jest inskrypcja: to cytat z Pierwszego Listu do Koryntian: „Der Tod ist verschlungen in der Sieg” (Gdzież jest o śmierci twoje zwycięstwo). Pod nim wyryto słowa: „Ich morte auf den Christus” (Umieram w Chrystusie). Podpisano: „Adolf Hitler”. Stylistyka cmentarza, nawiązuje to powszechnej wśród elit tamtych czasów, mody na ezoteryzm i poszukiwania głębokich narodowych korzeni. Nad całością górował, dawno upadły, potężny drewniany krzyż.
Dziś, miejsce to nabrało jeszcze więcej „tajemniczości”, obrosło w często zmyślone legendy, ale niewątpliwie ma niezwykły nastrój omszonej historii i upadku tak znamienitego rodu. Uroczysko było niestety, ewidentnie plądrowane.
Warto znaleźć cmentarz na mapie w telefonie i polegać na GPS. Są dwie drogi. Można skorzystać ze ścieżki leśnej odchodzącej od drogi z Markowa, bądź zatrzymać się przy stawach i łąkami wędrować do grobli z wyniosłym dębem. Wystarczy przekroczyć strumień spływający jarem i tu wspinamy się ostro pod górę. Cmentarz jest porośnięty lasem, ale na tyle duży, by go nie przegapić. Wycieczka jest malownicza, warto jednak, mieć dobre buty.
Pierwszy dwór w Markowie wzniesiono w 1561 roku i miał charakter obronny. Pałac budowano w latach 1701-1704, a projektantem był podobno Johann Casper Hindersin, nadworny architekt Dohnów. W stylu barokowym z elementami renesansowymi i starszymi pozostałościami sklepień krzyżowych. Później kilka razy przebudowany.
Siedziba rodowa była bogato wyposażona, jednak pobyt czerwonoarmistów w 1945 roku skutkował grabieżą, niewielką część zbiorów udało się ocalić i możemy je zobaczyć w morąskim Muzeum, czyli w kolejnym, dawnym pałacu Dohnów. Pałac w Markowie przetrwał wojnę, potem, jako element PGR-u, służył za mieszkania dla pracowników. Do lat 70-tych zachował oryginalny wystrój wnętrz, kominki, dekoracje z piękną klatką schodową. Został jednak opuszczony, ulegał bezmyślnej degradacji i popadł w totalną ruinę. Obecnie jest własnością prywatną, skandalicznie „odbudowany” i działa, jako dom weselny. Nie sposób polecić ten widok. Ale wokół pałacu roztacza się założenie parkowe z wartościowym starodrzewem. Z Markowa odchodzi, piękna, pięciokilometrowa stara lipowa aleja w kierunku wsi Zimnochy, gdzie był, niestety już nieistniejący, kolejny dwór Dohnów.
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS