Do niedawna uważano, że kobiety na serce chorują rzadziej, bo chronią je estrogeny. Teraz kardiolodzy biją na alarm, że z racji współczesnego stylu życia choroby układu krążenia są pierwszą przyczyną śmiertelności u kobiet, siedmiokrotnie częściej występującą niż nowotwór piersi.
Kardiolodzy podkreślają, że kobiety i mężczyźni inaczej chorują na serce. Dużą rolę odgrywają w tym hormony.
Estrogeny chronią kobiece serce
Dowiedziono, że żeńskie hormony wpływają korzystnie na serce. Podwyższają stężenie dobrego cholesterolu HDL, który ma znaczenie w walce z blaszkami miażdżycowymi, blokującymi naczynia krwionośne. Należy jednak pamiętać, że hormony to tylko jeden z czynników ochronnych. Nie obronią przed chorobą niedokrwienną serca nawet bardzo młodej kobiety, jeśli pali ona papierosy. Nikotyna kurczy bowiem naczynia krwionośne, uszkadza ich nabłonek i przyspiesza powstawanie miażdżycy. Ochronne działanie estrogenów znika całkowicie po menopauzie. A jak wykazały ostatnie badania, ich syntetyczne odpowiedniki przyjmowane w hormonalnej terapii menopauzy to nie to samo i nie ustrzegą kobiety przed zawałem.
– Myślenie o tym, że kobiety chorują inaczej należy zacząć od tego, że ryzyko sercowo-naczyniowe u kobiet związane jest z tym, że jeśli myślimy o pojawienie się klinicznych manifestacji choroby wieńcowej (w tym zawału mięśnia sercowego), to występują średnio o ok. 10 lat później niż u mężczyzn. Patomechanizm związanych z miażdżycą u kobiet i u mężczyzn jest ten sam. Natomiast kobiety, dzięki aktywności kobiecych hormonów płciowych są chronione do czasu menopauzy. Dzięki tym hormonom rozwój miażdżycy jest u kobiet, które nie mają zaburzeń hormonalnych spowolniony. Gdy ta ochrona się kończy, to w okresie pomenopauzalnym ten proces nagle przyspiesza. Pojawiają się objawy, często lekceważone, ze strony układu sercowo-naczyniowego. Nagle się okazuje, że kobieta przez 55. rokiem życia nie miała żadnych objawów ze strony serca czy układu naczyniowego i żyła w przekonaniu, że jest zdrowa, a około „sześćdziesiątki” te objawy się nasilają. Kontrolne badania wykazują, że są zaawansowane zmiany miażdżycopochodne w naczyniach tętniczych. Jednak należy pamiętać, iż żeńskie hormony płciowe nie chronią przed pierwotnymi chorobami mięśnia sercowego, np. kardiomiopatią, nie mówiąc o wadach nabytych i wrodzonych – mówi kardiolog prof. Robert Gil, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Zawał u kobiety, jakie jest ryzyko?
Jak wyjaśnia szef Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, ochronne działanie hormonów powoduje, że u kobiet, które prowadzą zdrowy tryb życia i dbają o swoje zdrowie, ryzyko zawału jest znikome. Jednak u kobiet, prowadzących siedzący tryb życia, otyłych, z podwyższonym ciśnieniem tętniczym unikających aktywności fizycznej i nie dbających o prawidłową dietę, ryzyko jest niewiele niższe niż u mężczyzn, a po menopauzie nawet wyższe niż u panów.
Kobiety 7 razy częściej chorują na serce niż nowotwór
Menopauza i serce
To jest ten moment, kiedy kobiety są zagrożone chorobami sercowo-naczyniowymi znacznie bardziej niż mężczyźni w tym samym wieku. Sześćdziesięcioparoletnia kobieta może mieć ryzyko sercowo-naczyniowe znacznie wyższe niż mężczyzna w tym samym wieku. To jest problem, który jest niedostatecznie dostrzegany i niedostatecznie rozpoznawany. Mierzymy się z takim stereotypem, że to mężczyźni chorują na serce, a kobiety na inne choroby i jeśli ta choroba serca występuje u kobiet, to raczej w mocno starszym wieku. Brakuje danych dotyczących diagnozy i leczenia schorzeń układu krążenia u kobiet, ponieważ w większości badani są mężczyźni i to na podstawie tych badań ustala się schemat postępowania.
– Jeśli chodzi o zawały kobiet i mężczyzn, to kiedyś była proporcja 1 do 4, potem 1 do 3, czyli więcej mężczyzn przechodzi zawały. Jednak po 65. roku życia i dalej wszystko się wyrównuje. Najpierw nagle więcej kobiet dołącza do grupy zawałowej, bo tracą ochronę hormonalną, a po 75. roku życia jest więcej kobiet, bo one dłużej żyją i jest ich więcej statystycznie niż mężczyzn – wyjaśnia prof. Gil.
Komfortowa menopauza, to możliwe!
Rozpoznanie zawału trudniejsze u kobiet?
O zawale kobiet opowiada się legendy, mrożące krew w żyłach. Że lekarze nie umieją rozpoznać, że lekceważą, że objawy zawału u kobiety są inne niż u mężczyzny. Prof. Gil odpowiada, że sam zawał objawia się na wiele sposobów, a my jesteśmy powszechnie przekonani, że wygląda on zawsze tak samo.
– Jeśli chodzi o różnice w objawach zawału serca kobiet i mężczyzn, to mamy tu trochę mitów. Po pierwsze: zawał ma wiele postaci. Gdy mówi się o zawale, to wszyscy myślą, że to ból w lewej części klatki piersiowej, promieniujący do łopatki albo do lewej dłoni, niezwiązany z wysiłkiem, utrzymujący się mimo podawanej nitrogliceryny podjęzykowo. Ale mamy też objawy nietypowe, które zupełnie nie przypominają zawału. To może być forma gastryczna, gdzie objawy dotyczą układu pokarmowego, mogą to być objawy reumatologiczne, gdzie bolą głównie kręgosłup szyjny i barki czy cierpną kończyny dolne. W przypadku maski neurologicznej pacjent może skarżyć się na bóle głowy i przejściowe zaburzenia wzroku. Rozkład tych objawów u kobiet i u mężczyzn jakoś istotnie się nie różni. Natomiast w zależności od grupy wiekowej, o której rozmawiamy jest albo więcej mężczyzn, albo kobiet. Wtedy te różnice w ogólnych objawach się rozmywają. Po drugie: kobiety częściej opóźniają zgłaszanie się z objawami, które są niepokojące. Szybciej mężczyzna wzywa karetkę niż kobieta, właśnie z tego powodu, że kobiety dłużej „znoszą” niepokojące objawy – wyjaśnia prof. Gil.
Serce kobiety bardziej odporne na stres
Prof. Gil zwraca uwagę na ciekawą różnicę w tym, jak serce w zależności od płci radzi sobie ze stresem. Ma to również znaczenie przy rozpoznawaniu objawów zawałów i wpływa na to, jak szybko kobiety zgłaszają się po pomoc.
– Kobiety mają fizjologicznie „powiększoną” korę nadnerczy w porównaniu z mężczyznami, czyli mają wyższy poziom kortykosteroidów – hormonów przewlekłego stresu. Krótko mówiąc, kobieta jest w stanie więcej znieść. Jej organizm jest bardziej przystosowany do pracy w przedłużającym się stresie. Mężczyźni zwykli funkcjonować pod wpływem podwyższonego poziomu adrenaliny, stąd lepiej reagują na krótkie, szybkie wyzwania, ale nie długotrwały stres. Kobiety są lepiej przygotowane do wysiłku długotrwałego. To powoduje, że kobieta zazwyczaj wolniej reaguje na swoje objawy, wolniej i rzadziej się nimi dzieli. Dlatego często zbyt późno przychodzą z objawami, są zbyt późno diagnozowane. A czas w zdarzeniach sercowo-naczyniowych jest bardzo ważny. Dlatego jeśli już do czegoś dojdzie, to serca kobiet bywają mocniej zniszczone – wyjaśnia prof. Gil.
Rokowania kobiety w zawale
Zbyt późne zgłaszanie się do lekarza to najczęstszy powód tego, że u kobiet zawał ma gorsze rokowania niż w przypadku mężczyzn. Kardiolog wskazuje jednak na jeszcze jeden szczegół anatomiczny, który może utrudnić leczenie zawału.
– Rewaskularyzacja tętnic wieńcowych, czyli przezskórne ich udrażnianie z użyciem stentu w zawale serca, u kobiet przynosi nieco gorsze wyniki. Kobiety trochę gorzej reagują na mechaniczne zabiegi angioplastyki. Mają mniejszą średnicę naczyń i bardziej niedoszacowaną miażdżycę, czyli często zmiany miażdżycowe u kobiet są często bardziej zaawansowane, a naczynia gorzej znoszą mechaniczne ingerencję. W rezultacie wyniki leczenia zawału angioplastyką pierwotną są nieco gorsze niż u mężczyzn. Aczkolwiek wszystko zależy od wieku i stopnia zaawansowania rozwoju miażdżycy w naczyniach wieńcowych – mówi prof. Gil.
Bycie kobietą wpływa na serce
Czynniki ryzyka chorób sercowo-naczyniowych są wspólne dla kobiet i mężczyzn takie jak palenie papierosów, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca czy hipercholesterolemia, czyli wysokie stężenie cholesterolu. W części przypadków wiąże się to pewnym obciążeniem genetycznym, jakim jesteśmy obciążeni z uwagi na naszych rodziców, ale jest wiele czynników ryzyka bardzo specyficznych dla kobiet, ale o których często nie pamiętamy, że one mogą zwiększać ryzyko rozwoju chorób sercowo-naczyniowych, np. zespół policystycznych jajników (PCOS), przedwczesna menopauza, różne problemy kardiologiczne czy metaboliczne w ciąży, które potem skutkują tym, że ta kobieta znacznie szybciej może rozwinąć chorobę sercowo-naczyniową, czyli np. nadciśnienie w ciąży, czy cukrzycę ciężarnych. Jest też wiele czynników socjoekonomicznych, związanych z tym, że kobiety funkcjonują w życiu rodzinnym inaczej niż ich mężowie, ojcowie, partnerzy. Czasem jest to związane z większym stresem albo obarczeniem różnymi obowiązkami. To też jest jeden z elementów, który przekłada się na zwiększone ryzyko chorób sercowo-naczyniowych.
Autor: Ewa Basińska
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS