Abstrahując o tego, kto od kogo i czyje na wierzchu, warto zwrócić uwagę, jak w praktyce działają JOW-y na przykładzie naszej gminy.
Komitet, który zdobył 41.77% głosów obejmuje 93,33% miejsc w radzie miejskiej, zaś komitet, który zdobył 19,37% obejmuje 6,67% procent mandatów i wychodzi nam sytuacja 14/15. Ten komitet, który zdobył jeden mandat na piętnaście nie jest nawet drugim komitetem w kolejności zdobytych głosów. Komitet z drugim wynikiem nie otrzymuje żadnego mandatu.
JOW-y w wydaniu wschowskim spowodowały właśnie, że ponad 4,3 tys. głosujących na opozycję (ponad 58% procent głosów), nie ma swojej reprezentacji w radzie miejskiej, a więc kanału artykulacji swoich przekonań na temat tego, jak powinna rozwijać się nasza wspólnota. Zaś 3 224 głosujących na „zwycięskie” ugrupowanie daje nieproporcjonalną władze nad pięcioletnią przyszłością naszej gminy.
14 na 15 głosów w Radzie Miejskiej, które będą wspierać burmistrza, to wymarzony scenariusz dla tych, którzy pracę Rady malowali jako pole bitwy i wiecznych niesnasek. Ta ogromna przewaga, to jednocześnie swoista pułapka na każdego radnego z komitetu Konrada Antkowiaka. Nie ma teraz pola do wymówek i możemy się spodziewać, że np. w ciągu dwóch, trzech lat zaczną się spełniać punkty ich wspólnego programu.
Pamiętajmy też, że tylko niecałe 40 głosów zdecydowało o tym, że we Wschowie możemy jeszcze mówić o jakiejkolwiek roli Rady Miejskiej. Przy 100% jej obsadzeniu przez „ludzi” burmistrza każdej jej posiedzenie byłoby farsą.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS