Podróż naszego czytelnika Przemka z Chojnic (woj. pomorskie) do Gorzowa Wielkopolskiego (woj. lubuskie) miała rozpocząć się o 7:54, a zgodnie z rozkładem jazdy zakończyć po nieco ponad trzech godzinach, czyli o godzinie 11:18. Z relacji wynika jednak, że “tak to wyglądało w teorii, w praktyce było inaczej”.
Chciał jechać pociągiem, ale podjechał autobus. To dopiero początek kłopotów
“Będąc na dworcu 10 minut przed planowanym odjazdem, pojawił się pierwszy komunikat: ‘Z powodu braku taboru, zamiast pociągu będzie na dworcu autobusowym podstawiona zastępcza komunikacja'”- rozpoczyna swoją relację nasz czytelnik Przemek. Choć z komunikatu wynikało, że autobus w ramach komunikacji zastępczej pojawi się po kwadransie, nic takiego się nie wydarzyło.
Dworzec w Chojnicach – zdjęcie czytelnika Redakcja Gazeta.pl / Zdjęcie czytelnika p. Przemysława
Dopiero po półgodzinie, około 8:30, podjechał upragniony środek transportu. Warunki dzisiejszego ranka nie były zbyt sprzyjające długiemu oczekiwaniu, pasażerowie marzli i mokli z powodu mżawki.
Po wejściu do upragnionego autobusu następuje kolejna konsternacja. Pani kierownik komunikacji zastępczej informuje, że ten kierowca autobusu, co właśnie przyjechał, wykonał już kurs w pierwszą stronę, który trwał cztery godziny. Teraz, zgodnie z przepisami, musi mieć przerwę i wyjedziemy spod dworca w Chojnicach za około 45 minut
– relacjonuje mężczyzna. Mimo sugestii podróżnych, że na trasie pociągu mają przesiadki i mogą nie zdążyć, mieli usłyszeć od kierowniczki, że mogą pojechać kolejnymi, późniejszymi połączeniami. Autobus w końcu ruszył. Z relacji mężczyzny wynika, że doszło do tego jednak dopiero po 73 minutach od planowanego odjazdu pociągu. Jego zdaniem komunikat o niepojawieniu się taboru, nie został wydany na mniejszych stacjach, gdzie ludzie czekali na pociąg.
Przez ogromne opóźnienia na starcie, problematyczna zapewne będzie przesiadka w Krzyżu i jak mówi pani kierownik, tam powinniśmy być po 13. Dalej trzeba oczekiwać jakiegoś innego pociągu, a w Gorzowie najszybciej, przy optymistycznej wersji będziemy około 15. Nieco ponad trzygodzinną podróż nagle zamienia się w siedmiogodzinną wyprawę
– dodaje. Co więcej, nie wiadomo, co doprowadziło do braku taboru pociągowego. Według naszego czytelnika jedno jest jednak pewne: “PKP powinno zmienić nazwę na: “Polska Kolej Problemów” albo “Pociągi Ku Problemom”. W całym tym kolejowym bałaganie Polregio, podróżny zawsze jest na końcu łańcucha pokarmowego” – zauważa czytelnik.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Polregio i czekamy na komentarz. Do chwili ukazania się artykułu, jednak nie otrzymaliśmy wiadomości zwrotnej od przewoźnika.
Opóźniony pociąg? Sprawdź, kiedy przysługuje rekompensata
Jak czytamy na oficjalnej stronie Urzędu Transportu Kolejowego, opóźnienie niektórych pociągów powyżej 60 minut może wiązać się z koniecznością wypłaty rekompensaty na rzecz konsumenta przez przewoźnika. Pasażerowie wszystkich rodzajów pociągów mogą też dochodzić odszkodowań z tytułu naprawy szkody powstałej w wyniku opóźnienia pociągu.
Warto jednak pamiętać, że przewoźnik może uchylić się od wypłaty rekompensaty, jeśli doszło do sytuacji nadzwyczajnych:
- na których powstanie przewoźnik nie miał wpływu,
- których, mimo zachowania należytej staranności, przewoźnik nie mógł przewidzieć, których skutkom przewoźnik nie mógł zapobiec (np. zerwanie sieci trakcyjnej w wyniku nawałnicy, potrącenie przez pociąg osoby postronnej etc.).
Powinniśmy mieć jednak na uwadze, że do zdarzeń nadzwyczajnych nie zaliczają się jednak przypadki samoczynnej awarii taboru, niewywołanej czynnikami zewnętrznymi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS